28 listopada 2024
historia
książka

Jaka Róża, taki cierń

Tablica upamiętniająca Różę Luksemburg pojawiła się Poznaniu w 1966 roku i jest dzisiaj jedynym miejscem w przestrzeni publicznej w Polsce, które poświęcone jest tej słynnej rewolucjonistce.
tekst MIKE URBANIAK
Róża Luksemburg 1905 | domena publiczna (Wikimedia Commons)

Weronika Kostyrko
Róża Luksemburg.
Moim domem jest cały świat

Wydawnictwo Marginesy

Spotkanie autorskie o książce odbędzie w Centrum Kultury Zamek 20 lutego 2025 r.

 

Na Zachodzie, szczególnie w Niemczech, jest fetowana przez lewicę. Ma pomniki, jej imię noszą ulice, ciągle powstają jej nowe biografie. W Polsce, miejscu swych narodzin i dorastania, skazana została na damnatio memoriae, stając się personifikacją zdrady narodowej. Drugą, obok poznańskiej, poświęconą jej tablicę, kazał skuć w 2018 Przemysław Czarnek, ówczesny wojewoda lubelski. Wisiała na fasadzie kamienicy w Zamościu, gnieździe rodzinnym Luksemburgów. Dzisiaj ostała się już tylko poznańska tablica o treści: W TYM DOMU MIESZKAŁA W MAJU 1905 RÓŻA LUKSEMBURG.

Długo musieliśmy czekać na biografię Róży Luksemburg po polsku. Napisała ją w końcu Weronika Kostyro, była dziennikarka Gazety Wyborczej i ongiś jej korespondentka w Niemczech. To już druga książka biograficzna tej autorki, pierwszą popełniła pięć lat temu. Nosi tytuł Tancerka i Zagłada – poświęcona jest Poli Nireńskiej, kobiecie o życiu fascynującym i tragicznym. Wychodzi więc na to, że Weronikę Kostyrko na dobre zainteresowały kobiety o życiorysach zasupłanych, niejednoznacznych, żeby nie powiedzieć palimpsestowych. Biografia Róży Luksemburg jest na to kolejnym dowodem.

Urodzona w 1871 roku Róża, była od małego postacią doprawy nietuzinkową. Z racji długiego chorowania, leżąc w łóżku, nauczyła się szybko pisać i czytać.

Te dwie umiejętności plus trzecia – wielki talent oratorski, staną się podstawą jej późniejszego funkcjonowania, gdy zostanie w czasach szwajcarskich studiów (w Polsce kobiety nie mogły wtedy studiować) socjaldemokratyczną działaczką, a wkrótce rewolucjonistką. Bo tym głównie zajmowała się całe życie Luksemburg: czytaniem, pisaniem i mówieniem. Czytała w rzeczy samej jak opętana, pochłaniając wiedzę z zupełnie różnych dziedzin: od botaniki do ekonomii. W pochłanianiu wiedzy o świecie pomagało jej to, że była poliglotką wędrującą swobodnie między polskim, angielskim, niemieckim, rosyjskim i francuskim. Pisała równie dużo, więc Weronika Kostyrko musiała się zmierzyć z całą jej rozległą twórczością publicystyczną. Wiemy też z doniesień prasowych, że potrafiła przemawiać, jak mało kto, porywała tłumy mówiąc zarówno do intelektualnej wierchuszki socjalistycznej, jak i do prostych robotników fizycznych. Potrzebowała zwykle tylko jakiegoś podwyższenia, żeby ją widziano, bo nie miała nawet metra pięćdziesięciu.

Róża Luksemburg 008
Szamarzewskiego 21 | foto Łukasz Gdak
Róża Luksemburg 007
Szamarzewskiego 21 | foto Łukasz Gdak
Róża Luksemburg 006
Szamarzewskiego 21 | foto Łukasz Gdak

O tym, jaką była porywającą mówczynią świadczy choćby policyjny raport z 1903 roku, sporządzony po jej przemówieniu do robotników w Chodzieży. Na takich wiecach socjalistów zawsze były pruska policja. Jeden z policjantów tak bardzo porwał występ Luksemburg, że zaczął klaskać. Wkrótce, jak pisze Wernika Kostyrko, Róża wysłała na komisariat kartę pocztową o treści: „Szkoda, że człowiek tak wrażliwy jak Pan jest w policji, lecz byłaby jeszcze większa szkoda, gdyby policja straciła kogoś tak ludzkiego. Proszę już więcej nie klaskać”.

Róża Luksemburg nie była, jak uważa wielu, komunistą. Była socjalistką, socjaldemokratką, marksistką, rewolucjonistką. Nie pełniła żadnych funkcji w żadnej komunistycznej partii, a jednak została w Zamościu „zdekomunizowana”, a dokładnie poświęcona jej tablica.

