
Drwal. Historie o męskości
Centrum Kultury Zamek w Poznaniu
6 września – 30 listopada 2025 r.
Drwal – prezentowana w Centrum Kultury Zamek wystawa – podejmuje refleksję nad ideą męskości. W przestrzeni budynku, który sam w sobie stanowi manifestację władzy, prezentowane są prace krytycznie odnoszące się do autorytaryzmu, dominacji oraz przemocowo narzucanych norm, zakorzenionych w konserwatywnych wzorcach męskości. Punktem wyjścia dla tej opowieści staje się postać inicjatora budowy Zamku Cesarskiego, Wilhelma II, „chłopca z niepełnosprawnością wychowywanego na pruskim dworze, który stał się egotycznym władcą napędzanym kolonialnymi kompleksami i jednym z ojców chrzestnych Wielkiej Wojny. Po jej zakończeniu i klęsce Niemiec, został zmuszony do abdykacji i wyjazdu z Rzeszy. Skończył jako polityczny i moralny bankrut w majątku Doorn, w północnej Holandii. Tam Wilhelm II nazywany był drwalem z Doorn, ponieważ własnoręcznie ścinał siekierą drzewa w okolicznych lasach. Pomimo niedowładu lewej ręki wycinkę traktował bardzo poważnie – jako ostatni bastion własnej męskości i sprawczości. W 1929 roku miał na koncie 20 000 ściętych drzew” – pisze kurator wystawy, Przemysław Jędrowski.
Drwal to projekt wielowątkowy – wystawa i cykl wydarzeń realizowanych z imponującym rozmachem. Większość prezentowanych prac powstała specjalnie na potrzeby tej ekspozycji.
Artystki i artyści przyjęli zaproszenie do refleksji nad problemem postawionym w centrum przez kuratora, czyli trwaniem modeli męskości zakorzenionych w militarnych organizacjach i kolonialnych ambicjach XIX wieku. Powstały dokumentalne projekty, rzeźby, instalacje, cykl warsztatów oraz pojedyncze prace wykorzystujące różnorodne media, wspólnie wchodzące w dialog zarówno z przestrzenią historycznego zamku, jak i z ideami, które są z tym miejscem nierozerwalnie związane.

Drwal. Historie o męskości | foto M. Kaczyński | Centrum Kultury ZAMEK
Dodatkowo kurator zadbał o przestrzeń, w której kolejne prace zostają szeroko skomentowane przez samych twórców. To szczególnie wartościowe, ponieważ prezentowana sztuka daleka jest od prostej ilustracji, otwierając się na różnorodne interpretacje i oddziaływania. Gdy zaintryguje nas któryś wątek, możemy skorzystać pomocy przewodnika. Na Spotify znalazły się wywiady z każdą artystką i każdym artystą. Nie tylko kontekstualizują oni swoje realizacje, ale odnoszą się do problemu męskości, który został tu ustawiony w centrum uwagi. Arti Grabowski opowiada o walce ze sobą, jaką prowadził przy okazji pracy nad performansem (na Pustyni Błędowskiej, w kowbojskim kostiumie przez dobę oczekiwał na pojedynek z urojonym wrogiem). Dorota Nieznalska, w kontekście pracy adaptującej pruskie pikielhauby, komentuje stereotypy męskości i ich historyczne analogie. Honza Zamojski podgląda przyrodę i dzieli się refleksjami na temat obecności zwierząt w sztuce. Krystian Daszkowski opowiada o pracy nad dokumentalnymi zdjęciami z codzienności osób transpłciowych. Całość rozbudowanego kuratorskiego projektu dopełnia cykl wykładów, warsztatów i działań edukacyjnych, tworząc warunki do tego, by poddać męskość dalszej gruntownej refleksji.
Wilhelm II w tej konstelacji zdarzeń zajmuje centralną pozycję. Traktowany jest jak uosobienie władzy, kontroli i kolonialnych ambicji, które sztuka XX i XXI wieku na przeróżne sposoby starała się rozchwiać, unieszkodliwić lub zrównoważyć.
Widmo Wilhelma staje się więc punktem odniesienia albo uogólnionym modelem wszelkich systemów władzy opartych na nierównościach płci. Jego rojenia o potędze mogą się okazać czystym szaleństwem, święte racje głoszone z dumą zmieniają się w bełkot, a przemoc wzywa do stawienia jej oporu.
