Z miłości do książki

Poznań jawi się jako jeden z ostatnich bastionów polskiego księgarstwa, bo w wielu innych miastach, choć słabe to pocieszenie, jest znacznie gorzej.
tekst ERYK SZKUDLARZ | foto ŁUKASZ GDAK
Skład Kulturalny

Wiele instytucji i organizacji pozarządowych dba o to, żeby poznaniacy i poznanianki chętniej czytali – od Centrum Kultury Zamek przez Bibliotekę Raczyńskich po Stowarzyszenie Młodych Animatorów Kultury. Dodatkowo, rangę czytelnictwa w mieście podnosi najlepsza wśród krajowych uniwersytetów polonistyka. Jednak w brutalnym świecie kapitalizmu ważne jest nie tylko to, co czytamy, ale też, gdzie kupujemy książki.

Zachodzące zmiany społeczne, pandemia, która na dobre znormalizowała zakupy przez internet, ale przede wszystkim ciągły brak w polskim prawie ustawy regulującej rynek książki spowodowały, że księgarnie w tkance miejskiej stają się reliktem. Mijane kiedyś na każdym kroku, rozsiane po całym mieście, nie tylko w centrum, ale i na peryferyjnych osiedlach, są dzisiaj czymś w rodzaju rzadko spotykanej atrakcji. Kuszeni niższymi cenami, chętniej kupujemy książki w supermarketach, sieciowych księgarniach i oczywiście w internecie.

Wszystko to powoduje, że na naszych oczach zawód księgarza zaczyna być wymierającą profesją, jak szewc, zegarmistrz czy kaletnik.

A przecież tak chętnie odwiedzamy małe paryskie librairies, ochoczo zaglądamy berlińskich Buchhandlungen czy londyńskich bookstores, zachwycając się ich uroczą atmosferą. Wzruszamy się na popkulturowych historiach o księgarzu z Notting Hill czy dylemacie bohaterki Masz wiadomość, która zakochuje się w swoim biznesowym przeciwniku z dużej sieci księgarń. Jednak abyśmy nadal mogli korzystać z tego przytulnego nastroju i najlepszej oferty lokalnych sklepów z książkami, musimy o nie zawalczyć, bo prawdopodobnie obserwujemy właśnie ich ostatnie podrygi.

Bookowski 003
Bookowski
Bookowski 001
Bookowski

Kiedy w lutym tego roku Stowarzyszenie Księgarzy Polskich wystosowało list otwarty do władz samorządowych i centralnych, sytuacja była naprawdę tragiczna. Księgarze, przerażeni poziomem czytelnictwa i tym, że w całej Polsce ostało się niecałe tysiąc księgarni, prosili o pomoc. Proponowali władzom recepty, których skuteczność można obserwować na Zachodzie. „Zaczynamy się cywilizacyjnie oddalać od tych państw. Takie kraje jak Niemcy, Francja, Włochy czy Hiszpania znalazły skuteczne rozwiązanie wielu problemów, uchwalając niemal jednogłośnie ustawę o książce, akceptowaną przez wszystkie siły polityczne w wymienionych państwach” – czytamy w liście. Rozmowy z księgarzami podjęto, ale rezultatu póki co nie widać. – Sprawa ucichła i znów czeka na swoją kolej. Problem w tym, że nikt nie chce podjąć tematu ustawy o książce. To dla władz za mały rynek, za mało istotny. Ja już trochę nie wierzę, że coś się w tej sprawie zmieni– mówi z rezygnacją Marcin Białecki z księgarni Bookowski.

Wpływy z VAT-u na książki wynoszą rocznie, według słów ministra finansów na niedawnym WspółKongresie Kultury, pół miliarda złotych.

