Jednogłośnie najlepsi

Warszawska pracownia architektoniczna WXCA weszła do Poznania z przytupem i chyba bardzo jej się tu spodobało. Miastu również.
tekst JAKUB GŁAZ
foto mat. pras.

MIASTOTWÓRCY
autorski podcast Jakuba Głaza
o architekturze i przestrzeni miejskiej Poznania
Posłuchaj!

Zaczęła się przestrzenna rewolucja! Między Starym Miastem a Cytadelą, sześćset metrów od Starego Rynku, trwa od stycznia budowa, która znacząco odmieni teren u stóp Wzgórza Świętego Wojciecha, który od dziesięcioleci był dostępny fragmentarycznie, rzadko lub wcale. Tam, gdzie przed laty poznaniacy ślizgali się na lodowisku Bogdanka, powstaje Muzeum Powstania Wielkopolskiego. Obok ruszyły zaś pierwsze prace nad adaptacją i rozbudową Starej Rzeźni, zapraszającej kiedyś na kilka godzin w weekendy z okazji pchlego targu.

Otwarcie Muzeum zaplanowano na grudzień 2026 roku. Na Rzeźnię poczekamy znacznie dłużej. Koniec prac podzielonych na etapy może nastąpić w pierwszej połowie lat trzydziestych. Zabytkowe chlewnie, obory, ubojnia i obiekty administracji obrosną wtedy stawianymi gęsto nowymi budynkami i zmienią się w kompleks usługowo-mieszkalny. Dokładny projekt jest jeszcze w opracowaniu, bo właściciel – firma Vastint – musiał odchudzić lansowaną przez siebie koncepcję sprzed dwóch lat. Miejscy planiści uniemożliwili (na szczęście) prawie całkowite oddzielenie Starej Rzeźni i Wzgórza Świętego Wojciecha rzędem masywnych bloków. Dzięki temu w nowej zabudowie powstanie szeroka przerwa, a w niej – zielony plac między Wzgórzem a Rzeźnią, na osi jej głównego wejścia. Spod Wzgórza łatwo da się dostrzec poprzemysłowe zabytki, a z Rzeźni – Wzgórze.

Wreszcie, co ważne, gdy za dwa lata staniemy na placu, zobaczymy z niego od strony ul. Północnej cztery proste pawilony Muzeum Powstania Wielkopolskiego. Otoczą one okrągły dziedziniec, połączony z parkiem rozciągającym się pod Wzgórzem. Ten zadrzewiony teren po zakładach spirytusowych „Polmos” stanie się wreszcie ogólnodostępny właśnie dzięki muzealnej inwestycji. Co więcej, z parku schodami będzie można wspiąć się na Wzgórze, tuż przy klasztorze karmelitanek bosych. Przez muzealny obszar da się też przejść przyjemną trasą ze Starego Miasta, przez ulicę Bóżniczą w stronę Cytadeli.

„Budynek muzeum i przestrzeń wokół niego ma wychodzić naprzeciw potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem i wspólnego działania, czyli tych wartości, które między innymi zdecydowały o sukcesie powstania wielkopolskiego”tłumaczyli architekci z warszawskiej pracowni WXCA, która jest autorem muzealnego założenia.

Biuro to w ciągu ostatniej dekady przebojowo weszło do czołówki cenionych i nagradzanych polskich firm architektonicznych. Uchodzi za speca od muzeów. Projektuje też wysoko oceniane budynki edukacji i kultury, przestrzenie publiczne, a ostatnio – wspólnie z pracownią SAWAWA – olbrzymią dzielnicę mieszkaniową na terenie po FSO na warszawskim Żeraniu. Najnowsze realizacje WXCA to otwarte w zeszłym roku w stolicy Muzeum Historii Polski oraz Muzeum Wojska Polskiego na Cytadeli, Ogrody Ulricha na Woli oraz ukończona tej wiosny bardzo udana rewaloryzacja Pola Mokotowskiego.

