Ciągle żądamy chleba!

Już po raz szósty pod słynnym hasłem Czerwca ’56, trwa zbiórka funduszy na ciepłe posiłki dla potrzebujących, która udowadnia, że dla wielu poznaniaków historyczne idee są nadal żywe.
PAULINA JĘCZMIONKA-MAJCHRZAK
Organizatorzy akcji „Żądamy Chleba” przed Zakładami Cegielskiego: Tomasz Lisiecki, Jacek Polewski i Michał Walkowiak | foto Piotr Skórnicki

Niemal siedem dekad po krwawo stłumionym zrywie robotników poznańskich Zakładów im. Hipolita Cegielskiego (wówczas im. Józefa Stalina), hasło stworzone spontanicznie przez grafika Stanisława Nowaka wciąż pozostaje aktualne. Być może właśnie dziś – w dobie nakręcanych politycznie społecznych podziałów i pogłębiającej się przepaści ekonomicznej pomiędzy ubogimi i bogatymi – „Żądamy chleba” powinno wrócić na sztandary. Być może właśnie dziś potrzebujemy powrotu do tak podstawowych produktów jak chleb – trafiającego do serc Polaków symbolu sytości, gościnności, pojednania i trudu pracy.

O zwrocie ku wspólnotowości jest organizowana od 2020 roku akcja Żądamy Chleba. Wymyślili ją trzej przyjaciele – Tomasz Lisiecki, Jacek Polewski i Michał Walkowiak.

Panowie znają się od trzydziestu lat i mają za sobą wiele wspólnych działań, w tym i społecznych, jak akcje protestacyjne przeciwko budowie autostrady na terenie cennym przyrodniczo czy wspieranie rolników wywłaszczanych pod budowę dróg. Dwaj z nich angażują się także w pomoc dla osób z niepełnosprawnościami w Nepalu. – Pomysł na zbiórkę Żądamy Chleba zrodził się z powracającej potrzeby robienia czegoś wspólnie – mówi Jacek Polewski, właściciel poznańskiej piekarni Czarny Chleb. – Zawsze było nam blisko do wartości obywatelskich, lokalnej wspólnoty i pomagania potrzebującym. W okolicy rocznicy Poznańskiego Czerwca wpadliśmy więc na pomysł, że obok oficjalnego składania kwiatów pod pomnikiem każdy może spełnić postulat robotników i ufundować potrzebującej osobie przysłowiowy chleb.

A dokładnie – miskę gorącej zupy i chleb, których koszt to mniej więcej 15 złotych. Dla jednych to kawa na mieście, dla drugich kilogram młodej fasolki, a dla trzecich jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia, a czasem nawet kilku dni. To kwota, za którą co tydzień Zupa na Głównym przygotowuje jedzenie dla osób w trudnej sytuacji życiowej. W każde sobotnie popołudnie na Dworcu Zachodnim około dwustu osób może zjeść ciepłą zupę, kanapkę, ciasto, napić się kawy czy herbaty. – Są to zarówno osoby w kryzysie bezdomności, jak i takie, które mają dach nad głową, ale żyją na poziomie minimum egzystencji, na przykład emerytka, której zmarł mąż i nagle musi utrzymać się z jednej emerytury, ale po opłaceniu rachunków i wykupieniu leków w portfelu nie zostaje jej prawie nic – mówi Wioletta Bogusz, przewodnicząca Stowarzyszenia Zupa na Głównym.

I dodaje, że miska zupy jest pretekstem do realnego spotkania, zobaczenia i usłyszenia człowieka w potrzebie. Głodny, chory, zagrożony człowiek nie wyjdzie z kryzysu (patrz: piramida Maslowa).

Poznański Czerwiec 1956 r. | foto domena publiczna

Rozmawiamy z osobami w kryzysie, zapraszamy do naszej siedziby na spotkanie, podczas którego szukamy sposobów rozwiązania trudnej sytuacji – wyjaśnia Wioletta Bogusz. – Zawsze życzymy im wszystkiego dobrego, co wielokrotnie wywołuje u nich zaskoczenie, bo rzadko słyszą empatyczne słowa. Chcemy budować z nimi relację, co być może za jakiś czas spowoduje, że przyjdą do nas po pomoc. A być może to nigdy nie nastąpi, ale i tak chcemy te osoby wspierać. Społeczeństwo to nie instagramowa bańka, w której wszyscy wiodą piękne życie – dodaje.

Do społecznego solidaryzmu i empatii odwołują się także organizatorzy akcji Żądamy Chleba. Nie chcą wywoływać poczucia winy wśród bogatszej części społeczeństwa, jednocześnie nie zgadzają się na wykluczanie lub piętnowanie potrzebujących.

