17 września 2025
architektura
lajfstajl

Polecam Poznań!

Poznań stoi dobrą gastronomią, a muszę przyznać, że jestem bardzo wymagającą klientką. Cenię sobie jakość potraw i składników oraz powtarzalność tej jakości – JOANNA JANOWICZ
wysłuchał i zredagował ERYK SZKUDLARZ
Joanna Janowicz | foto Michał Sita

POLECAM POZNAŃ!
Cykl, w którym poznaniacy i poznanianki polecają swoje ulubione miejsca i wydarzenia.

Joanna Janowicz
 prezeska zarządu Constructa Plus, odpowiedzialnej m.in. za odbudowę kamienicy „Żelazko” i rewitalizację Domu Książki; przewodnicząca Rady Polskiego Związku Firm Deweloperskich i prezeska zarządu poznańskiego oddziału związku

Dużo pracuję, jestem do tego przyzwyczajona. Kiedyś w weekendy studiowałam i pracowałam. Priorytety uległy zmianie, gdy pojawiły się dzieci. Teraz, kiedy synowie dorastają i potrzebują mnie coraz mniej, pojawia się przestrzeń na to, by skupić się na sobie. Uczę się tego, choć z przyzwyczajenia poświęcam ten czas pracy. Odkąd otworzyliśmy Dom Książki i restaurację Strona., jestem tam niemal codziennie, to właściwie mój drugi dom. W czerwcu, kiedy otwieraliśmy restaurację, wspierałam zespół pracując z nim za barem, czasem kelnerując, czasem jeżdżąc po produkty, a czasem organizując tam spotkania biznesowe.

Dom Książki działa od kilku miesięcy, a mam wrażenie, że jest ze mną od lat.

Kiedy kończy się praca, wybieram raczej kameralne miejsca, otaczam się gronem najbliższych przyjaciół, by móc od nadmiaru bodźców odpocząć. Nie odwiedzam w ogóle centrów handlowych, wielkopowierzchniowych sklepów, multipleksów czy klubów. Raczej robię zakupy w małych sklepach, wybieram mniejsze, spokojniejsze lokale. Najlepiej głowę oczyszcza mi sport. Biegam i czasem jeżdżę rowerem wokół Rusałki albo Cytadeli, sporadycznie po centrum. To skutecznie pozwala mi odpocząć od stresu i zresetować głowę.

Biegając, słucham muzyki, szczególnie chętnie tej z młodości. Muzyka, po którą sięgam, zależy od mojego nastroju i od tego, co się danego dnia dzieje. To może być zarówno klasyka jak i mocniejsze brzmienia, czasem to Nirvana, innym razem Eric Clapton. Nie słucham za to podcastów, mimo że uwielbiam przysłuchiwać się rozmowom. Dostarcza mi ich radio, szczególnie TOK FM, które zawsze jest włączone w samochodzie. Syn drażni się ze mną, że jestem staroświecka, bo teraz słucha się Spotify, ale ja po prostu uwielbiam słuchać, jak ludzie mówią. Tym bardziej, że często pojawiam się w radiu jako gościni, znam więc jego magię również od wewnątrz. Dzięki temu jest jeszcze fajniejsze!

Joanna Janowicz | foto Michał Sita

Podobnie jak z podcastami mam z audiobookami – to przecież forma bliska radiu, jednak zupełnie do mnie – nomem omen – nie przemawia. Zawsze wybieram książki papierowe. Ostatnio czytałam Gottland Mariusza Szczygła, klasykę polskiego reportażu.

W tej książce o Czechach spodobały mi się wątki o środkowoeuropejskiej tożsamości, architekturze, propagandzie i codzienności. To właśnie reportaże i biografie czytam najczęściej, jestem osobą bardzo mocno stąpającą po ziemi, interesują mnie fakty. Dla mnie ważne jest tu i teraz, nie to, co by było gdyby. Dlatego nie oglądam filmów fantasy, do których namawiają mnie synowie. Być może mi się to zmieni, bo na różnych etapach życia ciekawią nas różne rzeczy.

Oglądam za to sporo filmów o historiach rodzinnych, pokoleniowych, często dokumenty o sportowcach. Lubię wybrać się do kina, szczególnie Kina MuzaKina Malta, gdzie można wejść na seans z kieliszkiem wina. Ostatnio oglądałam tam Break Point i F1: Film, o wyścigach Formuły 1. Nie przepadam za to za serialami, a już tym bardziej za nałogowym oglądaniem całych sezonów jednego wieczoru.