Wcześniej WXCA zasłynęła prostym i nastrojowym pawilonem muzealnym w podwarszawskich Palmirach i wyłonionym w konkursie projektem Europejskiego Centrum Edukacji Geologicznej Uniwersytetu Warszawskiego w Chęcinach. Oba obiekty nominowano do najbardziej prestiżowej europejskiej nagrody architektonicznej Miesa van der Rohe. Podobnie jak w przypadku innych projektów WXCA, tak i tu zwracały na siebie uwagę dopracowana prostota, wysokiej jakości materiały i dobrze przemyślane wkomponowanie w kontekst z dużym szacunkiem dla otoczenia i przyrody.

„Czasami mamy przywilej projektować w tak niezwykłej przestrzeni, że każda ingerencja wydaje się jakimś nadużyciem (…). Dla nas myślenie kontekstem jest tak naturalne, jak oddychanie. Prace projektowe zawsze zaczynamy od analizy tego, co dzieje się wokół przyszłego obiektu, chcemy poznać miejsce, jego historię, zrozumieć jego ducha, wyczuć klimat. To jest niezbędne” – mówiła w 2020 roku Marta Sękulska-Wrońska z WXCA Małgorzacie Tomczak w miesięczniku „Architektura&Biznes”.

foto mat. pras.

Takie podejście widać w większości projektów WXCA. Nie ma w nich miejsca na spektakularny efekt. Jest za to przestrzeń dla rozwiązań wpisanych zarówno w gęstą miejską tkankę, jak i otwarte zielone tereny. WXCA celuje w formy ponadczasowe, opierające się zmiennym modom.

W przypadku gmachów publicznych można w pewnym stopniu uznać pracownię za odległą duchową spadkobierczynię słynnego Bohdana Pniewskiego, który przed wojną oraz po niej projektował ważne instytucjonalne obiekty o prostych i nowoczesnych, a jednocześnie dostojnych i masywnych formach.

Tak znaczący dorobek i projektowa dojrzałość WXCA kłócą się trochę z metryką pracowni. W porównaniu z uznanymi polskimi projektantami biuro jest stosunkowo młode. Powstało w 2007 roku, założone przez Szczepana Wrońskiego i Wojciecha Condera („W” i „C” w nazwie biura to pierwsze litery nazwisk założycieli oddzielone literą X, by nie tworzyć niefortunnego skrótu). Po trzech latach dołączyła do nich Marta Sękulska-Wrońska. Dziś WXCA to duże biuro z niemal osiemdziesięcioosobowym zespołem, w którym – jak deklarowali w przytaczanym wywiadzie szefowie biura: „Koncepcję wypracowujemy na bazie autorskiej wspólnoty idei. Nie ma znaczenia staż, wiek doświadczenie każdy może być współautorem”.

To otwarte podejście można uznać za jedno ze źródeł sukcesu. Innym jego katalizatorem mógł być też (poza talentami i determinacją architektów) światowy kryzys z 2008 roku, który zaczął się chwilę po otwarciu pracowni. Spowodowany nim brak zleceń skierował uwagę młodych projektantów w stronę architektonicznych konkursów. To był strzał w dziesiątkę. Ludzie z WXCA szybko dowiedli swoich umiejętności. W 2008 roku bardzo słabo znana wtedy pracownia zaistniała zajmując drugie miejsce w znaczącym konkursie na lotniczy terminal w podlubelskim Świdniku. Rok później nastąpił widowiskowy triumf w prestiżowym konkursie na wspomniane tu już wojskowe muzeum w stolicy. „Patrząc z perspektywy czasu nasze decyzje o założeniu własnej pracowni i starcie w konkursie na Muzeum Wojska Polskiego naprawdę mogły wydawać się szalone. Szczęście jednak sprzyja odważnym” – komentował w wywiadzie Szczepan Wroński.

I rzeczywiście, szczęścia nie zabrakło. WXCA zwyciężała później (lub stawała na podium) w licznych konkursach na obiekty i przestrzenie publiczne. Oprócz wspomnianego już centrum ekologicznego w Chęcinach, pierwszą nagrodę dostały projekty muzeów Książąt Lubomirskich we Wrocławiu i Ziem Wschodnich Dawnej RP w Lublinie, Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, czy zagospodarowania fragmentu Bulwarów Wiślanych w Warszawie. Wreszcie przed rokiem nadszedł triumf w znaczącym, ale i najbardziej kontrowersyjnym konkursie kraju – na projekt odbudowy Pałacu Saskiego.

foto mat. pras.