Zależy im na budowaniu lokalnej wspólnoty, w której jest miejsce dla wszystkich. Także dla takich, którzy nigdy nie będą w stanie funkcjonować całkowicie samodzielnie. – Możemy zamykać oczy i udawać, że ich nie widzimy, ale to nie znaczy, że ci ludzie znikną – mówi Tomasz Lisiecki, były dziennikarz i korespondent wojenny, dziś właściciel agencji PR. – Żyjemy w jednym mieście i oni są jego częścią. Jeśli komuś żyje się lepiej, może naprawdę małym kosztem pomóc komuś, kto ma gorzej.

A wszystko to bez ocen, porównań, mierzenia swoją miarą, która w żaden sposób nie przystaje do czyjegoś życia. Tomek zwraca również uwagę na to, że pomaganie innym sprawia, że rośnie nasze własne poczucie wartości. I nie ma w tym niczego złego. To sytuacja zwycięska dla wszystkich. Potwierdzają to słowa starszej kobiety w mundurze harcerskim, która podczas gali wręczenia nagród Stukot’56 (to nagroda upamiętniająca bohaterów Czerwca ’56 i wyróżniająca osoby propagujące wartości, o które upominali się protestujący robotnicy) powiedziała do organizatorów zbiórki tak: „Dziękuję za to, co robicie. Ja też dobrze się czuję, gdy mogę zrobić coś dla innych. Dzięki temu całe życie chodzę uśmiechnięta”.

Ludzkiej twarzy nabiera również lokalny biznes, który angażuje się w Żądamy Chleba, wystawiając w swoich lokalach puszki i sprzedając torby z hasłem akcji. W ten sposób przedsiębiorcy pokazują, że są częścią poznańskiej społeczności. W tym roku do działań włączyły się rzemieślnicze piekarnie – Schlebiać, Chlebak, Chlebszy, kawiarnie i restauracje – Bardzo, Vandal Cafe, Mówish Mash, pracownia ceramiczna Gliniana Kula, a także znane osoby, jak bohaterka Poznańskiego Czerwca Aleksandra Banasiak, aktorka Renata Dancewicz, trener tenisa Bogdan Dzudzewicz, barber Adam Szulc czy dr Agnieszka Jankowiak-Maik, historyczka, edukatorka i infulencerka, znana jako Babka od histy. Ta ostatnia w mediach społecznościowych promuje akcję swoim zdjęciem z torbą Żądamy Chleba, którą można kupić w piekarniach. Miejsce, w którym zrobiła to zdjęcie nie jest przypadkowe, to ulica Kochanowskiego, gdzie w czasach PRL-u mieścił się Urząd Bezpieczeństwa, postrach ówczesnych mieszkańców i mieszkanek.

Dziś niedaleko znajduje się Skwer Trzech Tramwajarek, upamiętniający Marię Kapturską, Helenę Przybyłek i Stanisławę Sobańską, które niosły biało-czerwony sztandar na czele demonstracji w czerwcu 1956 roku.

m.walkowiak_żądamy chleba
Michał Walkowiak | foto arch. pryw.
t.lisiecki_żądamy chleba
Tomasz Lisiecki | foto arch. pryw.

Ten pomnik przypomina nam o fundamentalnych wartościach – mówi Agnieszka Jankowiak-Maik. – „Żądamy chleba” było postulatem robotników strajkujących w czerwcu 1956 roku, bo w tamtym okresie brakowało go wszystkim. Dziś to również akcja charytatywna. Nadal bowiem nie każdy człowiek ma możliwość zjedzenia ciepłego posiłku. To duży problem społeczny, o którym się nie mówi, gdyż jest niewygodny, a przecież jako społeczeństwo możemy pomóc go rozwiązać.

W domu Michała Walkowiaka, dyrektora w Społecznej Inicjatywie Mieszkaniowej „KZN – Zachodni”, działania angażują całą rodzinę. Co roku w rozwożeniu puszek, ulotek i toreb pomagają mu dzieci. Same się zgłaszają, dzięki temu spędzają razem wartościowo czas. Dzieci widzą tatę w gronie zaufanych przyjaciół, z którymi może zrealizować nawet najbardziej szalony pomysł. Obserwują również to, że społeczeństwo nie jest jednolite, ludziom różnie się w życiu układa, nigdy nie w czarno-białych kolorach, raczej we wszystkich odcieniach tęczy. – Dziesięcioletni syn powiedział mi, że robię dobrą robotę i przyniósł od dawna odkładaną w skarbonce stówę, prosząc, żebym kupił coś dobrego potrzebującym ludziom. Poryczałem się – przyznaje Michał i dodaje: – My tych ludzi nie oceniamy, nie pytamy o przyczyny znalezienia się w kryzysie. Wiemy, że sami nie chcielibyśmy się w nim znaleźć.

