MIASTOTWÓRCY
autorski podcast Jakuba Głaza
o architekturze i przestrzeni miejskiej Poznania
Posłuchaj!
Na zdjęcie sprzed kilkunastu lat patrzy się z przykrością. Dom Książki, największa kiedyś księgarnia miasta, jest cieniem samej siebie. Na brudnej elewacji wisi reklama globalnego fast foodu, straszą miejsca po kasetonach. Banner zachęca, by dołożyć do tego chaosu kolejną reklamę. Na dachu nieczynny neon i wysokie maszty telefonii. Nie wiemy, co myślą widoczni na zdjęciu przechodnie, ale pewnie darzą budynek niechęcią.
W pierwszej dekadzie tego wieku socmodernistyczne obiekty są bowiem na cenzurowanym. Zaniedbane i brudne starzeją się źle, a wielu ochoczo by burzyło „relikty komuny”. Do poznańskiej Gazety Wyborczej, w której wtedy pracowałem, co jakiś czas ktoś dzwonił lub pisał, by miasto pozbyło się „obrzydlistwa”. Chodziło o Okrąglak. Nawet ten unikat wielu chciało przerobić na gruz. Nic dziwnego, w innych miastach już tak się działo.
Zniknęły między innymi warszawski Supersam, pawilon „Chemii” i dworzec w Katowicach. Okrąglak miał jednak szczęście, bo w 2008 roku trafił do rejestru zabytków, a potem przeszedł modelową odnowę.
Ocalały też inne modernistyczne obiekty w centrum. Wyjątek w skali kraju? Byłoby zbyt pięknie. U nas też burzono, tyle że mniej widocznie, bo na zamkniętym terenie Targów. Od 1962 roku stały tam przy ul. Święcickiego dwa cenne okazy modernizmu. Pierwszy to oryginalny siedmiopiętrowy punktowiec. Drugi – spektakularna hala z cięgnowym dachem. Wieżowczyk zburzono na początku wieku, a halę – piętnaście lat temu. Obok Targów przeżył za to Hotel Merkury (dziś Mercure) z 1964 roku, choć za ocalenie zapłacił przed ćwierćwieczem niekorzystną zmianą elewacji. Ciekawa bryła jednak została. Jest świadectwem początków realizacji programu modernizacji centrum – z burzeniem starych domów, wieżowcami i arteriami szybkiego ruchu. Późniejszy o ledwie jedenaście lat Dom Książki to początek końca tego krótkiego zrywu. Potem powstały jeszcze hotele Poznań (1978), Ikar (1981) i tyle. Maszyna zmian zacięła się aż do lat 90., gdy ukończono rozpoczęte za Gierka nowe skrzydło Muzeum Narodowego i wieżowiec Uniwersytetu Ekonomicznego.




Dom Książki otwarto przy Gwarnej (wtedy Lampego) jeszcze we względnym PRL-owskim „dobrobycie” – 5 grudnia 1975 roku, tuż przed VIII zjazdem rządzącej krajem PZPR (tego samego dnia otwarto warszawski Dworzec Centralny). Plomba wyrosła w miejscu, które zajmowała wcześniej trzypiętrowa kamienica. Z Domem Książki łączą ją pokaźna reklama na dachu oraz profil handlowej działalności. Hasło nad gzymsem głosiło: „Radion sam pierze” i jak wspomina Zbigniew Zakrzewski w Przechadzkach po Poznaniu lat międzywojennych: „Nie miał ten napis żadnego oczywiście związku z działającą na parterze Księgarnią Uniwersytecką Jana Jachowskiego i antykwariatem Mieczysława Ostrowskiego”.
W 1945 roku kamienica silnie oberwała, ucięto ją więc nad pierwszym piętrem i przeznaczono na Dom Dziecka – sklep z towarami dla najmłodszych. Tak przetrwała do rozbiórki w końcu lat 60.
Wkrótce zaczęła się budowa Domu Książki autorstwa poznańskich architektów Bogdana Bednarka i Zygmunta Łomskiego. Panowie musieli określić się wobec złożonego kontekstu dawnego placu Gwarnego u zbiegu ulic 27 Grudnia, Fredry, Mielżyńskiego i Gwarnej. Stały tu różnej jakości budynki sprzed pierwszej wojny, powojenne plomby mieszkalne i zestaw trzech modernistycznych „wstawek”. Najważniejsza to Okrąglak z 1955 roku projektu Marka Leykama. Dom towarowy w formie walca trafnie zamknął osie widokowe, zdominował przestrzeń, ale jej nie przytłoczył i utorował drogę innym nowoczesnym budynkom. W 1963 roku dołączyła do niego przy ul. 27 Grudnia udana plomba domu mody Roxana (późniejszego Domaru) autorstwa Kazimierza Waniorka, a na początku lat 70. narożnik ulic Kantaka i 27 Grudnia uzupełniono prostym handlowo-biurowym budynkiem Społem (delikatesy Kasia).

