Polecam Poznań!

Mieszkam na Sołaczu i często porównuję go do nowojorskiej 5th Avenue, bo to taki dobry adres, bardzo urokliwa dzielnica, najpiękniejsza w Poznaniu – IZABELLA GUSTOWSKA
pytał i zredagował ERYK SZKUDLARZ
Izabella Gustowska | foto Michał Sita

POLECAM POZNAŃ!
Cykl, w którym poznaniacy i poznanianki polecają swoje ulubione miejsca i wydarzenia.

Izabella Gustowska
– artystka intermedialna, wykładowczyni, kuratorka. Prekursorka nowych mediów i sztuki feministycznej w Polsce. Jej prace znajdują się w kolekcjach muzeów w Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu, Nowym Jorku, Szwajcarii, Wiedniu czy Londynie. Jest poznanianką, mieszka na Sołaczu. 

Mieszkam na Sołaczu i często porównuję go do nowojorskiej 5th Avenue, bo to taki dobry adres. To bardzo urokliwa dzielnica, moim zdaniem najpiękniejsza w Poznaniu. Oczywiście zmienia się jej charakter i niestety coraz więcej willi stoi pustych. Z moim ponad stuletnim domem rodzinnym związanych jest mnóstwo wspomnień, choćby z dzieciństwa w latach 50. z dwiema kurami, suczką Finą i kotem Bazylim. Albo z tym, kiedy ktoś ukradł mi suszące się na sznurku dżinsy czy gwiazdkową choinkę, gdy posesje nie były jeszcze ogrodzone płotami. Kocham ten dom, dlatego weekendy często spędzam na miejscu, nie zapuszczając się do centrum i innych dzielnic.

W soboty i niedziele po prostu wędruję z moim jamnikiem Guciem. W tygodniu odwiedzamy Park Sołacki, w weekendy unikamy tego miejsca z powodu tłumów. Wtedy zaszywamy się pomiędzy urokliwymi uliczkami, oglądając ogrody, a wieczorami podglądając ludzi w oświetlonych wnętrzach domów. Teraz, w czasie kampanii prezydenckiej, zwracam uwagę na wiszące na płotach banery kandydatów i analizuję jak rozkładają się siły polityczne wśród sąsiadów.

Przedłużeniem parku jest mój ogród. Choć nigdy nie byłam entuzjastką ogrodnictwa, lubię spontanicznie w nim podziałać. Ostatnio impulsywnie posadziłam kilka nowych kwiatów i truskawki.

Ogród to moja przestrzeń wyciszenia, do której chętnie zapraszam przyjaciół. Lubię spotykać się z nimi na świeżym powietrzu. Przyjęcia domowe urządzam na niewiele osób, tyle ile mieści się wokół stołu, bo w mniejszym gronie lepiej się rozmawia. Oprócz urodzin czy imienin spotykamy się z okazji różnych świąt – czy to ironicznie 22 lipca, czy 11 listopada, a już niedługo wspólny wieczór wyborczy.

Jeśli chodzi o miejsca, w których można porozmawiać i przy okazji zjeść coś dobrego, często zabieram przyjaciół do pobliskich restauracji – Portu Sołacz, gdzie mają przepyszne desery lodowe, Petit Paris czy Francuskiego Łącznika, w których bywam też na co dzień. Na ogół niewiele gotuję, jednak śniadania zawsze jem w domu. Oglądam wtedy TVN24 i mam swój poranny przegląd wiadomości. Później, jeśli nie pracuję nad czymś, staram się jak najwięcej wychodzić z domu.

Izabella Gustowska | foto Michał Sita

W ciągu tygodnia lubię umówić się na obiad, na przykład w Warzywniaku na Żydowskiej, Bo. przy Kościuszki czy latem w Pitagorasie na Jeżycach, na którego wpadłam przypadkiem, a przyrządzają tam świetne ryby. Mam też słabość do słodyczy. Wtedy wybieram kawiarnię w Centrum Kultury Zamek, Petit Paris lub – jeśli akurat tam jestem – Costa CoffeeStarym Browarze albo Pijalnię Czekolady Wedla na Starym Rynku. Staram się również odkrywać nowe miejsca. Odwiedzam raczej te lokale, które są w pobliżu i które wydają się miłe, nie kieruję się żadnymi rankingami. Wybieram intuicyjne poznawanie nowych miejsc.