Przez pięć lat organizowania akcji Żądamy Chleba Tomek, Jacek i Michał zebrali około 100 tys. zł. To łączna kwota z puszek i zbiórki internetowej, która w tym roku odbywa się na portalu Pomagam.pl. Zakładany cel wirtualnej zrzutki to 15 tysięcy.

Tyle, ile mniej więcej wystarczy na dwa, trzy miesiące wydawania posiłków przez Zupę na Głównym. Tylko w zeszłym roku organizacja wydała ich ponad 13 tysięcy. Wolontariusze spotykają się co tydzień w sobotę, w siedzibie stowarzyszenia na Wildzie i wspólnie gotują. Jedni obierają ziemniaki, drudzy smarują masłem chleb. W sumie powstaje z tego: sto litrów zupy, dwieście kanapek i dziesiątki pęcherzy na dłoniach. Ciasta pieką w domach działacze i przyjaciele organizacji. Co jakiś czas zgłaszają się pracowniczki i pracownicy firm, którzy przychodzą pomóc w ramach wolontariatu, a jeśli po gotowaniu mają siły i chęci, jadą na dworzec wydawać posiłki. Zwykle towarzyszy temu wzruszenie (gdy słyszą pełne wdzięczności podziękowania) i zaskoczenie (gdy odkrywają, że większość ludzi doświadczających bezdomności i ubóstwa nie różni się wyglądem od nich).

20250721_200417
Wioletta Bogusz, przewodnicząca Stowarzyszenia Zupa na Głównym | foto Paulina Jęczmionka-Majchrzak
1000006207
Agnieszka Jankowiak–Maik | foto Jacek Polewski

Czasem spotykam się z opiniami, że pomaganie wymaga dużego zaangażowania i nakładu środków – mówi Michał Walkowiak. – My staramy się pokazać, że nie zawsze trzeba sięgać gwiazd i wydawać tysiące złotych. Można pomagać w ramach codziennego funkcjonowania, dzielić się z potrzebującymi symboliczną kwotą i symbolicznym chlebem. „Żądamy Chleba” prawie siedem dekad później wcale nie oznacza tylko historii, pomników i kwiatów. Dotyczy codzienności wielu z nas. Chleb jako symbol wciąż porusza, sięga do głębokich, podstawowych wartości, otwiera drzwi i serca. Wielokrotnie podczas wydawania posiłków na Dworcu Zachodnim osoby doświadczające bezdomności, rozmawiając ze streetworkerami, otwierają się i decydują na pierwszy krok, by uwolnić się z kryzysu. Bo inne hasło Poznańskiego Czerwca – „Chleba i wolności” – też wciąż w ludziach żyje.

Zupa na Głównym zapewnia osobom potrzebującym dalszą pomoc. Co wtorek w jej wildeckiej siedzibie na odbywają się dyżury socjalne. Każdy może przyjść po poradę do pracownika socjalnego, psychologa, psychiatry.

Rozmawiają, szukają rozwiązań, pomagają wyrobić dokumenty, zapisać się na terapię uzależnień, odnaleźć rodzinę. Często przychodzą osoby poznane podczas wydawania posiłków albo streetworkingu (to tzw. pedagogika ulicy, metoda pracy socjalnej polegająca na bezpośrednim kontakcie z ludźmi przebywającymi w miejscach niemieszkalnych). Zupa na Głównym ma czworo streetworkerów. Poznane podczas patroli streetworkingowych kobiety przychodzą także co środę na zajęcia w ramach świetlicy tylko dla pań. Stowarzyszenie prowadzi również cztery mieszkania treningowe, w których osoby wychodzące z kryzysu uczą się na nowo funkcjonować w społeczeństwie i dążą do usamodzielnienia. Części z nich się udaje, część dalej potrzebuje wsparcia z powodu wielu deficytów i zaburzeń.

W większości przypadków nie byłoby to możliwe, gdyby nie zaspokojenie pierwszej potrzeby – kromki chleba i miski gorącej zupy. Wychodzenie z kryzysu często trwa latami, a zaczyna się od małych kroków i powiedzenia: nie walcz o lepszą przyszłość, ale o lepsze popołudnie. Żądamy Chleba to lepsze sobotnie popołudnie dla dwustu osób. Zbiórka trwa do końca sierpnia, warto do niej dołączyć.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!