MIASTOTWÓRCY
autorski podcast Jakuba Głaza
o architekturze i przestrzeni miejskiej Poznania
Posłuchaj!
To miało być osiągnięcie o znaczeniu przekraczającym granice Polski. Tak pisali dziennikarze u progu lat 70. XX wieku i nie była to czcza propaganda. Trwała wtedy budowa nowego zoo, zwanego oficjalnie Wielkopolskim Ogrodem Zoologicznym, o imponującej powierzchni przekraczającej sto hektarów. Przedsięwzięcie było gigantyczne i – jak na tamte czasy – postępowe, nazywano je nawet „półrezerwatem”, gdyż zwierzęta miały tam przebywać na obszernych wybiegach w warunkach zbliżonych do naturalnych.
Największym hitem miał być jednak nie sam Zoopark, jak określano inwestycję mniej oficjalnie, a znajdująca się w nim Zoorama, czyli – cytując Głos Wielkopolski sprzed półwiecza – „najważniejszy i największy obiekt nowego Zoo”. Obiekt nowatorski ze względu na jego użytkowy program oraz wykorzystanie istniejącej architektury militarnej – wybudowanego w 1881 roku Fortu III, włączonego w obszar nowego zwierzyńca.
Tego rodzaju ambitne adaptacje były wówczas jeszcze bardzo rzadkie. Powojskowa i poprzemysłowa architektura służyła raczej celom magazynowym lub warsztatowym.

Plan Wielkopolskiego Ogrodu Zoologicznego na Białej Górze – I poł. lat 70. XX w., na osi wejścia (u góry po lewej) widoczny fort III przekształcony w Zooramę | arch. SARP oddział Poznań | foto arch. autora
Mimo że najważniejsza w całym ogrodzie, Zoorama nie wyszła jednak poza stadium ambitnego projektu oraz szczegółowych makiet. Szczęśliwie utrwalono je na dobrej jakości zdjęciach (o wiele czytelniejszych od rozmazanych prasowych fotografii), zachowanych w archiwum poznańskiego Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP). Czym miała być?
W dużym skrócie planowano ją jako edukacyjno-dydaktyczny ośrodek informujący o różnorodności fauny na wszystkich kontynentach oraz jej ewolucji.
Nie miało to być jednak typowe muzeum historii naturalnej, a ciąg dużych wnętrz i przestrzeni wypełnionych żywymi zwierzętami. Folder promujący budowę Nowego Zoo informował: „Zwiedzający zobaczą tu wszystkie charakterystyczne formy świata zwierzęcego w układzie ewolucyjnym – pierwotniaki oglądane przez mikroskopy projekcyjne, bezkręgowce (m.in. żywe gąbki, rozgwiazdy, koralowce, owady), ryby słodkowodne i morskie, płazy, gady, (żółwie, jaszczury, węże, krokodyle), ptaki i ssaki oraz wystawę antropogenezy – powstania i rozwoju człowieka.”
Planowano również typowe przyrodnicze muzeum, ale miało być jedynie uzupełnieniem całego przedsięwzięcia, podobnie jak sąsiadująca z nim sala kinowo-odczytowa na dwieście osób oraz restauracja i kawiarnia (każda dla setki gości) z dansingiem! W ten sposób Poznań wzbogaciłby się o atrakcyjny i bardzo duży, mający około stu tysięcy metrów kwadratowych „kombinat” edukacyjno-rekreacyjny.

