
British Film Festival
Kino Muza w Poznaniu
12-16 listopada 2024 r.
PROGRAM
British Film Festival jest kobietą. Jest przez kobiety wymyślony i przez nie w dużej mierze zarządzany. Zawiadują nim filmoznawczynie, kulturoznawczynie i filmowe programerki, którym zależy na pokazywaniu dorobku twórczyń zarówno popularnych, jak i tych mniej znanych. Po frekwencyjnym sukcesie pierwszej edycji (pięć tysięcy sprzedanych biletów), poprzeczka zawieszona jest wysoko. Jak wysoko? – Bardzo, bo wciąż zależy nam na pokazywaniu kina artystycznego i przede wszystkim humanistycznego, które prezentuje specyficzne spojrzenie na społeczno-polityczne problemy i wyzwania dzisiejszej Wielkiej Brytanii. Nasz rozwój w tym roku wyznaczają trudne tematy, silne kobiety i wyczekiwane przedpremiery – mówi współtwórczyni i rzeczniczka prasowa festiwalu, Karolina Kulig.
Festiwali poświęconych kinematografii brytyjskiej jest na świecie kilka, choćby w amerykańskim San Francisco czy francuskim Dinard. Można powiedzieć, że British Film Festival, którego pomysłodawczynią jest kierowniczka należącego do Estrady Poznańskiej Kina Muza Dorota Reksińska, powstał właśnie po to, by tę festiwalową lukę w naszej części Europy wypełnić. Stali bywalcy Muzy tylko na to czekali. – Poznaniacy bardzo lubią kino brytyjskie, co widać w statystykach. Kiedy dwa lata temu pokazywaliśmy Wredne liściki, błyskotliwą komedię z Oliwią Colman w roli głównej, Muza pobiła wszystkie możliwe rekordy frekwencyjne w skali polskich kin, wyprzedzając nawet multipleksy. To dało nam do myślenia – wspomina Karolina Kulig.
Gdy w ubiegłym roku ekipa BFF dopiero pracowała nad tożsamością debiutującego wydarzenia, nikt nie przypuszczał, że w zaledwie kilka miesięcy uda się spełnić marzenie o sprowadzeniu do Polski jednej z najważniejszych postaci współczesnego kina brytyjskiego.
Lynne Ramsay odwiedziła jednak Poznań, a pierwsze nazwisko z festiwalowej listy marzeń zostało odhaczone. Kto jest następny w kolejce? – Pytając ludzi o pomysł na retrospektywę brytyjskiego reżysera, najczęściej słyszymy Ken Loach albo Mike Leigh. Jako organizatorki chciałyśmy jednak wyjść poza konwencjonalne wyobrażenia o kinie z Wysp. Tym bardziej że zależy nam na wspieraniu wybitnych reżyserek i pokazywaniu ich dorobku poznańskiej publiczności – wyjaśnia Kulig.

Kadr z filmu „The Prime of Miss Jean Brodie” (1969), reż. Ronald Neame | foto mat. pras.
W tym roku zaplanowane są dwie retrospektywy: reżyserska i aktorska. Bohaterką tej pierwszej jest kobieta renesansu Sally Potter – dziś niemal osiemdziesięcioletnia już angielska reżyserka, scenarzystka, a także kompozytorka i wokalistka, której twórczość zaskakuje feministycznym zacięciem, literacką wrażliwością oraz interdyscyplinarnym charakterem. Potter tworzy filmy, odkąd skończyła czternaście lat. Jej pierwsze amatorskie dzieła powstały na kamerze 8mm, którą sprezentował jej wujek. Z czasem pasja do dokumentowania rzeczywistości stała się jej małą obsesją. Rzuciła szkołę w wieku szesnastu lat, by w pełni poświęcić się kinu. Imała się różnych zajęć, dołączyła do londyńskiej grupy młodocianych entuzjastów filmu, realizując w zespole swoje pierwsze eksperymentalne krótkie metraże. Tańca i choreografii uczyła się w London School of Contemporary Dance, gdzie poprzez kamerę odkrywała, jak rusza się i zmienia ludzkie ciało.
BFF pokaże osiem produkcji Potter – od feministycznego debiutu fabularnego The Gold Diggers, przez zmysłową i autobiograficzną Lekcję Tanga, aż po kultowego dla światowego kina queerowego Orlanda.
Pierwszy z wymienionych był przez dekady niedostępny w szerokiej dystrybucji, a stanowi dzieło emblematyczne dla całej twórczości Sally Potter – z jednej strony bardzo artystycznej, lirycznej i niesionej dźwiękiem, z drugiej, żeńskocentrycznej i zaangażowanej politycznie. Potter, pod względem liczby wyreżyserowanych filmów, plasuje się tuż za nagrodzoną Oscarem filmowczynią Muriel Box. Jeśli Angielka z powodzeniem będzie kontynuować swoją karierę, może przejąć od Box miano najbardziej płodnej reżyserki w Wielkiej Brytanii. Biorąc pod uwagę, że pracuje właśnie nad kolejnym dziełem, Almą z Pamelą Anderson i Dakotą Fanning w rolach głównych, ma na to całkiem duże szanse.