Podobnie jest wieczorami, kiedy umawiam się z bliskimi albo wpadam na nich podczas wernisaży, premier czy innych kulturalnych aktywności. Zazwyczaj idziemy wtedy do SARP-u na Starym Rynku. Lubię też restauracje na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, szczególnie, gdy jestem na koncercie w Sali Ziemi, a kiedy jestem w Pawilonie, zaglądam do Dmuchawców przy Wenecjańskiej. Mam też kilka miłych odkryć ostatniego czasu – spędziłam bardzo przyjemny wieczór w Betonhausie, na tyłach Parku Wilsona, zjadłam też pyszny obiad w Do Środka na Śródce.

Jeśli chodzi o aktywności kulturalne, to w Poznaniu nie ma na co narzekać. Dzieje się tu bardzo dużo, szczególnie, kiedy niemal nakładają się na siebie choćby Impact, Poznań Art Week, Noc Muzeów, a za rogiem czeka już Festiwal Malta.

Instytucje wręcz prześcigają się w kolejnych wydarzeniach. Jako artystka, ale też nauczycielka akademicka, bardzo chcę być na bieżąco ze wszystkim, nie tylko z oficjalnym obiegiem, ale też z tymi niszowymi, oddolnymi, często studenckimi działaniami. Te śledzę oczywiście w galeriach związanych z UAP: w Curators’Lab, Dużej Scenie, Nowej Scenie i Galerii Szewska 16. Poza tym odwiedzam chętnie galerię Fundacji Czas Kobiet, poznałam też Galerię Zero3 Róży i Rafała Tomikowskich. Śledzę z zamiłowaniem działania Galerii Szczur, założonej przez młode osoby, które szukały własnej przestrzeni. Trafiam tam na prace studentów, ciekawą tematykę wystaw i wydarzenia towarzyszące.

Na nieco bardziej eksperymentalne rzeczy można trafić też w Galerii Miejskiej Arsenał na Starym Rynku. W podziemnej sali GaMA stara się kłaść nacisk na alternatywne działania, z kolei na piętrze wystawianie są bardziej rozbudowane wystawy. Cenię to, że znam zespół GaMA, więc zawsze przy okazji odwiedzin z kimś porozmawiam albo wskoczę do księgarni czy wypiję kawę w galeryjnej kawiarni. Odwiedzam też naturalnie Muzeum Narodowe. Oprócz aktualnej wystawy malarstwa Chełmońskiego, którą świetnie zaaranżował Raman Tratsiuk, którego bardzo cenię, warto zobaczyć tam stałą kolekcję. Szczególnie w salach poświęconych sztuce współczesnej można oglądać bardzo dobre prace, świetnie wyselekcjonowane i w odświeżający sposób zaprezentowane. Po wizycie również można wybrać się do muzealnej księgarni i kupić książkę.

Nie potrafię przestać kupować książek, mimo, że nie ma już na nie miejsca w domu. Zazwyczaj robię to właśnie w GaMA albo w Bookowskim w Centrum Kultury Zamek, gdzie mogę usiąść przy stoliku w kawiarni, wypić kawę i spokojnie przejrzeć nowe pozycje. Niestety czytam kilka książek naraz i nie zawsze je kończę. Bywa tak, że coś się wyczerpie i zostawiam książki w połowie drogi, ale w każdej chwili mogę do nich wrócić dzięki notatkom, w których zapisuje przemyślenia i uwagi.

Najchętniej wybieram opowiadania, ponieważ są to formy, które mnie nie przywiązują. Kiedy mam inne obowiązki albo pracuję, zawsze mogę je porzucić na jakiś czas, wystarczy, że doczytam do końca konkretną historię. Szczególnie chętnie sięgam po te z serii Opowiadania amerykańskie wydawnictwa Czarne, ostatnio czytałam Ptaki Ameryki Loorie Moore.

Czasami skusi mnie reportaż, ale muszę trafić na odpowiedni temat – lubię na przykład, jak o architekturze pisze Filip Springer. Bardzo ceniłam też eseistyczne pisarstwo zmarłego niedawno Marcina Wichy. Jego śmierć to wielka strata. Niedawno zmarł również Mario Vargas Llosa, którego bardzo lubiłam. Przy tej smutnej okazji wróciłam do jego rozmowy z Márquezem, choć na ogół nie wracam do już przeczytanych książek. Raczej dzieje się to mimochodem, jeśli potrzebuję z nich czegoś, zazwyczaj dla moich studentów.