Reklama Nowego ZOO na Malcie, 1974 r., ul. Krańcowa | cyryl.poznan.pl | foto Stanisław Wiktor
W miejskich planach Zoorama pojawiła się po raz pierwszy w połowie lat 60. XX w., kiedy realnych kształtów nabierała koncepcja nowego zoo. Co prawda już w 1953 roku wyznaczono pod nie morenowe wzniesienia Białej Góry, za ukończonym właśnie Jeziorem Maltańskim, ale nie poszły za tym żadne prace. Problem stanowiły koszty, choć nie tylko. Dużo było wahań związanych z bardzo wówczas peryferyjną lokalizacją. Była znacznie słabiej dostępna niż Golęcin wskazany pod nowe zoo przed wojną, czy – zwłaszcza – teren dzisiejszego Parku Kasprowicza planowany podczas okupacji jako zwierzyniec. Te pomysły jednak zarzucono. Jednocześnie niewielki ogród zoologiczny przy ulicy Zwierzynieckiej pękał w szwach i nie dało się go nijak powiększyć. Zoo na Białej Górze stawało się palącą koniecznością.
Wreszcie w 1965 roku prasa donosiła, że budowa nowego ogrodu ruszy niebawem, informując jednocześnie, że połowa prac zostanie wykonana w czynie społecznym (podobnie jak tworzony wówczas park na Cytadeli).
Pięć lat wcześniej w Biurze Projektów Budownictwa Komunalnego powstały dwie koncepcje programowe całego założenia, ale – jak czytamy w Kronice Miasta Poznania z 1975 roku – „jakkolwiek opracowane interesująco i starannie pod względem architektonicznym i krajobrazowym, zaciążył na nich brak scenariusza ekspozycji zoologicznej, uwypuklającego dydaktyczną i rekreacyjną rolę nowoczesnego Ogrodu”.

Makieta Zooramy, po obwodzie budowli widoczna fosa przekryta szklanym dachem, front fortu wzbogacony o współczesną formę | arch. SARP oddział Poznań
Kolejna koncepcja z roku 1965 odpowiadała już nowoczesnym, nakierowanym na edukację sposobom tworzenia ogrodów zoologicznych. Główny projektant, Włodzimierz Staniszewski, stworzył plan zagospodarowania oparty na naukowym programie autorstwa Janusza Kocięckiego, Zdzisława Samulczyka i Adama Taborskiego. Na obszernym terenie Białej Góry przewidziano „krajobrazowy park ze zwierzętami z dominantą centralnie zlokalizowanego zespołu egzotarium, nazwanego zooramą. Park ma demonstrować widzowi różne środowiska życia (lasy, wody, pustynie, tundrę, tajgę, step i sawannę) oraz środowisko gospodarki człowieka z charakterystycznymi dla nich zwierzętami”. Rok później Express Poznański rozpisywał się o Zooramie porównując ją do… Disneylandu. „Pomijając imitację bajkowych zamczysk, jesteśmy w stanie wspólnym wysiłkiem wyczarować podobnie ciekawą – dla dorosłych i młodzieży – zooramę”. Możliwe jednak, że tym mianem dziennikarze określili wtedy przez pomyłkę całe zoo, a nie jego edukacyjną część.

Makieta Wielkopolskiego Ogrodu Zoologicznego na Białej Górze – I poł. lat 70. XX w., wejście do Zooramy (fortu III) w formie obszernej palmiarni z antresolami | arch. SARP oddział Poznań | foto arch. autora
W 1967 roku powstał Społeczny Komitet Budowy ZOO, ruszyła także zbiórka funduszy od publicznych i prywatnych darczyńców, którymi planowano uzupełnić niewystarczające publiczne środki. Cały teren ogrodzono, w części z użyciem prefabrykowanych płyt z ciekawie zaprojektowanym reliefem złożonym z powtarzającego się słowa ZOO. Wykonano pierwsze stawy dla ptactwa. Jednocześnie zaczęto umieszczać w Białej Górze zwierzęta, a w 1968 roku prasa narobiła poznaniakom apetytu. Zapowiadała bowiem, że po przeniesieniu w nowe miejsce jeleni i bizonów będzie można zwiedzać teren za darmo.
Otwarcie dla publiczności (już nie za darmo) nastąpiło jednak siedem lat później, dopiero we wrześniu 1974 roku, w stulecie formalnego utworzenia zoo przy Zwierzynieckiej (nieoficjalny, prywatny zalążek zoo powstał tam już w 1871 roku).
Szumnie uruchomiony Wielkopolski Ogród Zoologiczny nie był jednak kompletny. Zgodnie ze zaktualizowanym planem (pierwotnie całość miała być ukończona do 1975 roku) zagospodarowano pierwszych sześćdziesiąt hektarów, a kolejnych pięćdziesiąt – na południu i wschodzie, blisko Antoninka, czekało na swoją kolej. W następnych latach miały powstać między innymi pawilon dżungli oraz „ekspozycje” stepu i sawanny, pustyń, prerii i strefy polarnej (zagospodarowywane do dzisiaj, ale według innego klucza). Wreszcie, na realizację czekała też zapowiadana od dawna i znacznie już opóźniona Zoorama. Nic dziwnego, bo jej szczegółową koncepcją projektanci pod kierownictwem Staniszewskiego chwalili się dopiero w 1972 roku. „To co zobaczyliśmy, utwierdziło nas w przekonaniu, że będzie to najciekawszy, przy tym jedyny w kraju i jeden z niewielu na świecie obiekt tego typu” – entuzjazmował się Głos Wielkopolski. Rok później Expresskonkretyzował, że minie co najmniej kilka lat zanim inwestycja powstanie w całości.