British Film Festival 2024 | foto mat. pras.
Talent Sally Potter jako choreografki i muzycznej performerki wyraźnie widać w poetycko zrealizowanej Lekcji Tanga, w której reżyserka po raz pierwszy i jedyny wciela się w jedną z głównych ról. Ta romantyczna oda do tańca i przypadkowych relacji, robi wrażenie nie tylko ze względu na hipnotyzujące aranżacje Lindsay Cooper i kręcącą piruety kamerę, ale także niezwykle kameralny i klimatyczny sposób prowadzenia narracji. Kunszt operowania muzyką i słowem Potter zaprezentuje zresztą osobiście w Poznaniu na wspólnym odsłuchu jej płyty Anatomy.
Najważniejszym punktem jej retrospektywy okaże się zapewne pokaz poetyckiego i subwersywnego zarazem melodramatu kostiumowego Orlando. Słynną powieść Virginii Woolf Potter przeczytała jako nastolatka.
Już wtedy, oczami wyobraźni, widziała metamorfozę Orlanda opowiedzianą językiem kina. Po trzech dekadach od premiery filmu, Potter spotka się z poznańską widownią, by porozmawiać o kulisach powstawania tej nagradzanej produkcji oraz wspólnie zastanowić się, czy jej dzieło przetrwało próbę czasu. Dominika Stachowiak, entuzjastka kina brytyjskiego, filmoznawczyni i pracowniczka Kina Muza, twierdzi, że tak: – Historia Orlanda jest wciąż aktualna i podatna na wszelkie społeczno-kulturowe interpretacje. Postać stworzona przez Woolf wychodzi poza sztywne ramy patriarchalnej rzeczywistości, dlatego dziś moglibyśmy nazwać ją osobą niebinarną czy gender fluid. Dla wielu queerowych widzów film Sally stanowi zwierciadło ich tożsamościowych rozterek oraz najskrytszych pragnień. Pytanie powinno brzmieć więc nie czy, ale dlaczego przetrwał próbę czasu.

Sally Potter | foto mat. pras.
Kulturowe tabu od ćwierć wieku wciąż przełamuje także Billy Elliot (2000), którego jubileuszowy pokaz w przestrzeni Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu wyprzedał się w godzinę. Duże zainteresowanie dramatem Stephena Daldry’ego może świadczyć o tym, że ten brytyjski klasyk nadal bawi i wzrusza, dodając otuchy młodej widowni w trudach dążenia do wolności i spełnienia marzeń. – Billy wychodzi poza oczekiwane role społeczne, zrywając z toksyczną męskością, która była w środowisku klasy robotniczej dosyć powszechna. Daldry pokazuje także, że pod archetypem twardego górnika od zawsze kryła się pewna queerowość– mówi Dominika Stachowiak.
Gwiazdą aktorskiej retrospektywy została natomiast na tegorocznym BFF jedna z najwybitniejszych brytyjskich aktorek szekspirowskich, laureatka dwóch Oscarów i pięciu nagród BAFTA, Maggie Smith.
Choć zmarłą w 2024 roku artystkę wielu Polaków kojarzy głównie jako Profesor Minerwę McGonagall, należy pamiętać, że Smith przez niemal siedem dekad stworzyła wiele ikonicznych, budzących podziw ról. – Bliżej było jej do aktorki charakterystycznej niż aktorki-kameleona. Wszystkie jej postaci miały jakiś punkt wspólny, nigdy nie były filigranowymi panienkami, a kobietami z charakterem i charyzmą. Jej teatralny rodowód robi wrażenie do dziś. Nikt tak nie grał Desdemony jak Maggie Smith – opowiada Stachowiak.

