10 grudnia 2024
jedzenie

Grzeszmy w Gronie

Sugestię, by opisać Grono, przyjąłem bez większego entuzjazmu, siedziałem więc nieco naburmuszony, aż pojawiła się na stole perwersyjnie zarumieniona, gruba foccacia. A to był dopiero początek!
tekst MACIEJ NOWAK

Grono
ul. Święty Marcin 49
poniedziałek-czwartek 16:00-22:00
piątek 16:00-24:00
sobota 10:00-24.00
niedziela 10:00-22:00
sezonowy ogródek

Sugestię redaktora Urbaniaka, by opisać dla DYNKSA restaurację Grono na Świętym Marcinie przyjąłem bez większego entuzjazmu. Byłem tu kilka miesięcy temu na śniadaniu i przyznaję szczerze, że żadnych ciekawszych wrażeń nie zarejestrowałem. Ot, poranny rozpychacz żołądka we wnętrzu niepozostawiającym jakichś specjalnych wspomnień: dwa nieduże pomieszczenia z miejscami dla jakiejś trzydziestki gości, na jednej ze ścian spatynowana okładzina z blachy falistej ze starego kontenera, a witryna od strony Marcina przecięta deską-stolikiem, zza którego można przyglądać się ruchowi ulicznemu na naszej poznańskiej Lindenallee.

Siedziałem więc w Gronie nieco naburmuszony, nerwowo skrolowałem internet, by znaleźć inną gastromiejscówkę do zarekomendowania dynksterce. Nie chcę przecież ugrzęznąć w pierwszej dekadzie, gdy tryumfy święcił polski portal społecznościowy Grono.net, Nasza Klasa dopiero się rodziła, a o Facebooku krążyły tylko plotki między piszczącymi modemami. Nie miałem ochoty na podróż do przeszłości! To może dobry pomysł na film, ale nie na ekscytujący obiadek.

Grono 009
foto Grono
Grono 010
foto Grono

I oto w oknie wydawki pojawiła się wyłożona pergaminem tortownica ze świeżo wyjętą z pieca, perwersyjnie zarumienioną, obsypaną oliwkami i suszonymi pomidorami grubą, domową foccacią. Co to był za zapach!

Obezwładniający aromat gorącego jeszcze ciasta wywołał ślinotok, a w ślad za nim przełom w postrzeganiu tej miejscówki. Może warto dać jej jednak drugą szansę? Niczym Anna Patrycy z pewną taką nieśmiałością zajrzałem do menu i zacząłem zamawiać. Najpierw ostrożnie, trochę z niedowierzaniem, potem w rosnącym zdumieniu, by ostatecznie znaleźć się o krok od mojej ulubionej kwestii: „Poproszę o wszystko!”. Ale, ale, tak mogę się bawić w Warszawie, a nie w racjonalnym i oszczędnym Poznaniu. Tutaj byłoby to w złym guście, tutaj rządzi cnota szlachetnego umiaru. No dobra, nie ma co przynudzać, zaczynamy!

Najpierw zupa dnia, którą akurat była ogórkowa. Kocham ogórkową, ale gdy stanęła przede mną, w pierwszym momencie wpadłem w popłoch. To były kwaszeniaki w formie – uwaga, uwaga! – kremu. Brrrr, tej konsystencji wprost nie znoszę i już dawno sformułowałem tezę, że co niedogotowane to zmiksowane. Włożyłem łyżkę w zieloną pulpę poprzecinaną błyskawicami śmietanki i zostaję przy swoim zdaniu. Nie po to Dobra Pani Natura daje nam komplet trzydziestu dwóch kłów, siekaczy i trzonowych, żebyśmy ich nie używali. Jarzynowe przeciery jadałem kiedyś w szpitalu po wycięciu migdałków, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie jest to moja ulubiona konsystencja. Ale dobra, wiosłujemy dalej.

foto Grono

Tym razem na stół trafia miska pełna puszystego musu z fety (32 zł). Towarzyszy mu pokrojony w kostkę karmelizowany ciepły burak oraz posiekane drobno czarne oliwki. Crossowanie słodyczy i słonego, zimnego i gorącego zawsze dobrze działa, rozszerza gamę doznań, a tego my, znudzeni dwudziestego pierwszego wieku, poszukujemy żarliwie. I wtedy lądują przede mną frytki z polenty (22 zł), posypane obficie startym gran padano i kuszące domowym limonkowym majo. I tutaj nastąpił prawdziwy przełom w moim stosunku do tego lokalu. Skoro w Gronie mają na tyle fantazji, by trzymać na stałe w menu mało popularną w Polsce kaszkę kukurydzianą, poczułem, że moje uczucia wyrazi wyłącznie końcowa fraza z Casablanki, w której Humphrey Bogart mówi do Claude’a Rainsa: „To może być początek pięknej przyjaźni”.

Pozostajemy w klimatach Maghrebu i na stole melduje się sycąca sałatka z zielonej fasolki i soi (36 zł). Lekko pikantna, szczodrze obsypana prażonymi płatkami migdałów i karminem nasion granatu.