Prace trzynaściorga artystek i artystów pozwalają zweryfikować tak rozumianą, często karykaturalną męskość. Pomagają ją rozbroić lub podważyć utrwalone stereotypy. Zdarza się też, że proponują alternatywne wizje porządku społecznego – modele świata, w którym przeróżne, niejednoznaczne tożsamości mogą współistnieć. Padają również pytania: czy sama dyskusja o męskości nie została zbudowana na błędnych założeniach? Czy nie należałoby raczej porzucić uproszczonych schematów, na których opiera się nasze myślenie o rolach płciowych i zamiast tego uważniej przyjrzeć się temu, jak realnie porządkujemy naszą rzeczywistość?

Drwal. Historie o męskości | foto M. Kaczyński | Centrum Kultury ZAMEK
Najciekawsze w kontekście współczesnych modeli męskości są właśnie te realizacje, które podążają za tą ostatnią intuicją. Konfrontując się z rzeźbami Olafa Brzeskiego, rysunkowymi relacjami z drzewami Krzysztofa Maniaka czy rejestracją życia wilków autorstwa Honzy Zamojskiego, stajemy wobec rzeczywistości, która nie mieści się w prostych podziałach i nie daje się wyjaśnić intuicyjnie. Prace tego rodzaju nie ilustrują żadnej gotowej tezy, raczej starają się zdestabilizować uproszczenia, na których opiera się nasze rozumienie męskości. Tak się dzieje w pracy Karola Radziszewskiego, artysty, który wprowadził sztukę gejowską w Polsce do mainstreamowego obiegu i od lat zajmuje się problemem reprezentacji, norm oraz postaw definiujących męskość w różnych społecznych kontekstach.
Ciepły, letni dzień. Dwaj młodzi mężczyźni leżą na łące w pełnym słońcu, rozebrani do pasa. Jeden z nich wspiera się na łokciu, drugi opiera o jego biodro. Wśród zielonej trawy i żółtych kwiatów pojawiają się fioletowe i czerwone plamy farby, nałożone bezpośrednio na powierzchnię zdjęcia. Te same plamy zakrywają również twarze bohaterów. Malarska ingerencja zapewnia im anonimowość ale jednocześnie dba o utrzymanie tego samego, lekkiego charakteru całego obrazu. Konwencja erotycznej scenki rodzajowej opiera się na zabawie z kolorami, słońcem i nagością.
Karol Radziszewski w Mon chéri Soviétique pracuje z setkami podobnych fotografii, wykonanych na początku lat 90. XX wieku we Wrocławiu, wokół funkcjonującej tam jeszcze wtedy radzieckiej bazy wojskowej. Niektóre portrety są niemal formalne, w pełnym umundurowaniu, cytują tradycyjne wizerunki żołnierzy.
Inne to precyzyjnie zaplanowane kompozycje, w których młodzi mężczyźni wchodzą w rodzaj gry z fotografem i z własną cielesnością. W końcu są tu i zdjęcia nieukrywające niczego, towarzyszące aktom seksualnym. W filmie, stanowiącym element tej pracy, starszy mężczyzna czaruje opowieścią o relacjach jakie się zawiązywały w latach 90., zanim radzieckie oddziały ostatecznie opuściły Polskę. Mówi o podrywaniu tych chłopaków, w większości heteroseksualnych, którzy bezczynnie spędzali miesiące w koszarach, śmiertelnie znudzeni. Mówi o przechodzeniu przez dziurę w płocie, płaceniu za seks wódką i trampkami, o przygodach, libacjach, pożądaniu, nadużyciach, o mężczyznach, którzy polując na żołnierzy zjeżdżali tu z innych miast. Zdjęcia wykonał nieżyjący już dziś autor, który pozostanie anonimowy. Nie tylko zapraszał on żołnierzy do tej wizualnej zabawy, ale też prowadził pedantyczną kronikę ich imion i nazwisk, adresów, stopni wojskowych… Takie archiwum w 2021 roku Karol Radziszewski wydobył na światło dzienne z depozytu Lambdy, gdzie pozostawało ukryte w obawie przez homofobicznymi atakami.

Drwal. Historie o męskości | foto M. Kaczyński | Centrum Kultury ZAMEK
Na wystawie Drwal wizerunki radzieckich wojskowych bohaterów swoich czasów zdobią teraz ściany Zamku Cesarskiego. Te same mury, które nosiły propagandowe portrety pruskich i nazistowskich dowódców, muszą dziś unieść kampowe reprezentacje wojskowości. Ale najciekawsze w tych obrazach wydaje się to, że są wizualnym zapisem pewnej niejednoznacznej męskości, która nie mieści się w oficjalnych wymogach, i która stała się możliwa dzięki istnieniu specyficznych społecznych warunków, mimochodem stworzonych właśnie przez armię. W okolicy radzieckich koszar żołnierze podejmowali działania niedające się łatwo podporządkować prostemu podziałowi: gej/hetero. „Bliżej im do seksworkingu niż do wypełniania narzuconych z góry norm zachowania, przypisanych do sztywnych seksualnych tożsamości” – przekonuje w rozmowie z kuratorem Karol Radziszewski.