British Film Festival 2024 | foto mat. pras.
Wśród sześciu tytułów z sekcji tą młodą, a więc mniej znaną w Polsce twarz Maggie Smith zobaczymy chociażby w dramacie Pełnia życia panny Brodie (1969). Za rolę wyzwolonej, kształtującej młode umysły nauczycielki z konserwatywnej szkoły, Smith zgarnęła pierwszego Oscara. Prywatne zajęcia (1984) odsłonią z kolei komediowe oblicze emanującej brytyjskim humorem aktorki. – W biurze śmiejemy się, że mogłybyśmy obrać drogę na skróty, pokazując na festiwalu serię filmów o Harry’m Potterze i tym sposobem mieć pełne sale. Zależy nam jednak na tym, by widzowie poznali korzenie Maggie i zobaczyli, jakie role uczyniły z niej wielką artystkę – podkreśla Karolina Kulig.
Duch jeszcze jednej znakomitej Brytyjki unosi się nad drugą edycją festiwalu i jest nią Jane Austen. Z okazji obchodów 250. rocznicy urodzin pisarki, w Bazarze Poznańskim odbędzie się pokaz Dumy i uprzedzenia w reżyserii Joe Wrighta – filmu, który na nowo rozbudził fascynację twórczością Austen wśród spragnionych nostalgii milenialsów.
Powieści Austen najczęściej adaptowano w stylu klasyków literatury angielskiej, a więc w nurcie kina dziedzictwa częściej skupiającego się na koronkach, draperiach i eleganckich kołnierzykach niż emocjach i fabule. Wright z tym zwyczajem zerwał, oddając ducha twórczości Austen, z wrażliwością i rozmachem opowiedział historię o dojrzewaniu młodej kobiety, której uczuciowe rozterki rezonują z publicznością do dziś. Warto jednak pamiętać, że postać Pana Darcy’ego wyrządziła popkulturze sporo krzywdy, utrwalając w głowach młodych kobiet nierealistyczny obraz relacji damsko-męskich. Postawą Darcy’ego, którą rzeczywiście warto naśladować, jest natomiast jego gotowość do zmiany. Elisabeth nie łudzi się, że go naprawi, bo wie, że może to zrobić tylko on sam.

Josephine Botting, programerka sekcji Five o’clock na British Film Festival 2024 | foto mat. pras.
Jane Austen nie pisała romansów, choć jej powieści oraz filmowe adaptacje w dużej mierze skupiają się na związkach i rozstaniach. Dwa i pół wieku temu nie dało się jednak mówić o kobietach bez wspomnienia o małżeństwie, które dla wielu z nich było jedynym sposobem na utrzymanie rodziny. Dlatego niektóre postawy bohaterek Austen mogą wydawać się nam dziś obce lub nieco irytujące. Dominika Stachowiak: – Jane Austen określiłabym nie tyle feministką, co kobietą postępową. Wspierała ideę wyzwolenia kobiet, ale w granicach obowiązujących wówczas norm i zakazów. Jej bohaterki odnajdują szczęście i wyzwolenie w ramach instytucji małżeństwa. Nie są skandalistkami, które stwierdzają nagle, że nie potrzebują męża. Nie, one chcą wyjść za mąż, ale za kogoś, kogo pokochają. I to, w pewnym stopniu, możemy uznać dziś za rewolucyjne.
BFF może w tym roku pochwalić się także wyjątkową współpracą z British Film Institute, który partneruje sekcji Five o’clock poświęconej kinu dziedzictwa i hermetycznemu światu brytyjskiej arystokracji.
Pięć tytułów, które dla poznańskiej publiczności wybrała wieloletnia kuratorka BFI National Archive, Josephine Botting, z krytyczną refleksją oddają ducha dawno minionej epoki. Prywatne życie Henryka VIII Alexandra Kordy (1933), Wielkie nadzieje Davida Leana (1946), Zakochane kobiety Kena Russella (1969) czy Kontrakt rysownika Petera Greenawaya (1982) to klasyczne opowieści o ludzkich żądzach, kobietach i władzy. Nie brakuje w nich także humoru i artystycznej kontrkulturowości.

British Film Festival 2024 | foto mat. pras.
Programowanie festiwali dla zagranicznej publiczności to z jednej strony intelektualnie nęcące zadanie, a z drugiej misja obarczona sporą odpowiedzialnością. – Analizowanie historii swojego kraju jest zawsze niezwykle kuszące, zwłaszcza że istnieje wiele sposobów i narzędzi, by to robić. Można historię celebrować, ale można ją też krytykować, odrabiając lekcję z przeszłości, która może okazać się cenna dla kolejnych pokoleń. W British Film Institute mamy jedno z największych archiwów filmowych na świecie, dlatego bardzo cieszy mnie, że polski festiwal daje publiczności szansę zobaczenia części tych materiałów na dużym ekranie – mówi Josephine Botting.
Jak sama przyznaje, możliwość przyjazdu do Poznania i obserwowania reakcji widowni na filmy, należy do najważniejszych sprawdzianów, ale też do największych przyjemności jej pracy jako programerki.
Gdy pytam Josephine, czy po dwudziestu siedmiu latach pracy w archiwach wciąż natrafia na zapomniane postaci kina, odpowiada: – Bardzo często. Kiedy programuję i zapowiadam dany film, szczegółowo go analizuję. Odkrywam wówczas, że w dużej mierze pracowały przy nim kobiety – jako projektantki kostiumów, scenografii czy ukryte scenarzystki. To właśnie im poświęcam najwięcej uwagi, ponieważ o wielkich męskich gwiazdorach mówi się najgłośniej. Zapominamy, jak wiele mniej widocznych, lecz kluczowych osób kreatywnych współtworzy sukces filmu i jak często są nimi kobiety. Wygląda więc na to, że organizatorki British Film Festival mają co robić nie tylko w tym roku, ale i kolejnych latach.