Poza dobiegającą właśnie końca przebudową kieleckiego teatru, pozostałe koncepty czekają na realizację. Podobnie było w Poznaniu, gdzie niemal pięć lat dzieli rozstrzygnięcie konkursu z 2019 roku i tegoroczne wbicie pierwszej łopaty pod budowę Muzeum Powstania Wielkopolskiego. Inwestycja ruszyła dopiero gdy przejął ją od miasta, dysponujący odpowiednimi funduszami, Wielkopolski Urząd Marszałkowski, we współpracy z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Szacowany koszt budowy wzrósł bowiem ze 150 milionów złotych przed sześcioma laty, do 380 milionów (razem z urządzeniem wystawy) w zeszłym roku. Udało się, choć skala budżetu wywołuje również sceptyczne, a nawet krytyczne głosy.

Z kim rywalizowała WXCA w Poznaniu? W dwuetapowym konkursie organizowanym przez Wielkopolskie Muzeum Niepodległości wzięły udział pięćdziesiąt trzy pracownie. Do finału WXCA trafiła z pięcioma innymi biurami, w tym z tak znanymi, jak KWK PROMES Roberta Koniecznego i pracownia JEMS Architekci (w Poznaniu znana wtedy z nowego skrzydła Biblioteki Raczyńskich, biurowców PIXEL i koncepcji urbanistycznej kompleksu Nowy Rynek). Zwycięstwo było wyraźne, bo jury kierowane przez Bolesława Stelmacha, znanego lubelskiego architekta oraz szefa Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki, nie przyznało nikomu drugiego miejsca, a trzecie zdobyli ex aequo wspomniani już JEMS Architekci i poznańska pracownia Consultor. Sędziowie konkursowi wydali werdykt jednogłośnie i docenili „propozycję włączenia w siedzibę Muzeum publicznej przestrzeni dla mieszkańców Poznania oraz wrażliwość na historyczny kontekst przestrzenny”.

Wygraną pracą WXCA wkroczyło triumfalnie do Poznania niemal po raz pierwszy. Niemal, bo w 2011 roku młoda wtedy pracownia wykazała się w skromniejszej, ale precyzyjnej materii, modernizując pod okiem konserwatorów zabytkowy Dworzec Letni. Oczywiście w przypadku Muzeum Powstania Wielkopolskiego, służby konserwatorskie również miały wiele do powiedzenia, bo choć lodowisko z lat 60. XX wieku zabytkiem nie było, cały obszar jest cenny architektonicznie i symbolicznie. Pod liczącym osiemset lat gotyckim kościołem św. Wojciecha mieści się krypta ze szczątkami znaczących osobistości regionu, a nieco dalej – cmentarz Zasłużonych Wielkopolan i spektakularny pomnik Armii Poznań. Na stokach Cytadeli znajdują się z kolei żołnierskie cmentarze, a na nich również groby powstańców.

W tak wrażliwym i zróżnicowanym otoczeniu uznanie zyskało zatem kameralne podejście do tematu – rozbicie muzeum na cztery niewielkie bryły połączone wspólną podziemną przestrzenią. Placówka nie będzie zatem krzykliwym akcentem i przestrzenną barierą. Łatwo da się przez nią przejść po godzinach otwarcia. Szczeliny między bryłami skadrują widoki na kościół
św. Wojciecha. Cieszyć oko mają również otaczające muzeum drzewa z dużą wrażliwością zachowane przez projektantów. Dziedziniec ma z kolei służyć integracji, wydarzeniom, spotkaniom, wymianie myśli i większym przedsięwzięciom, które mogą rozlewać się na przyległy park. Planowany jest tu też dyskretny akcent wodny i możliwe będzie urządzenie sezonowego lodowiska, co nawiąże do tafli rozebranej Bogdanki. Są też odleglejsze w czasie odniesienia, które zdaniem architektów, mają być zakodowane w kształcie dziedzińca.

„Proponując taki układ przestrzenny, przypominamy o początkach naszego państwa, o grodach i osadach, w których tworzyły się pierwsze społeczności” – mówił Adam Mierzwa, współautor projektu.