Koncepcja Domu Technika w miejscu po Starym ZOO (makieta, fot. z epoki), po lewej – poszerzona ul. Bukowska, częściowo na estakadzie; na wprost: kompleks Domu Technika, przed nim – po przekątnej nowa ulica; po prawej: planowany wieżowiec na rogu ul. Gajowej i Zwierzynieckiej (obok istniejącego punktowca – na skraju zdjęcia); proj.: Witold Milewski, Zygmunt Skupniewicz, Lech Sternal, konkurs SARP z 1970 r., II nagroda równorzędna | foto arch. autora (z materiałów przekazanych przez W. Milewskiego)
Jak miała zatem dokładnie wyglądać i działać Zoorama? Zwiedzanie zaczynałoby się w centralnej, wysokiej „hali okazów tropikalnych”, będącej jednocześnie palmiarnią. Umieszczone tu zwierzęta – krokodyle, leniwce, żółwie, mrówkojady – można by śledzić z umieszczonych wyżej kładek. Obok planowano restaurację ze szklaną ścianą, dającą wgląd na górskie zwierzęta, mające swój wybieg na zewnętrznym fortecznym stoku. Po palmiarni zwiedzający mieli wkraczać na dydaktyczną ścieżkę o kilometrowej długości, prowadzącą fosami po obwodzie fortu. Trasy te miały być przykryte szklanym bądź – według innych doniesień – przeziernym „plastykowym” dachem.
Narożne hole oddzielające kolejne odcinki zwiedzania zwieńczono na makiecie przejrzystymi kopułami. Na długiej trasie zaplanowano „pomieszczenia wypoczynkowe”.
Projektanci zamierzali wprowadzić również techniczne nowinki. Oprócz osobliwie nazwanych „dyktofonów” umożliwiających wysłuchanie komentarzy o ekspozycji, pomyślano także o kamerach służących podglądaniu niewielkich bezkręgowców, umieszczonych na pierwszym odcinku trasy. Na drugim etapie przewidziano nowoczesne akwaria z rybami podzielonymi na okazy oceaniczne, mórz ciepłych i zimnych oraz słodkowodne. Kolejny dział to terraria i wiwaria z gadami oraz płazami.