Wygumkowywana jest u nas oczywiście za swoje poglądy dotyczące niepodległości Polski, którą uważała za „szkodliwą mrzonkę”. Jej sprzeciw brał się oczywiście z internacjonalistycznego światopoglądu gardzącego nacjonalizmem (nacjonalizm = kapitalizm), podkreślającego, że najważniejsze jest wyzwolenie i upodmiotowienie klasy robotniczej. Luksemburg uważała, że niepodległość Polski przynieście znaczne pogorszenie sytuacji robotników, bo suwerenna Polska zostanie odcięta od wielkiego rynku zbytu Cesarstwa Rosyjskiego. Nie mówiąc już o tym, że niepodległość Polski może przynieść tylko wielka wojna, a Luksemburg była zawziętą pacyfistką. Nie chodzi tu oczywiście o usprawiedliwianie czy pochwalanie poglądów Czerwonej Róży, tylko wyjaśnienie jej perspektywy, bo w Polsce uważa się ją za „nienawidzącą Polski komunistkę”, a to zwyczajnie nieprawda.

Szamarzewskiego 21 | cyryl.poznan.pl | MKZ w Poznaniu

Jej marksistowska formacja intelektualna nie doceniała jednak siły nacjonalizmu. Luksemburg zwyczajnie nie mieściło się w głowie, że Polacy chcą po prostu odzyskać swój kraj bez względu na koszt, że sytuacja robotników jest drugorzędna wobec niepodległości. Polacy nie byli tu zresztą wyjątkiem, o czym Luksemburg przekona się, kiedy wybuchnie I wojna światowa. Czerwona Róża była w szoku, że socjaliści z kolejnych europejskich krajów na pierwszym miejscu stawiają swoją przynależność narodową, że robotnicy walczą z robotnikami. Wielka Wojna zmiotła i jej marzenie o internacjonalistycznym proletariacie, i ją samą – bardzo brutalnie. Zlinczowana przez Freikorps, paramilitarną i nacjonalistyczną soldateskę, dostała kulę w łeb, po czym jej drobne ciało wrzucono do jednego z berlińskich kanałów.

Róża Luksemburg była bezwzględną wyznawczynią wolności słowa. Uważała, że wolność wyrażania poglądów, dyskusja i polemika są fundamentami życia społecznego i politycznego.

Problem polegał na tym, że nieco inaczej widziały to zarówno władze niemieckie, jak i rosyjskie, które korzystały z każdej okazji, by przyciąć nieco Czerwoną Różę. Po raz pierwszy w życiu została za to, co pisze, skazana w 1901 roku przez sąd w Poznaniu. Oskarżono ją o obrazę pruskiego ministra do spraw wyznań i oświecenia publicznego Conrada von Studta i zasądzono karę w wysokości stu marek. Co ciekawe, Róża Luksemburg, występująca wielokrotnie przeciwko agresywnej germanizacji w pruskim zaborze, została wtedy skazana za – uwaga! – obronę polskości, bo w jednej z broszur pisała tak: „Nie pierwszy to już zamach pruski na nasz język i naszą narodowość. Od lat przeszło dwudziestu krok za krokiem rząd ruguje język polski ze szkół poznańskich, usuwa żywioł polski z urzędów, z życia publicznego, obraca stumilionowe fundusze na kolonizację, tj. zniemczenie naszych okolic, stara się gwałtem przeflancować Niemców, chłopów i rzemieślników, na polską ziemię, a wszystko z zawziętością i wytrwałością godną lepszej sprawy”.

Róża Luksemburg | fot. Karl Pinkau | Stadtgeschichtliches Museum Leipzig

W Poznaniu bywała parokrotnie i na krótko, między innymi w 1903 roku, co upamiętnia tablica na kamienicy przy Szamarzewskiego. Odsłonięto ją tuż przed 1 maja 1966 roku, oczywiście z okazji niezwykle ważnego w Polsce Ludowej Święta Pracy. Komuniści podpinali Luksemburg pod swoją narrację, robiono z niej męczennicę komunistyczną, nawet Feliks Dzierżyński miał w swoim gabinecie jej zdjęcie, chociaż jej poglądy (od upodmiotowienia klasy robotniczej do wolności słowa) nie miały nic wspólnego z totalitarnym, sowieckim komunizmem. Nie jest zresztą tajemnicą, że Róża Luksemburg pozostawała w ostrym sporze w Leninem.

Ale wszystkie te niuanse, jak uważa wielu, są drugorzędne, więc rzeczoną tablicę od czasu do czasu ktoś w Poznaniu dewastuje, najczęściej poprzez oblanie farbą.

Szamarzewskiego 21 | foto Łukasz Gdak

Ostatnia bytność Róży Luksemburg w Wielkopolsce związana jest, a jakże, z więzieniem. Jesienią 1916 roku została internowana we Wronkach, gdzie miała dwupokojowy domek z ogródkiem. Karmiono ją tam dobrze, mogła właściwie robić, co chce, więc – jak to ona – „czytała jak dzika”. Czytała i pisała o nowym wspaniałym świecie. Wymarzonym świecie niemieckiej socjaldemokracji, który się gwałtownie rozpadł, zanim zdążył powstać. Pływające w kanale ciało Róży Luksemburg było tak naprawdę pierwszym akordem nadchodzącego nazizmu, w którym Żydówka-Polka-socjalistka nie miałaby i tak żadnych szans. A czy upamiętniająca ją tablica na Jeżycach powinna zostać? Niech każdy odpowie sobie sam. Najlepiej do lekturze znakomitej książki Weroniki Kostyrko Róża Luksemburg. Domem moim jest cały świat.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!