Z żywym, otwartym placem muzeum nie otrze się zatem o martyrologiczną ciężkość, choć proste bryły mogą wydawać się na pierwszy rzut oka „betonowymi bunkrami”. Nic bardziej mylnego. Każda „kostka” ma inny kształt i gabaryt. Ich urozmaiceniem są też pochylone w różne strony jednospadowe dachy. Odmienne są elewacje, układ okien – nieregularny, a duże przeszklenia otwierają się na plac i umożliwiają przestrzenne oraz funkcjonalne przenikanie się wnętrz oraz otwartej przestrzeni.

foto mat. pras.

W wykończeniu elewacji architekci zaszyli przy okazji ciąg dalszy opowieści o początkach państwa wpisanej w kształt placu. Dolne partie ścian zostaną wykończone surowym kamieniem, nawiązującym do pierwszych stałych budowli na naszych ziemiach. Im wyżej (czytaj: współcześniej) kamienna okładzina ma być gładsza. Trudno nie dostrzec, że takie wytłumaczenie (czy na pewno konieczne w przypadku tego muzeum – faktura elewacji broni się i bez niego) architekci pożyczyli od samych siebie. Podobną, znacznie bardziej rozbudowaną i lepiej uzasadnioną, warstwową narrację zastosowali na elewacjach Muzeum Historii Polski.

A co znajdziemy w środku poznańskiej placówki? W kontraście do surowych kamiennych brył, wnętrze ma mieć cieplejszy, bardziej przytulny charakter. Mowa oczywiście o zaprojektowanych przez WXCA holu, salach konferencyjnych, biurach i innych przestrzeniach, których nie zajmie wystawa stała. Przewidziano na nią około trzydziestu procent powierzchni (trzy tysiące metrów kwadratowych), a jej projekt został wybrany w osobnym konkursie, rozstrzygniętym jesienią zeszłego roku. Wygrała go pracownia Trias AVI. Jury doceniło przejrzystość, czytelność, dobór rozwiązań wystawienniczych oraz ostrożne dozowanie multimediów. W kwestiach ideowych wskazano na wyeksponowanie „elementu współdziałania i społecznego zaangażowania, niezbędnego do sukcesu w pracy i w walce”.

Słowo „praca” pojawiło się w werdykcie nieprzypadkowo, bo podzielona na sześć sekwencji wystawa ma opowiadać nie tylko o powstańczym zrywie, ale też o życiu pod zaborami, działaniach, które utorowały drogę do zwycięstwa oraz międzywojennym Poznaniu ze szczególnym wyeksponowaniem Powszechnej Wystawy Krajowej.

Czy taki zakres wystawy będzie wystarczającym magnesem? Nawet w szerszym kontekście samo powstanie może nie mieć takiej siły przyciągania, jak nieudany warszawski zryw z 1944 roku. Tym bardziej, że brakuje artefaktów z epoki, które – w obawie przed represjami – powstańcy przezornie niszczyli w czasie drugiej wojny światowej. Szkoda zatem, że – jak dotąd – muzealnicy nie wsłuchali się w głosy, by powstanie było pretekstem do znacznie szerszej opowieści o wolności i niepodległości. O tym czym one są, jak je zdobywać i utrzymywać. W jaki sposób dobrze wykorzystać zwycięstwo i pielęgnować odzyskaną wolność – nie tylko w Polsce. Pozostaje nadzieja, że te uniwersalne tematy atrakcyjne również dla gości spoza kraju, wybrzmią silnie na wystawach czasowych.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, efekty ocenimy w styczniu 2027 roku. Wraz z otwarciem muzeum i wystawy nie zakończy się jednak prawdopodobnie poznańska przygoda pracowni WXCA. W lipcu, gdy największa w Polsce wiertnica kończyła palowanie gruntu pod muzeum, warszawskie biuro zwyciężyło w kolejnym poznańskim konkursie: na nowy budynek Akademii Muzycznej w miejscu dawnego kina Olimpia. Również i tym razem werdykt jury był jednogłośny. Mamy zatem kolejny dobry projekt zasługujący i na realizację i zupełnie osobną opowieść.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!