Makieta Wielkopolskiego Ogrodu Zoologicznego na Białej Górze – I poł. lat 70. XX w., fragment zadaszonej fosy fortu/Zooramy ze ścieżką dydaktyczno-ekspozycyjną | arch. SARP oddział Poznań | foto arch. autora
Bardzo ciekawie zapowiadały się strefa ptasia i arktyczna. Głos Wielkopolski informował obrazowo, że „przez komory klimatyczne dla zwiedzających, wejdzie się do hali wolnego lotu”. Tędy, między fruwającymi ptakami, do następnej komory i dalej do pomieszczeń z ptakami arktycznymi (m.in. pingwiny). Następująca po ptakach tzw. „Arktyka płetwonogich” (foka, lew morski) oglądana będzie pod wodą przez wizjery. W lecie można będzie te zwierzęta oglądać na zewnątrz w otwartych basenach”. Czwarty odcinek fosy przewidziano dla ssaków – od najmniejszych po lwy i tygrysy. Te ostatnie żyłyby w klatkach połączonych z przejściami na zewnętrzne wybiegi. Zwierzęcy pochód miały zamykać małpy, od których zaczynałaby się ekspozycja poświęcone pochodzeniu i ewolucji człowieka. Muzeum z salą kinowo-odczytową zaplanowano na końcu trasy.
Od strony architektonicznej projekt zapowiadał interesujące połączenie historycznego charakteru fortu z nowoczesnymi rozwiązaniami. Od strony technicznej i finansowej był wielkim wyzwaniem.
Ostatni raz czytamy o nim w prasie z roku 1976, że ma powstać „w nieodległej przyszłości”. Na osłodę dowiadujemy się, że w nowym zoo jest już tysiąc zwierząt oraz że na Białą Górę będzie można dojechać nie tylko autobusem, kolejką Maltanka lub statkiem płynącym po Malcie (!), ale też… powozem ciągniętym przez tarpany (konie, a nie samochody z poznańskiego Polmo). Potem Zoorama znika z łamów, podobnie jak wiele innych dużych inwestycji, które – w obliczu narastającego kryzysu – wstrzymano w całym kraju w ramach tzw. manewru gospodarczego, który miał ratować upadającą gospodarkę. W 1979 roku Głos informował o nowych alejkach i wolierach, osiedlonych w zoo flamingach oraz przygotowaniu wybiegu dla tygrysów syberyjskich, niedźwiedzi i reniferów. Pisano też o przyznaniu państwowych nagród dla twórców projektu i kierownictwa ogrodu. Temat Zooramy przestał istnieć.

Plan Nowego Zoo wydany z okazji 100-lecia Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu | cyryl.poznan.pl | | foto arch. Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu
Koniec lat 70. przyniósł jednak i dobre nowiny. Zapadła decyzja, że ocaleje stare zoo, wcześniej przeznaczone do likwidacji. Więcej: objęto je w całości prawną ochroną i docelowo przeznaczono na miejski park – bez zwierząt, za to z zachowanymi budynkami, wolierami oraz stawem. Do szuflady poszły zatem plany przerobienia terenu z dorodnym starodrzewem na kompleks Domu Technika opasany pokaźnymi węzłami komunikacyjnymi, czy też zamiary wchłonięcia obszaru przez Międzynarodowe Targi Poznańskie. Oba pomysły były już nie do zrealizowania.
Zaważył jednak nie tyle kryzys, co zmiana w spojrzeniu na dziewiętnastowieczną tkankę miasta, którą zaczęto doceniać i chronić. Nie bez znaczenia był sentyment, jakim poznaniacy darzyli stary zwierzyniec.
Kryzys, a później stały niedobór finansów utrwalił za to pierwotną funkcję terenu: do dziś można na nim obejrzeć zwierzęta. Jest tu też, w budynku dawnej lwiarni, Muzeum Historii Zoo, które wyewoluowało z dawnego muzeum historii naturalnej. Mała, skromna i tradycyjnie prowadzona placówka jest jednak przeciwieństwem planowanej z rozmachem Zooramy, obrazowo pokazującej rozwój gatunków. Może więc wrócić do projektu, który w atrakcyjny sposób przekonałby nieco więcej Polaków do teorii ewolucji? Koncepcja nadal wydaje się świeża i pociągająca. Co prawda Fortem III opiekują się teraz miłośnicy militariów, żyją w nim nietoperze i obiekt objęty jest obszarem Natura 2000, ale warto poszukać innego miejsca na wciąż bardzo pojemnym terenie nowego zoo.