Dopóki władze centralne nie zainteresują się nadciągającą czytelniczo-księgarską katastrofą, losy małych księgarni są w naszych rękach. Na szczęście mieszczański, fyrtlowy Poznań jawi się jako jeden z ostatnich bastionów polskiego księgarstwa, bo w wielu innych miastach, choć słabe to pocieszenie, jest znacznie gorzej. Wystarczy spojrzeć na spis miejsc biorących udział w tegorocznej edycji Nocy Księgarni. W Gdańsku, Łodzi czy Katowicach było to zaledwie kilka adresów. Jeszcze dramatyczniej sytuacja wygląda w mniejszych miastach. Poznań natomiast reprezentowała dumna dwunastka, a to i tak nie wszystkie poznańskie księgarnie.

Są to miejsca, które znamy, które mijamy spacerując, w których czujemy się zaopiekowani. Działają też takie, które nieco ukryte, uchodzą naszej codziennej uwadze i czekają wyłącznie na wybrańców, tych o bardziej sprecyzowanych gustach. Poznańskie księgarnie kameralne wciąż dzielnie walczą o swój byt, choć wiedzą, że zagrożenie jest coraz większe i wydaje się nieuchronne. Dlaczego tak się dzieje?

Skład Kulturalny

Jest u nas drożej i nie ma promocji – żartuje Marcin Białecki i dodaje: – Książki, które mamy, nie są wybierane ani pod kątem list bestsellerów, ani tego, co dyktuje rynek i jego wielcy gracze. Nasz asortyment to autorski wybór, literatura, która nam pasuje, która jest mniej nastawiona na zysk. To powoduje, że dokładnie wiemy, co i dlaczego mamy. Dzięki temu zawsze jesteśmy w stanie opowiedzieć o książce i doradzić w zakupie. To nie zysk, a klient i jego zadowolenie są w Bookowskim na pierwszym miejscu. Marcin udowadnia to nawet podczas naszej rozmowy, którą przerywa, by pomóc wchodzącym klientom. W jego księgarni przy ulicy Dąbrowskiego szybko robi się ciasno — to naprawdę kameralna przestrzeń. Mimo tego, znalazło się w niej miejsce na fotel.

Podobnie jest z Krystyną Adamczak, właścicielką księgarni Z Bajki, która zerka w stronę drzwi za każdym razem, gdy odzywa się wiszący nad nimi dzwonek.

Na temat konkurencyjnych sieciówek mówi: – Prawie tam nie zaglądam, bo budzi to we mnie niesmak. Nie lubię jak książkę się źle traktuje. Nie lubię tych wszystkich rankingów, top list, wyścigów. Nie chcę się z nikim ścigać. Nie obchodzi mnie, co jest bestsellerem i w ogóle tego słowa nie używam. Jestem ciekawa, po jaką książkę ktoś przychodzi, czego potrzebuje. Przywiązuję wagę do jakości tego spotkania, uważnego słuchania, żeby odpowiedzieć na potrzebę osoby szukającej książki. To jest dla mnie najistotniejsze.

Księgarnia Z Bajki

Krystyna Adamczak prowadzi swoją księgarnię na Winogradach od ponad trzydziestu lat i niestrudzenie działa na rzecz zaszczepiania w dzieciach czytelniczej pasji. To się nazywa poznańska praca organiczna! Na organizowane przez nią cosobotnie Poranki Literackie przychodzi już drugie pokolenie poznaniaków i poznanianek. Dodatkowo organizowane są w księgarni spotkania autorskie, warsztaty dla przedszkolaków, uczniów, rodziców i nauczycieli. – Chciałabym pokazać ludziom, że książka, nad którą się pochylamy z dzieckiem wieczorem, może być podstawą do budowania kręgosłupa moralnego – podsumowuje swoją misję Krystyna.

