Normalność

Naprawdę nigdy nie rozumiałem tej polskiej konieczności posiadania wroga. Nam to do niczego nie jest potrzebne, w mieście chcemy mieć przyjaciół.
Z ARKIEM KLUKIEM, prezesem Grupy Stonewall, rozmawia MIKE URBANIAK
Arek Kluk, prezes Grupy Stonewall | foto Michał Sita

Grupa Stonewall to największa organizacja LGBT+ w Poznaniu i jedna z najważniejszych w Polsce. Powstała w 2015 roku. Jest organizatorem Poznań Pride, największego w kraju festiwalu LGBT+ i wielu innych inicjatyw. Jej okrętem flagowym jest Lokum Stonewall, queerowa klubokawiarnia w masztalarni Zamku Cesarskiego. Od tego roku organizacja przyznaje Cegły Stonewall, poznańskie nagrody LGBT+.

 

Mike Urbaniak Inny Poznań. Rozmowy z osobami LGBT+
Wydawnictwo Miejskie Posnania
KUP KSIĄŻKĘ!

Dziesięć lat to dużo?
Jeśli spojrzeć na to z perspektywy historii ruchu LGBT+, to niedużo. Z naszej polskiej perspektywy to już sporo, a z poznańskiej to cała wieczność, bo Poznań dekadę temu i dzisiaj to zupełnie różne miasta. W tym roku odbędzie się u nas XXI Marsz Równości, dziewiąty organizowany przez Grupę Stonewall, którą – warto dodać – w dużej mierze tworzą osoby, które były w niej od początku. Jesteśmy więc jeszcze młodymi, ale już weteranami.

Co byś umieścił na liście waszych sukcesów?
Największym jest to, jak obecnie wygląda Poznań pod kątem queerowości, emancypacji osób LGBT+, otwartości i współpracy między społecznością a instytucjami miasta. Na ten ogólny sukces składały się inne, współtworzące go: od robionego już przez Stonewall marszu, w którym wziął udział prezydent Jacek Jaśkowiak, do wprowadzenia w zeszłym roku do Rady Miasta Zuzanny Bartel, wówczas członkini zarządu Stonewall. Przeszliśmy więc długą drogę i podczas tej wędrówki zdążyliśmy otworzyć knajpę, Lokum Stonewall, zawiesić tęczowe flagi na tramwajach, stworzyć z doktorem Tomaszem Rojewskim Przychodnię Stonewall, zorganizować setki wydarzeń i wiele projektów pomocowych, edukacyjnych czy kulturalnych.

Wasze sukcesy różnią się o tych, które mają organizacje LGBT+ w innych miastach?
Szczerze powiedziawszy, nie obserwuję ich aż tak dokładnie, bo jestem tak zarobiony naszymi rzeczami w Poznaniu, że nie bardzo mam czas na nic innego. Mogę się tylko opierać o opinie ludzi, którzy mówią, że udało nam się zbudować w naszym mieście coś wyjątkowego i kompleksowego, bo robimy wszystko – integrujemy, bawimy, pomagamy, lobbujemy, produkujemy, edukujemy, zajmujemy się profilaktyką zdrowotną etc. Warto pamiętać, że ciągle jesteśmy jedyną organizacją LGBT+ w Polsce, która ma klubokawiarnię. W dodatku taką, która stała się miejscem spotkań wszystkich, nie tylko queerowych osób. Przychodzą do nas politycy, dziennikarze, artyści czy biznesmeni, ludzie naprawdę różnych profesji, w różnym wieku, z różnych baniek. Wydaje mi się, że przejęliśmy rolę niegdysiejszej Meskaliny na Starym Rynku, knajpy, która była rodzajem miejskiej agory.

Bardzo mnie to cieszy, bo pokazuje, jakie znacznie ma w Poznaniu queerowa społeczność, ale też oznacza, że umówienie się na kawę czy wino w queerowym klubie nie jest w Poznaniu niczym nadzwyczajnym. To się chyba nazywa normalność.

Sama nie przyszła.
To jest ta nasza słynna poznańska praca organiczna, zarówno tych, którzy byli przed nami, jak i tych zaangażowanych w ramach inicjatyw Stonewall i innych, bo nie jesteśmy w mieście jedyni. Dekadę temu wychodziliśmy na ulice miasta, żeby rozdawać pączki w tłusty czwartek i w taki sposób poznawać ludzi, pokazywać się, a dzisiaj, kiedy robimy w grudniu świąteczne spotkanie, przychodzi na nie prezydent i przewodniczący Rady Miasta. Czegoś podobnego nie ma chyba w żadnym innym mieście. I nie chodzi o to, że musimy się we wszystkim zgadzać, a to, że możemy się spotkać w miłej atmosferze, porozmawiać, pożartować. Myślę, że samo to jest dzisiaj w tak spolaryzowanym świecie wielką wartością.

