Zlot czarownic

Tegoroczna odsłona Festiwalu Malta przeszła w ręce kobiet, organizacyjnie i programowo. Najwyższy czas.
tekst JAKUB WOJTASZCZYK
'Kaspar’ | Fot. M. Zakrzewski

Malta Festival Poznań
7-15 września 2024 r.
malta-festival.pl

„ZA MIŁOŚĆ!” – krzyczą wielobarwne plakaty 34. Malta Festival. Eksklamacja niczym toast na początku wesela jest uzasadniona. Jeszcze rok temu przyszłość najbardziej znanej kulturalnej marki Poznania stała pod znakiem zapytania. Dziś festiwal odradza się po zmianie właściciela, a co za tym idzie, kierownictwa. Stery przejęła mecenaska Dominika Kulczyk i zarządzana przez nią Kulczyk Foundation. – To od Dominiki pochodzi hasło nowej edycji – mówi kuratorka tegorocznej Malty, Agata Kołacz. – „Za miłość!” to był toast, który uwielbiał wznosić jej ojciec. Dominika zdecydowała się uratować Maltę z wielu względów, między innymi dlatego, że Jan Kulczyk jako pierwszy wsparł debiutancką edycję festiwalu. Tą decyzją córka oddaje hołd ojcu. Justyna Czarna, producentka nowej odsłony Malty dodaje: – Miłość jest w życiu najważniejsza, dlatego każdy może podpisać się pod tegorocznym hasłem. Jednoczy ono wszystkich ludzi tak, jak Malta. Również dla Agaty wspólnotowość jest jednym z kluczowych elementów festiwalu, który, jak zauważa, daje szansę odbudowania relacji z drugim człowiekiem, ale też tworzenia artystycznych punktów odniesienia, kolektywnych doświadczeń i wspomnień.

Twórcza energia już buzuje i w tym roku. Program zbudowano, jak z zresztą przy każdej edycji, z multidyscyplinarnych klocków.

Nie brakuje międzynarodowych artystów i artystek, widowisk ulicznych i instytucjonalnych, debat na ważkie tematy, wreszcie spotkań literackich i muzycznych. Co prawda festiwal obramowano konkretami datami, ale idee i emocje mają w nas pozostać na długo. – Nie narzucamy konkretnej estetyki czy konkretnych wyborów, dając każdemu pretekst do uczestnictwa. Mamy wydarzenia z bardzo różnego rozdania. Chcemy zapraszać do wspólnego uczestnictwa w kulturze – zachęca Agata Kołacz.

Grupa półnagich osób, które są pomalowane na żywe kolory: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski i fioletowy, przechodzi przez plac w otoczeniu miejskiej zabudowy i obserwującej ich publiczności.

„Kolorowi Ludzie” Iltopie | foto DANIELA MONS

Festiwal może być przypadkową rozrywką, wiedzą o tym bywalcy i bywalczynie poprzednich edycji. Malta to przyjemne szwendanie się po rozgrzanym słońcem placu Wolności, przysłuchiwanie się rozmowom prowadzonym na scenie przy jednoczesnym śledzeniu wzorkiem bawiących się dzieci, oglądanie na chybił trafił koncertów i performansów, które napotykamy za rogiem. Niezaplanowane obcowanie ze sztuką to jeden z elementów wyróżniających Maltę, o której Dominika Kulczyk napisała: „Doskonale pamiętam ją z czasów, kiedy byłam młodą dziewczyną. Dla nas, poznaniaków, Malta zawsze była świętem miasta. Rozlewała się na ulicach, zapraszała mieszkańców do zabawy i aktywnego udziału”.

W tym roku wracającym z pracy mieszkańcom i mieszkankom naprzeciw wyjdzie trupa Ilotopie. Aktorzy i aktorki „ubrani” tylko w intensywne, przypominające drugą skórę kolory, będą rozsadzać naszą rzeczywistość. W programie czytamy: „Kolor optycznie powiększa aktora, wydaje się być wręcz wyższy. Na jego widok zatrzymują się samochody, a otaczające go budynki stają się ponure i bez życia”. Spektakl, jak mówi Agata Kołacz, „wpadnie na nas”.

Brak kulturowego czy edukacyjnego progu wejścia przemawia na rzecz egalitarności festiwalu. Jednocześnie może być też syrenią pieśnią wabiąca osoby potencjalnie niezainteresowane.

Dominika Kulczyk, nie ona jedna, wierzy, że kultura i sztuka zmieniają rzeczywistość, a co za tym idzie – postawy społeczne. Jej Kulczyk Foundation od lat działa na rzecz kobiet, ich praw i potrzeb, a także prowadzi prace skoncentrowane na ochronie planety. W tym sensie Malta staje się przedłużeniem strategii fundacji. Nie dziwi, że tegoroczny program opiera się na proekologicznych i feministycznych filarach.