foto Wikimedia Commons
Dom Książki był ostatnim elementem tej różnorodnej, ale spójnej układanki. Trafnie zatem projektanci zdecydowali się na prostotę zamiast wyrazistej formy. Między kamienice wstawili wyższy od nich siedmiokondygnacyjny prostopadłościan, domykając oś ulicy 27 Grudnia. Na jasnej elewacji, wyłożonej połyskliwymi płytkami, wrysowali sześć poziomych pasm okien, a w parterze cztery słupy, za nimi obszerny podcień i w głębi pawilonową formę, wychodzącą na podwórzu poza obrys wyższych pięter. Na dachu posadowiono duży neon z liter prawie trzymetrowej wysokości, a między pasami okien – urozmaicenie w postaci swobodnie zakomponowanych kasetonów ze słowem „książki” w pięciu językach.
Nie było to raczej intencją architektów, ale po amatorsku można porównać fasadę do masywnego regału na nóżkach. W profesjonalnej ocenie fasada Domu Książki to natomiast spóźniona reminiscencja przedwojennych projektów budynku Porte Molitor Le Corbusiera.
Tak pisał o niej w książce Doświadczenia modernizmu. Architektura i urbanistyka Poznania w czasach PRL architekt i badacz architektury Piotr Marciniak. Molitor, czy nie Molitor, dla poznaniaków ważne było co innego. Głos Wielkopolski informował w dniu otwarcia, że nowy przybytek należy do najnowocześniejszych w kraju: „Niewiele dotychczas księgarń posiada tak dużą powierzchnię sprzedażną, jak poznańska (600 m kw.). Nadto – dla wygody klientów – do każdej półki z książkami jest bezpośredni dostęp”. Dalej czytamy, że na parterze są książki z dziedziny nauk społeczno-politycznych oraz techniki, pierwsze piętro to literatura piękna, a drugie – książki i albumy o kulturze i sztuce. Na kolejnych kondygnacjach są biura. Ostatnie piętro zajmuje Klub Księgarza przeznaczony na spotkania i wystawy. Księgarnia od razu stała się handlowym hitem, z którym wielu poznaniaków wiąże żywe wspomnienia.

foto Dom Książki
Po 1990 roku Dom Książki powoli tracił na znaczeniu. Po wielu próbach i kolejnych obniżkach ceny budynek został sprzedany w 2014 roku za około 6 mln złotych. Odtąd niszczał pusty, a nowy właściciel chciał umieścić w nim biura, miał nawet pozwolenie na budowę. W 2022 roku sprzedał jednak Dom Książki firmie Constructa Plus Joanny i Piotra Janowiczów, która zasłynęła wcale nie tak oczywistą rekonstrukcją zewnętrznej formy kamienicy „żelazko” u zbiegu ulic Ogrodowej i Krysiewicza.
Do inwestycji przy Gwarnej Janowiczowie też podeszli nieszablonowo. Po analizach rynku zdecydowali, że koniec z biurowcem, że Dom Książki będzie budynkiem z mieszkaniami na długoterminowy wynajem oraz gastronomią i księgarnią na parterze.
Dzięki temu – z nowymi mieszkańcami i klientami – dołoży się do ożywienia śródmieścia przeobrażanego w ramach Projektu Centrum. Prace projektowe zlecono pracowni Litoborski+Marciniak, z którą Constructa wybudowała już kilka mieszkalnych domów. Głównym projektantem został znany już nam Piotr Marciniak. Doszło też do działania niemal unikalnego w polskich realiach. Właściciele utrudnili sobie życie występując o wpis budynku do wojewódzkiej ewidencji zabytków. Skutecznie. Taki ruch chroni eksponowaną formę obiektu, więc od frontu nic nie można było zmienić. Inaczej na dziedzińcu. Tu konserwatorzy zgodzili się na dobudowę nowego skrzydła wyrastającego z podwórzowej części parterowego pawilonu.