Wręczone niedawno po raz pierwszy Cegły Stonewall mają doceniać tych, którzy budują taki właśnie Poznań?
Dokładnie po to je stworzyliśmy. Nawiązujemy w ten sposób do naszej nazwy, a więc historycznych wydarzeń w nowojorskim barze Stonewall, kiedy to mająca już dość przemocy i dyskryminacji społeczność LGBT+ wywołała rebelię i w stronę policji poleciały cegły.

Dzisiaj w Poznaniu nie musimy na szczęście rzucać w nikogo cegłami, również w policję, z którą znakomicie nam się współpracuje. Cegły Stonewall nie służą do rozróby, tylko do budowania otwartego dla wszystkich miasta.

Miasto chyba to docenia?
Myślę, że bardzo, że czuje wyraźnie wkład naszej społeczności w to, żeby w Poznaniu żyło się przyjemniej, ale też cieszy się z pozytywnego wizerunku miasta, który bez wątpienia współtworzymy. Szczególnie intensywnie w czasie trwającego niemal cały czerwiec, tworzonego przez nas festiwalu Poznań Pride, który, współorganizowany przez Estradę Poznańską, jest współfinansowany przez miasto kwotą 400 tysięcy złotych. Organizacje LGBT+ w innych miastach mogą o podobnym wsparciu tylko marzyć. Miasto Wrocław, dla porównania, wspiera tamtejszy marsz równości kwotą 10 tysięcy złotych.

Na fali sukcesów Grupy Stonewall pytano cię nieraz, czy nie planujecie rozwijania działalności poza Poznaniem. Odpowiadałeś wtedy krótko, że nie. Nic się nie zmieniło?
Nie. Nigdy nie chcieliśmy tworzyć tęczowej korporacji. Chcieliśmy zadbać o społeczność queerową w naszym mieście, chcieliśmy zmieniać Poznań, by upodobnić go do innych miast zachodnioeuropejskich, co nam się w dużej mierze udało. Oczywiście działania Stonewall rezonują nieraz dalej, choćby przez media społecznościowe, przez nasz kanał na YouTube. Jednak nasze, że tak powiem, twarde działania to Poznań, tylko Poznań, zawsze Poznań.

foto Michał SIta

A co się nie udało?
Choćby Hostel Stonewall, który działał przez dwa lata, ale musieliśmy go zamknąć z kilku powodów. I dlatego, że turyści LGBT+ oczekiwali, jak się okazało, czegoś więcej niż wieloosobowych pokoi w hostelu, nie doceniliśmy zamożności tej grupy. I dlatego, że otworzyliśmy w czasie pandemiczno-inflacyjnym, który był koszmarnym dla takiego biznesu. Generalnie osoby LGBT+ stanowiły jakieś 20 procent naszych gości, co było kolejnym powodem, dla którego wycofaliśmy się prowadzenia hostelu. Błędów, jak wiadomo, nie robi ten, kto nic nie robi. Nie mam problemów, żeby o nich mówić. Najważniejsze jest zawsze wyciąganie z takich sytuacji wniosków na przyszłość i robienie dalej.

Kiedy myślę o rozstrzale projektów, którymi zawiadywałeś przez ostatnią dekadę, mam wrażenie, że znasz się dzisiaj na wszystkim.
Też mam takie wrażenie, bo myśmy naprawdę przeszli przez wszystko – organizacja imprez masowych, prowadzenie knajpy, hostelu, przychodni, mediów społecznościowych, wydarzeń kulturalnych, sklepu internetowego, księgarni. Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Całe to doświadczenie daje mi teraz, przed marszem równości, dużo spokoju, bo mam poczucie, że jestem w stanie rozwiązać każdy problem. Myśmy zresztą od początku próbowali wszelkie kryzysowe sytuacje przekuwać w coś pozytywnego, jak wtedy, kiedy parę lat temu MPK ściągnęło pod presją motorniczych nasze tęczowe flagi z tramwajów.

Myśmy natychmiast wystawili je na sprzedaż i flagi, które kosztowały nas grosze, sprzedaliśmy w sumie na 10 tysięcy złotych, zdobywając pieniądze na kolejne działania.