Z kolei Iza Tarasewicz, powracając do klasycznych pytań zawartych w eseju Donny Haraway, zastanawia się nad figurą cyborga. Na pierwszym piętrze historycznej części zamku pojawiają się jej stalowe stworzenia, zbudowane niczym scyzoryki szwajcarskiej armii.
Przypominają roboty albo samobieżne mechaniczne psy wykorzystywane przez współczesne wojska. Składają się z ramion o kształtach przywodzących na myśl narzędzia lub wytrychy, sprawiają wrażenie podporządkowanych jakiejś utylitarnej, groźnej i zarazem niezrozumiałej funkcji. Ich forma odbija jednocześnie pewne detale otoczenia. Wchodzą w harmonijny dialog z metalowymi barierkami schodów prowadzących na kolejne piętra zamku, naśladują haki, na których wiesza się płaszcze przed wejściem do kina czy na koncert. W nowy sposób materializują elementy architektury zaczerpnięte z cesarskiego zamku, ale przetworzone, rozwinięte, uwspółcześnione. Jednocześnie – jako militarne cyborgi – całkowicie odrywają się od podziału na to, co „męskie” i „kobiece”. Ich istnienie podporządkowane nie jest już logice płci, lecz funkcji, systemu, przetrwania.
W przypadku pracy Honzy Zamojskiego dialog z otoczeniem zamku toczy się nieco inaczej. Na potrzeby ekspozycji powstało wideo zmontowane z nagrań fotopułapek działających na terenie Puszczy Noteckiej i Puszczy Zielonki.
Zarejestrowane nocą materiały portretują życie rodziny wilków, dostarczając danych badawczych dla Stowarzyszenia Wilk oraz badaczy z Uniwersytetu Warszawskiego. Kamery zaspokajają po części ludzką ciekawość, pozwalając podglądać życie istot zupełnie innych niż my. Z drugiej strony, oferują wgląd w ich codzienność zgodnie z wrażliwością obserwatora, który nie narzuca zwierzętom swojej woli. Jego celem nie jest ingerencja, podporządkowanie ani kontrola, lecz zrozumienie przy możliwie najmniejszym wpływie na ich świat. W tej perspektywie wilki nie są symbolem czegokolwiek i nie pełnią żadnej funkcji poza tym, że są same dla siebie.

Drwal. Historie o męskości | foto M. Kaczyński | Centrum Kultury ZAMEK
Historyczny kontekst, w którym znalazła się ta rejestracja, narzuca jednak zupełnie inną perspektywę. Sala Jesionowa, w której odbywa się projekcja, pełna jest nazistowskiej symboliki. W otoczeniu ideologii rasy, wilk może być co najwyżej alegorią dominującego stworzenia w leśnej hierarchii albo dowodem na konieczność eliminowania słabszych. Faszystowska logika zaprzęga go do swojej skrzywionej mitologii. Okazuje się też, że te same lasy, w których Zamojski umieścił swoje kamery, były niegdyś terenem łowieckim Wilhelma II. Żyjące tam zwierzęta pełniły wtedy funkcję zasobu, trofeum, a nierzadko – tak jak wilki – po prostu szkodnika. I choć oba te historyczne konteksty – faszystowski i pruski – są dziś obecne w przestrzeni zamku, artysta proponuje zupełnie inną, współczesną formę relacji z przyrodą – opartą na uważności i szacunku, która nie potrzebuje odwoływać się do żadnej z dawnych narracji.
Oprócz męskości, powracającym elementem wystawy jest więc problematyczna i niejednoznaczna relacja z przeszłością oraz strategie, jakie przyjmujemy, by nadać sens odziedziczonym modelom pojmowania świata.
Przemysław Jędrowski pisze: „Historia i postać cesarza jest tu trupem w szafie, ideą patriarchalnego świata, która choć anachroniczna i skompromitowana, wciąż z tej szafy wyłazi, powracając w nowych wojnach i polityczno-społecznych porządkach”. Problem polega jednak na tym, że owa historyczna postać Wilhelma sama w sobie nie jest tak naprawdę dla całej wystawy szczególnie interesująca. Wystarczające jest, że się pojawia jako symbol. Dlatego pytanie, czy faktycznie aktualny dziś staje się ten sam rodzaj wartości i modeli tożsamościowych, pozostaje otwarte.