Przyznaję, że chociaż Poznań ma bardzo bogatą ofertę kulturną, do muzeów i galerii najczęściej zaglądam na urlopie za miastem. To chyba kwestia zabieganego stylu życia i mam w związku z tym spore wyrzuty sumienia. Tym bardziej, że znajomi nieustannie polecają mi kolejne wystawy. Lubię za to zaglądać do teatrów, szczególnie tych mniejszych. Podobają mi się również gościnne występy w Kinoteatrze Apollo czy Auli Artis. To tam podczas tegorocznego Malta Festival widziałam prapremierę Głosu potwora w reżyserii Agnieszki Smoczyńskiej. To opera inspirowana filmem Europa, Europa Agnieszki Holland i autobiografią Solomona Perla, młodego Żyda, który w czasie wojny udawał Aryjczyka by przetrwać. Smoczyńska przeniosła tę historię do przestrzeni galerii sztuki, przeplatając ją z wątkami mitologicznymi. Było to poruszające, budziło naprawdę silne emocje.

Sama marzyłam kiedyś, by w Domu Książki umieścić kameralną scenę, ale wolimy zachęcać gości do odwiedzin u naszych sąsiadów – w świetnym Teatrze Usta Usta.

Bardzo lubię koncerty, zarówno te mniejsze, jak i te z większym rozmachem, często poza Poznaniem. Ostatnio już trzeci raz byłam na koncercie Stinga, uwielbiam go. Bardzo podobało mi się również widowisko Phila Collinsa, podczas którego na perkusji grał jego syn. Lokalnie, najchętniej zaglądam do Blue Note. Świetny koncert podczas Blue Summer Jazz Festival dali tam muzycy zespołu Elipsis. Międzynarodowe trio muzyków grało bardzo surowe, rytmiczne brzmienia, które potrafiły porwać, szczególnie w festiwalowej, plenerowej odsłonie w parku Starego Browaru. W czerwcu Blue Note zorganizował Festiwal Młodego Jazzu, uważam, że to świetna inicjatywa, dzięki której młodzi muzycy mieli możliwość zaprezentowania swoich talentów. A grali fenomenalnie i różnorodnie, od duetów fortepianowo-wokalnych, po kwartety saksofonowe i większe bandy.

Joanna Janowicz | foto Michał Sita

Poznań stoi dobrą gastronomią, a muszę przyznać, że jestem bardzo wymagającą klientką, zostałam rozpieszczona kulinarnie przez Pawła Salamona i Jeana Bosa, kiedy przez trzy lata pracowałam jako dyrektorka Pałacu Wiejce. Paweł, którego teraz zaprosiłam do spółki i szefowaniu kuchni w Stronie., jest wirtuozem kulinarnym – do dziś wspominam jego dania, między innymi najlepsze w moim życiu tiramisu! Pamiętam też smak dorsza w liściach bananowca z sosem mango.

Bardzo cenię sobie jakość potraw i składników oraz powtarzalność tej jakości. Odnajduję ją w Fromażeri albo w A Nóż Widelec, projekcie Michała Kutera, by zjeść u którego, potrafię przejechać całe miasto.

Uważam, że gdyby jego restauracja była w lepszej lokalizacji, ludzie waliliby tam drzwiami i oknami. Ostatnio, zupełnym przypadkiem, odkryłam Delicję przy placu Wolności. To restauracja, która działa już od wielu lat, a prowadzi ją małżeństwo – szefowa kuchni i wybitny sommelier, który serwował wino królowej brytyjskiej. Bardzo lubię Marino Bistro z kuchnią włoską przy ulicy Poznańskiej i Winę Makaronu przy ulicy Maczka. Odwiedzam także NadziejęConcordii, ponieważ od dłuższego czasu mocno ograniczam mięso w swojej diecie.

Kawę piję za to nałogowo, po kilka dziennie. Koleżanka z sekretariatu w biurze Constructy nie pyta mnie już, czy mam na nią ochotę. Wiadomo, że mam. Dlatego nigdy nie odmawiam kawy w naszej Stronie., ale i bardzo lubię tę, którą podają po drugiej stronie ulicy w Blasku.

Wieczorami wybieram konsekwentnie kameralne miejsca. Bardzo lubię Czarnego Kota ze świetnym klimatem i bardzo dobrym winem. Zajrzałam niedawno do jego siostrzanego lokalu – Czarnego KrokodylaParku Wilsona. Co prawda wino tam było pysze, ale brakowało mi tej charakterystycznej dla Kota atmosfery. Czasem kupuję wino w Mielżyńskim, zazwyczaj zabieram je na wynos.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!