Poznańska społeczność LGBT+ wydaje się dzisiaj nie mieć żadnych znaczących wrogów w mieście. Prawda to?
Prawda i widzę to jako efekt roboty, którą wspólnie w Poznaniu wykonaliśmy. Myślę, że ma to również związek z poznańskim umiarkowaniem, co widać w każdych wyborach i tym, że Grupa Stonewall nie szła w stronę aktywizmu krzykaczy, nie napadaliśmy na każdą osobę, która użyła niewłaściwego zaimka. To na pewno przyspieszyło oswajanie Poznania z nami, mieszkańcy zobaczyli, że my nikogo nie chcemy pożreć, tylko żyć sobie, jak inni – że jesteśmy nauczycielami, prawnikami, lekarzami, że chodzimy na mecze Lecha, pracujemy w knajpie czy w teatrze, a po obiedzie w niedziele idziemy na słodkie. Chyba ci najbardziej zatwardziali przeciwnicy zorientowali, że ich ataki są przeciwskuteczne, że jak nam zerwą jedną flagę, to my wywiesimy ich dziesięć.

A co byś powiedział tym, którzy uważają, że Grupa Stonewall jest zbyt blisko miejskich władz?
Że się sprzedała, że jest na pasku polityków? Tak, znam te głosy i zawsze powtarzam, że w wolnym kraju każdy może założyć własne stowarzyszenie i działać, jak mu się podoba. My bardzo świadomie od początku zmierzaliśmy w tę stronę, bo uważaliśmy i uważamy nadal, że najskuteczniej zmieniać miasto we współpracy z jego władzami, a nie w opozycji. I to, że ten kierunek jest słuszny, świadczy również to, że członkini zarządu Stonewall zdobyła w ostatnich wyborach mandat radnej. Naprawdę trudno o lepszy sposób współkształtowania polityki miasta w istotnych dla nas sprawach. A czy to znaczy, że my popieramy władze Poznania we wszystkim? Oczywiście, że nie. Jesteśmy organizacją LGBT+ i skupiamy się sprawach LGBT+, a nie tym czy tramwaj ma mieć taką trasę czy inną. Naprawdę nigdy nie rozumiałem tej polskiej konieczności posiadania wroga. Nam to do niczego nie jest potrzebne, w mieście chcemy mieć przyjaciół.

A jak jest w samej społeczności, w której również dochodzi do ostrych podziałów? Nawet oglądanie Eurowizji w Lokum okazało się punktem zapalnym.
To, o czym mówisz, widzę na co dzień w relacji z osobami przychodzącymi do Lokum, w relacji z pracownikami, w relacji ze współpracownikami. Ale doświadczenie nauczyło nas, żeby podchodzić do tego na chłodno i robić swoje. Jeśli ktoś uważa, że oglądanie Eurowizji w Lokum to wspieranie ludobójstwa Palestyńczyków, bo występuje tam reprezentantka Izraela, to jego sprawa. My się temu poddawać nie zamierzamy. To samo dotyczy kończenia współpracy z osobami artystycznymi, do czego mamy pełne prawo, bo to nasz lokal. Ale kiedy komuś podziękujemy, od razu jesteśmy w mediach społecznościowych najgorszymi przemocowcami i mobberami. Inny rodzaj krytyki dotyczy tego, że robimy biznes – wtedy jesteśmy krwiożerczymi kapitalistami żerującymi na queerze, a my to przecież robimy, żeby móc finansować na przykład pomoc psychologiczną. A najlepsze jest to, że koniec końców wszyscy ci krytycy lądują na piwie w Lokum. Jeśli zaś chodzi o głosowanie w wyborach, będę głosował na kogo mi się podoba.

Nazywanie mnie libkiem nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Niech każdy głosuje na kogo chce, społeczność LGBT jest tak różnorodna jak całe społeczeństwo.

Prezesem jesteś przez większą część historii Grupy Stonewall. Nie znudziło ci się?
Grupa Stonewall jest tak nieodłącznym elementem mojego życia, że trudno mi jest je sobie wyobrazić bez niej. Mam oczywiście momenty zmęczenia czy frustracji, ale właśnie, to są momenty. Po małej regeneracji jestem gotowy do dalszej pracy – ona mi zużywa i jednocześnie doładowuje baterie. A poza tym, co jest fajniejszego do roboty, niż współtworzenie tęczowego Poznania?

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!