Narracja obecna na wystawie proponuje świetny przegląd metod rozbrajania mitów, ale bardzo szybko przechodzi do porządku dziennego nad pytaniem, jak te mity były konstruowane w historycznych realiach, jak porządkowały świat i co najważniejsze – czy dziś budowane są analogicznie mity? Charakter przemocowych, autorytarnych strategii sprawowania władzy i kształtowania tożsamości, również tych płciowych, nie był przecież identyczny w trakcie pierwszej wojny światowej, różnił się w III Rzeszy i w czasach powojennych.
I tu pojawia się pewna wątpliwość. Z jednej strony prezentowane na wystawie prace skutecznie rozbrajają historyczne mity, skupiając się na detalach określonych realiów czasowych i demaskując pochodzące stamtąd uproszczenia. Z drugiej jednak strony, sama wystawa nie ucieka od analogicznych skrótów myślowych. Wciąż obecna jest na niej stereotypowa, ponadczasowa wizja męskości, trwająca niezmiennie od zawsze, uosabiana przez Wilhelma II i jego zamek. Choć mamy do czynienia z nowym kontekstem i nowymi czasami, cień tej dawno przebrzmiałej wyobraźni nadal tu straszy.

Przemysław Jędrowski, kurator wystawy | foto Krystian Daszkowski
Tymczasem to, co dziś znajduje się za oknem zamku, stawia przed nami zupełnie inne wyzwania i rozwija się w kostiumach dalekich od tych noszonych przez Hohenzollernów. Mimo to, na wystawie nie znajdziemy zbyt wiele refleksji nad współczesnymi formami autorytarnej męskości. Nie dowiemy się też nic o odradzającej się nostalgii za „tradycyjnym modelem rodziny” czy całym szeregiem fenomenów charakteryzujących umacniający się zwrot konserwatywny. Te kwestie chowają się za figurą Wilhelma II – na tyle odległą i jednoznaczną, że trudno uznać ją za realnie prowokacyjną. Nikogo nie uraża, nikomu nie zagraża. Owszem, obecne na wystawie strategie – takie jak krytyka feministyczna, queerowy pastisz czy zwrot w stronę przyrody – oferują narzędzia oporu, reagują na konkretne problemy i sytuacje. Ale czy będą skuteczne również dziś, w obliczu nowych, kształtujących się właśnie konserwatywnych modeli męskości?
Warto się tu zatrzymać się przy jeszcze jednej pracy – Dziwactwach Magdaleny Starskiej, która najsilniej na tej wystawie sprzeciwia się logice historycznych analogii. Artystka zaprosiła do udziału w warsztatach publiczność i zaproponowała, by za punkt wyjścia obrać inną historyczną część zamku – Hol Kolumnowy, który od 1966 roku zdobią panele Ryszarda Skupina, opowiadające martyrologiczną historię tysiąca lat oporu Wielkopolan przeciw niemieckiej dominacji.
Wóz Drzymały sąsiaduje z bitwą pod Grunwaldem, strajkiem dzieci wrzesińskich i nazistowską okupacją. Ta heroiczna opowieść militarno-narodowa, zakorzeniona w oficjalnym języku pamięci, zostaje w projekcie Starskiej rozbita na fragmenty, otwarte na osobistą interpretację dziesiątek ludzi uczestniczących w tym działaniu. Artystka pyta, czym wypełnił(a)byś dzisiaj taką opowieść? Jakimi działaniami i zdarzeniami należałoby uzupełnić patriotyczną płaskorzeźbę? Za każdym razem, gdy warsztat realizowany jest ponownie z nowymi uczestnikami, sens dziejów podlega nowym interpretacjom. Ktoś rysuje postać zagubioną w mieście podczas wyprowadzania psa, na innym szkicu grupa ludzi angażuje się w kolektywny wysiłek przeniesienia kanapy. Patetyczne sceny z pracy Skupina odbijają się więc w scenkach banalnych. Zamiast karabinu, rysunkowa postać trzyma wąż sikający wodą, a grupa ludzi legła na plaży, zamiast polec na polu bitwy.
Ani odwieczna męskość, ani naród, ani władza nie są tu punktami odniesienia. Zdarzenia, którym Starska pozwala wybrzmieć, są tylko epizodami zwykłego życia – nie dzieją się ani za, ani przeciw jakiejkolwiek dominującej narracji. Przeszłe modele tożsamościowe już nie straszą, przestały być warte jakiejkolwiek uwagi. Tymczasem to, co interesujące, dzieje się między ludźmi porządkującymi świat na nowo, po swojemu. I to właśnie w tej przestrzeni znajdziemy nowe kategoryzacje świata.