Wnętrze teatru, którego scena została wypełniona piaskiem przypominającym plażę. Ludzie leżą na ręcznikach, bawią się, opalają i odpoczywają. Widzowie siedzą w lożach na piętrach, obserwując tę nietypową scenę, co tworzy intrygujące połączenie teatralnej estetyki z atmosferą plaży.

„Sun&Sea” | foto NEON REALISM

Czy nadal mamy cztery pory roku? O to w „Il Cimento dell’Armonia e dell’Inventione” („Spór między harmonią a wyobraźnią”) pytali Anne Teresa De Keersmaeker i Radouan Mriziga, którzy po latach powrócili do Poznania. Podjęli się eksploracji „Czterech pór roku” Vivaldiego. – Ta praca jest rodzajem wypowiedzi artystycznej, która urzeka warstwą estetyczną, a przez swój kunszt zaprasza do refleksji. Jednocześnie, w swojej konstrukcji mówi o zmiennym podejściu do okresowości czy czasowości, a zatem czegoś, co jeszcze niedawno świadczyło o czterech porach roku, odnosiło się do ich przewidywalności i harmonii – opowiada Kołacz.

W dialogu z „Il Cimento dell’Armonia e dell’Inventione” pozostaje opera klimatyczna „Sun&Sea (Marina)” stworzona przez Rugilė Barzdžiukaitė, Vaivę Grainytė i Linę Lapelytė. Po zdobyciu Złotego Lwa 58. Biennale w Wenecji dla litewskiego pawilonu bije rekordy popularności na światowym tournée. Historie o godzinnych kolejkach na to wydarzenie i ilościach ton piasku, z których usypano scenę, pojawiają się w niejednej recenzji. – Mam nadzieję, że pogoda dopisze. Ostatni raz ten spektakl widziałam w Wiedniu, gdzie przez tydzień lało jak z cebra. Do budynku, w którym zbudowano plażę, dochodziła wilgoć, dlatego piasek był suszony… suszarkami! – śmieje się kuratorka Malty. A piasek jest bardzo ważny, bo akcja dzieje się na plaży turystycznego raju.

Na kocach i leżakach spotyka się grupa uprzywilejowanych wczasowiczów i wczasowiczek, by w mistrzowski sposób wyśpiewać swoje historie, z których wyłaniają się przesycone ironią obserwacje na temat zmian klimatycznych i relacji między ludźmi a naszą planetą.

Każdorazowo w „Sun&Sea” silnie obecny jest wątek lokalny. Do współpracy twórczynie zapraszają wolontariuszy i wolontariuszki z miast, w których spektakl jest grany. Lokalsi konsultują wygląd kostiumów i skład plażowego menu, by w czasie pokazu wystąpić u boku profesjonalnych solistów i solistek. Skoro ma być lokalnie, pytam Agatę Kołacz, czy będą jakże popularne plażowe parawany. Odpowiada z uśmiechem: – Wynegocjowałyśmy to!

Scena na świeżym powietrzu przedstawiająca performans, w którym centralna postać, ubrana jedynie w bieliznę i koszulę, wygląda na przestraszoną lub zdezorientowaną. Obok niego znajdują się dwie osoby na szczudłach, ubrane w długie, ciemne stroje, trzymające duże białe płachty. W tle widać elementy dekoracyjne, przypominające drzwi lub okna. Całość rozgrywa się pod wieczornym niebem, co dodaje dramatyzmu tej nietypowej scenie.

„Kaspar” | foto M. ZAKRZEWSKI

Odgradzanie się parawanami możemy potraktować też metaforycznie. Chcemy się osłonić ze strachu przed nieznaną i coraz bardziej skomplikowaną rzeczywistością. Wyciąganie parawanu to nasz narodowy odruch bezwarunkowy. Gorzej, gdy po jego rozstawieniu nie przychodzi refleksja. Właśnie o zmianie społecznej percepcji „obcego” opowiada spektakl „Kasper” poznańskiego Teatru Biuro Podróży. Agata Kołacz: – Będzie to pretekst do zastanowienia się nad tematami alienacji, asymilacji i konfrontacji z tym, co wydaje się nienormatywne. Kuratorka wspomina również o wielkim entuzjazmie, z jakim spotkała się informacja o obecności na tegorocznym festiwalu Biura Podróży, teatru prowadzonego przez Pawła Szkotaka, który widzi jako część DNA Malty.

Bo o poznańskości Malty nie świadczy tylko jej lokalizacja. W tym roku organizatorki do partycypacji zaprosiły gros lokalnych artystów i artystek. Prócz wspomnianego Teatru Biuro Podróży, Ewa Łowżył wskrzesiła Chór Czarownic, zespół poznanianek w różnym wieku – córek, matek, babć – niekoniecznie profesjonalnie związanych z teatrem i muzyką. Ich emocjonalne występy bywają katharsis tak dla artystek, jak i widowni.