foto Dom Książki
Przebudowa zaczęła się dwa lata temu i nie była łatwa. Marciniak relacjonuje, że brakowało dokumentacji, a gmach był wykonany archaicznie, z użyciem technologii, które nie przystawały do modernistycznych standardów. Projektanci postanowili, co następuje: zostawiamy kluczowe elementy konstrukcji, ściany zewnętrzne i ceramiczne wykończenie fasady. Instalacje, windę, stropy, ściany w środku oraz okna robimy od nowa. Frontową ścianę docieplamy od środka. Na parterze zachowujemy atrakcyjne posadzki z łamanego kamienia (tzw. dzikówkę) oraz płukany tynk na ścianach. Zostają stare lastrykowe schody, a ich stopnie wyszlifujemy. Na podestach klatki schodowej robimy nowe lastryko z fragmentami „dzikówki”. Last but not least – odtwarzamy neon na dachu i kasetony na froncie. I tak się stało.
Fasada wyłożona wysokiej jakości płytkami (tzw. przyborskimi) dała się łatwo oczyścić. Długo za to szukano wytwórni, która odtworzyłaby brakujące i nieprodukowane już płytki.
Niełatwo było znaleźć speca od płukanych tynków; pomysłowości wymagało też upodobnienie współczesnych ram okien parteru do szprosów sprzed półwiecza. Z neonem było najprościej, bo system świecących rurek odtworzył Piotr Heinze, który jako młody pracownik firmy Reklama brał udział w tworzeniu napisu pięćdziesiąt lat temu. Na filmie z montażu widać, jak 78-letni Heinze, dziś właściciel Reklamy, wdrapuje się na stojące na dachu trzymetrowe litery!
Od strony ulicy Dom Książki wygląda zatem niemal tak samo jak pół wieku temu. Od dziedzińca – inaczej. Nowe skrzydło zasłoniło bezokienny dotąd pion komunikacji i, szczęśliwie, nie przytłoczyło podwórza. Jest niższe, bo na ostatnim piętrze powstał dla mieszkańców obszerny taras z widokiem na miasto. Będzie służył zwłaszcza lokatorom mieszkań bez balkonów, których – w przeciwieństwie do elewacji podwórzowych – nie można było doprojektować od frontu. Mieszkań w Domu Książki jest czterdzieści. Wszystkie są jasne i funkcjonalnie urządzone według projektu Ego-Studio Ewy Gawrońskiej-Olejniczak. Stylem nawiązują luźno do lat 60. i 70., są w nich nawet pojedyncze meble z epoki.

foto Dom Książki
Na parterze działa księgarnia pod znanym z innych poznańskich miejsc szyldem Bookowski. Połączone z nią bistro i restaurację Strona prowadzą Janowiczowie do spółki z szefem kuchni Pawłem Salamonem. Bistro zajmuje parter, restauracja – podziemie. Mają się w niej także odbywać spotkania autorskie. Wnętrza te, projektu studia Oyka, są lekkie, różnorodne i wolne od zadęcia. Z oryginalną posadzką dobrze współgrają lustrzane okładziny, barwne szklenia, meble, lampy i tkaniny – współczesne, ale ocierające się o lata 70. Podobny klimat ma podziemna restauracja, której blisko do niegdysiejszych „piekiełek” pod hotelowymi barami. Znacznie skromniej wygląda drugie piwniczne miejsce w dawnej kotłowni. Inwestorzy wygospodarowali je na działania społeczne i kulturalne urządzane przez ich nową fundację.
Przeobrażony Dom Książki został otwarty 1 czerwca i od razu przyciągnął różnorodnych przechodniów, podobnie jak odnowiony podcień zmieniony w restauracyjny ogródek.
Równie miłe i niezobowiązujące jest małe, ale ogólnodostępne i zazielenione podwórze z udanym muralem na szczytowej ścianie dawnej kamienicy. W parterach sąsiednich oficyn Janowiczowie planują urządzić piekarnię oraz rowerownię. Całość budzi respekt. Udało się przywrócić dobry stan budynku, ale też – dzięki księgarni – zakodowaną w pamięci poznaniaków tożsamość miejsca. Dowiedziono też, że modernistyczny obiekt można ze smakiem odnowić, a nie wyburzać. Jest Dom Książki świadectwem późnego modernizmu i epoki, w której powstał – z typowymi dla niej niedoskonałościami widocznymi na przykład na zachowanych celowo nierównościach fasady. Na nowe życie czeka teraz Gwarna. Szczęśliwie trwa już remont dwóch komunalnych kamienic. Oby efekt renowacji był tak dobry, jak w Domu Książki, który – miejmy nadzieję – pociągnie za sobą przemianę całej ulicy. Czas, by pustawa dziś Gwarna zasłużyła na swoją nazwę.