Podano ją na ciepło, co powoli rozpoznaję jako indywidualny styl tutejszej kuchni. Jeśli nie jecie mięsa, kontynuujcie przygodę w Gronie trzema chrupiącymi tacosami z tofu i pomidorową salsą, która apetycznie spływa nam po paluszkach (39 zł). Jak ma nie spływać, skoro tacosy jemy łapkami i nie ważcie się sztućcami, bo to będzie grzech ciężki, którego w powadze kościoła kulinarnego odpuścić nie dam rady! Kto się naprawdę grzeszyć nie boi, niech zamówi wersję z duszoną wieprzowiną i smakowicie oblizuje dłonie z tłustego, lepkiego sosu (42 zł).

fot Grono

W stolicy Pyrlandii nie może oczywiście zabraknąć pyr. Pracują tu na ziemniakach gastronomicznych, którymi szczerze gardzę, ale w tym akurat przypadku gotów jestem zarządzić chwilową amnestię. Okraszono je bowiem przysmażonym, rozkosznie tłuściutkim guanciale, czyli – mówiąc po ludzku – podgardlem wieprzowym (34 zł). Jego obecność na talerzu zamienia mnie w pokorne jagnię, oczom nadaje kształt i wielkość talerzyków, a z krtani wydobywa zalotne gruchanie. Zwierzoczłekoptakoupiór. Nie może być inaczej skoro pyraskom towarzyszą jeszcze grzyby duszone w śmietanie.

Temu opierać się nie warto, bo i tak rady nie dacie. Tej rozkoszy trzeba się oddać na całego.

Zostajemy w krainie grzybów i nabiału, a przede mną ląduje brioszka załadowana protekcyjną porcją kurek w śmietanie (36 zł). Złocista, rozkoszna drobnica polskich lasów, kryjąca się wstydliwie pośród mchów i igliwia jest jednocześnie jednym z najwspanialszych klejnotów naszej natury. Kocham kurki i mam nadzieję, że one kochają mnie. Gdyby było inaczej miałbym złamane serce. Brioszka pokryta jest skarmelizowanym cukrem, oprócz grzybiąt kryje też w sobie zieloną fasolkę i starty parmezan. Następny epizod tej coraz bardziej wyuzdanej uczty to pokrojony w kostkę i usmażony, ciepły jeszcze korzeń selera (27 zł). Jego ziemisty smak skonfrontowany został ze świeżością jabłka i pora, pokrojonych w julienne. Do tego palone masło, miód tymiankowy i kubeczki smakowe po prostu wariują z rozkoszy. To jest zbyt dobre, jak mawia się we Francji.

369322658_853579973112446_8516912365004823121_n
foto Grono
363409263_836104501526660_6698200200578822209_n
foto Grono
286998244_705856297532645_6501129748941600618_n
foto Grono
Kopia grono-jesien2024-13
foto Grono

Na finał zamówiłem cottage pie (39 zł). To jeden z moich ulubionych przysmaków, danie z udokumentowaną kilkusetletnią tradycją, kulinarna arka przymierza między Albionem a francuskim Oktagonem. Składa się z szarpanej wołowiny zapieczonej pod kołderką z ziemniaczanego puree. Klasyczną, nieśmiertelną strukturę wzbogacono w Gronie o sos pomidorowy i zieloną fasolkę, co rozumiem, jako autorską sygnaturę szefowej kuchni Wiktorii Kaszuby. Szanuję jej wysokiej klasy profesjonalizm, te dania po prostu same się jedzą i mają miłą antyanorektyczną objętość. Z jednym wszak zgodzić się nie mogę. Dlaczego do cudownej wiejskiej zapiekanki dorzucono brutalnie garść kukurydzy z puszki? Mdła słodycz psuje klasyczną kompozycję tego dania. Precz z kukurydzianą konserwą! Precz, precz, precz!

Skoro dobrnęliśmy do finału otworzył się przed nami sezam słodkiego. To premia dla wszystkich uczciwie konsumujących, złoto dla zuchwałych.

Najpierw w tej roli wystąpił wytrawny sernik z gorgonzoli ze wsparciem mascarpone, twarogu i gran padano (24 zł), a całą serową paczkę wsparły dodatkowo kruszonka ze słonych krakersów i konfitura z moreli. Lubię takie wywracanie na nice codziennych przyzwyczajeń, to otwiera zupełnie nowe perspektywy. Ahoj, przygodo! Drugi deser (bo po co jeść jeden, skoro można dwa) pozostał w bardziej konwencjonalnej gamie smaków, ale też rozsadził system. A było to crumble, czyli śliwki duszone w słodkim winie, zapieczone pod kruszonką orzechową (34 zł). Przyklęknij narodzie Wielkopolski, wznieś ku szaremu jesiennemu niebu hymn pochwalny na cześć tego cuda, które śmiało konkurować może w kategorii słodkie z rogalem świętomarcińskim. Brzmi bluźnierczo? I bardzo dobrze! Grzeszmy, jedzmy i przekraczajmy wszelkie granice. Grono świetnie się do tego nadaje.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!