Inspiracją do powstania chóru stała się historia pierwszej w Polsce oskarżonej o czary i spalonej na stosie kobiety. Miało to miejsce w 1511 roku na poznańskim Chwaliszewie.

Podczas festiwalu Wiedźma z Chwaliszewa została upamiętniona rzeźbą Alicji Białej. Stanęła na terenie parku Stare Koryto Warty. Oba wydarzenia, zarówno chór Łowżył, jak i rzeźba Białej, wpisują się w maltańską sekcję programową zatytułowaną „Wiedźmy”. Ta z kolei reprezentuje wspomniany już feministyczny filar Festiwalu. „Sprzeciwiając się dyskryminacjom i nierównościom dotykającym płeć żeńską na całym świecie, wspólnie z Kulczyk Foundation, inaugurujemy program o niezwykłych, odważnych i mądrych kobietach, napędzających zmianę społeczną. Kobietach, które inspirują dziewczyny z całego świata do rozwoju i zdobywania wiedzy” – zapowiadała Dominika Kulczyk, dodając: „Maltańskie wiedźmy reprezentują różne dziedziny życia, ale łączy je jedno – wiedza. Utalentowane, odważne, a przy tym autentyczne. Jedne z wielu”.

Grupa kobiet ubranych w beżowe koszule nocne występuje na scenie, wyrażając silne emocje. Kobieta na pierwszym planie z mikrofonem przy ustach wydaje się krzyczeć lub śpiewać, a jej postawa jest dynamiczna i pełna ekspresji. Pozostałe osoby w tle również uczestniczą w intensywnym performansie, co nadaje scenie energii i dramaturgii.

„Chór Czarownic” | foto CHÓR CZAROWNIC

W materiałach festiwalowych czytamy o misji wsparcia wolności i budzenia świadomości kobiet, a także o marzeniu mecenaski, by Malta stała się „najbardziej rozpoznawalnym festiwalem kultury kobiecej w Europie”. W jaki sposób? Choćby przez „zaproszenie osób niosących realną zmianę i nazywających problemy po imieniu” oraz „włączenie w tę zbiorową refleksję rzeszy ludzi”. Do osób niosących realną zmianę należy z pewnością Jaha Dukureh, urodzona w Gambii aktywistka, która wywalczyła zakaz obrzezania dziewczynek. Jako niemowlę sama została poddana temu brutalnemu zabiegowi i o swojej działalności aktywistycznej opowiedziała podczas panelu. Na Malcie będzie też można wziąć udział w Period Celebration Party. Na radosną imprezę z kostiumami i bogatą scenografią, zaprasza artystka Monika Kozub, której utwór „P.E.R.I.O.D.” satyrycznie ukazuje problem ubóstwa menstruacyjnego. Mniej poważne potraktowanie tematu staje się, według samej Kozub, przepustką do dalszej konwersacji, edukacji i aktywizmu.

Domknięciem opowieści o nowej energii i świadomej kobiecości będzie występ Anohni z grupą The Johnsons. Wokalistka po osiemnastu latach wraca na maltańską scenę.

– Anohni jednocześnie silnie rezonuje z naturą, bo od samego początku swojej kariery zwracała uwagę na jej znaczenie i na kryzys klimatyczny. Mam nadzieję, że wszystko to wybrzmi w Parku Starego Browaru – mówi Kołacz. Justyna Czarna dodaje, że Malta nadal chce wyznaczać trendy muzyczne. W poprzednich edycjach, zauważa producentka, widownia zachwycała się Beirutem czy Devendrą Banhartem. W tym roku mogła się już zachwycać choćby Jalenem Ngondą. – Genialność tego artysty słyszalna jest w głosie, w kompozycjach, w tekstach. To tylko kwestia czasu, jak wypłynie na głębokie wody – uważa Czarna.

„Każdy, kto choć raz odwiedził Festiwal Malta wie, jak wyjątkowe jest to wydarzenie i nie tylko w skali naszego kraju. Dlatego jestem szczęśliwa i dumna, że mogę kontynuować tak niezwykłe przedsięwzięcie, które od ponad trzydziestu lat jest chlubą mojego rodzinnego miasta. Spotkajmy się na Malcie!” – namawia Dominika Kulczyk. A Agata Kołacz w rozmowie ze mną dodaje, że już pracuje nad kolejna edycją. Obecność artystek i kobiecej perspektywy w przyszłorocznym programie będą jeszcze bardziej widoczne, ale póki co, rozkoszujmy się tegoroczną Maltą, bo jest czym.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!