Izabella Gustowska | foto Michał Sita

Chociaż książki kupuję nieustannie, to słucham audiobooków, szczególnie przed snem. Zdarza się, że przypadkiem zasnę i gdy obudzę się nad ranem, czeka na mnie tylko ostatni rozdział. Aktualnie słucham Galapagos Kurta Vonneguta. Słucham też podcastów, często na spacerach z psem. Sięgam po te dotyczące kina, sztuki i filozofii, ale w lekkim wydaniu, jak Inna strona świata Andy Rottenberg, Filozofia jest dla dziewczyn Anny SańczukKatarzyny Kasi oraz autorski program Tomasza Raczka. Nie traktuję tej formy wyczerpująco, raczej ma podrzucić mi jakiś temat, a nie ambitnie go omówić. Po prostu o sztuce i kinie zawsze warto posłuchać!

Do kina chodzę bardzo namiętnie, szczególnie w weekendy. Mam swoje trzy ulubione miejsca: Kino Pałacowe, które cenię za wygodę i brak tłumów z popcornem, Kino Muza, w którym bardzo podoba mi się różnorodność sal i Charlie Monroe Kino Malta w podwórzu przy ulicy Rybaki. Ostatnio trafiłam tam na seans w sali Cafe, czyli małej kawiarni w sąsiednim budynku. Co prawda musiałam kupić drugi bilet, aby projekcja się odbyła, ale byłam sama, co przy filmie Dziewczyna z igłą pozwoliło mi jeszcze bardziej zanurzyć się w seansie. Czasami, kiedy wybieram się z kimś na długi film wybieram Multikino w Starym Browarze, ale bardzo sporadycznie.

Jeśli chodzi o teatr to uważam, że powinien więcej eksperymentować, choć w Poznaniu jest to trudne z uwagi na architekturę naszych scen. Podejmują jednak próby i czasem się to udaje! Świetnie wypadł na przykład Ulisses w Teatrze Polskim z otwartym proscenium i chórami na balkonach.

Muszę też się wybrać do Polskiego na Pigmaliona, ponieważ słyszałam wiele dobrych opinii i jestem ciekawa dronów, które Raman Tratsiuk, w roli scenografa, puścił nad publicznością. Nie mogę doczekać się tegorocznej edycji Festiwalu Malta, zawsze pełnego eksperymentów i zabawy formą. Bardzo dobrze wspominam ubiegłoroczną Elizabeth Costello w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego i spektakl Sun and Sea, który widziałam wcześniej w Wenecji. W tym roku, mam już kupiony bilet na Embodying Pasolini z Tildą Swinton. Jestem tego bardzo ciekawa.

Lubię słuchać opery, dlatego czekam aż pierwiastek eksperymentu pojawi się w Teatrze Wielkim. Bardzo chętnie zobaczyłabym kompozycję Agaty Zubel albo posłuchała Jana Jakuba Orlińskiego – bawiących się aktorstwem, głosem, muzyką. W Poznaniu warto też zaglądać do Teatru Muzycznego, który ostatnio gra dobre spektakle. To nie tylko znana powszechnie Deszczowa piosenka, ale też Avenue Q, bawiąca się formą teatru lalek. Polecam ten musical też dlatego, że znam Lucy, czyli Lucynę Winkel — aktorkę tego teatru.

Lubię odwiedzać Pawilon, który ma bardzo ciekawy program, pełen performansów, pokazów filmowych i wydarzeń o tematyce queerowej. Świetną pracę wykonuje zespół Centrum Kultury Zamek. Jestem przywiązana do tego miejsca, kilka lat temu robiłam w jego przestrzeni film i wystawę Bezwzględne cechy podobieństwa, która z powodu pandemii niestety nie miała szans wybrzmieć. To jest bardzo dobre, różnorodne miejsce, gdzie ciągle dzieją się doskonałe koncerty, wystawy, dyskusje i rezydencje artystyczne. W naszym kompaktowym Poznaniu niemal nie da się obok Zamku nie przejść. A wtedy trzeba do niego wstąpić.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!