W jeżyckim Składzie Kulturalnym przez wychodzące na ulicę Szamarzewskiego witryny niemal zawsze można dostrzec przeglądających książki oraz krzątającą się pomiędzy nimi właścicielkę, Jolantę Maćkowiak-Piasecką. Kiedy z nią rozmawiam w połowie listopada mówi, że na drugą część miesiąca ma zaplanowane dziewięć wydarzeń. Swoją księgarnię nazywa „stowarzyszeniem ludzi fajnych” i wcale nie traktuje wszystkich tylko jako potencjalnie kupujących: – Ludzie przychodzą tu, bo nas lubią, lubią z nami rozmawiać i przez to ja też tu lubię po prostu być.

Tę chęć rozmowy z gośćmi z łatwością można wyczuć także w antykwariacie Bukinista, który przy ulicy Ratajczaka sąsiaduje z jedną z nielicznych już w mieście księgarni specjalistycznych — Muzyczną Pasją.

Pogawędkom sprzyjają kawa, herbata oraz lada, zaaranżowana jak bar z hokerami. Antykwariat też wychodzi poza swoją standardową działalność. Bukiniści zapraszają na pokazy filmowe, spotkania autorskie, ale i prelekcje o filozofii. Oferta jest naprawdę szeroka. Organizowanie wydarzeń, balansowanie pomiędzy sklepem a domem kultury to już stały element walki o utrzymanie się na rynku. Nic w tym zresztą dziwnego, dobrze skrojone pod klientelę wydarzenia tylko zacieśniają więzi pomiędzy księgarnią i odwiedzającymi ją osobami. Nieraz w bardzo zaskakujący sposób, jak w księgarni KiK, prawdziwym skarbie ukrytym w centrum miasta. Mała przestrzeń, którą znaleźć można w bramie przy Świętym Marcinie, od podłogi po sufit zastawiona fantastyką, komiksami i mangami, oferuje odwiedzającym kurs języka japońskiego. Mimo nienajlepszych księgarskich nastrojów i poczucia schyłku, potrafią się zdarzyć w naszym mieście prawdziwe książkowe niespodzianki. Przykładem na to jest rewitalizacja Domu Książki.

foto FB/Dom Książki Poznań

Wiosną przyszłego roku, w przypadający 23 kwietnia Światowy Dzień Książki, poznaniacy i poznanianki będą mogli na nowo odwiedzić księgarnię w ikonicznym budynku przy ulicy Gwarnej. Jedna z wizytówek modernistycznego Poznania po latach zaniedbania w końcu ma odżyć, między innymi dzięki trzeciemu już oddziałowi księgarni Bookowski. W sporej przestrzeni przewidziano miejsce zarówno na tradycyjną księgarnię, jak i na działania kulturalno-społeczne oraz kawiarnię. – Zajmujemy cały parter z podpiwniczeniem. Zarówno osoby, które pamiętają czasy dawnego Domu Książki, jak i te, którym podoba się współczesny jego projekt, znajdą u nas dobre miejsce z książką i kawą – zapowiada Marcin Białecki. To dosyć oczywiste połączenie, choć nadal nie tak częste w Poznaniu.

Dobrymi przykładami są księgarnio-kawiarnia w Galerii Miejskiej Arsenał czy Kahawa przy Placu Cyrla Ratajskiego – kawiarnia, która swoją kawę wypala na miejscu, i z której można wyjść także z nową książką.

Miasto zdaje sobie sprawę, jak ważną częścią jego krajobrazu kulturalnego są księgarnie, stąd zorganizowany w czasach popandemicznych plebiscyt Fest Księgarnia, którego operatorem było Wydawnictwo Miejskie Posnania. W zeszłym roku odbyła się jego ostatnia edycja i konkurs zastąpiono programem wspierającym proczytelnicze aktywności. Skorzystały już z niego między innymi księgarnie Bookowski, Skład Kulturalny i Z Bajki. Nigdy jednak nie będzie lepszego wsparcia, niż kupujący książki czytelnicy i czytelniczki, dla wielu staje się to powoli obywatelskim obowiązkiem. I dobrze, bo doprawdy trudno sobie wyobrazić fajne miasto bez takich miejsc.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!