Mickiewicz mieszkał tu

„Ojciec twój wydumał »Pana Tadeusza« na wsi w Poznańskiem, tam obmyślił pierwszy plan poematu i zaczął go od opisu dworu szlacheckiego w Polsce”
PIOTR LIBICKI
Pałac w Śmiełowie | foto Piotr Libicki

Weekendowa Wielkopolska
autorski cykl Piotra Libickiego

W połowie sierpnia 1831 roku, w okolicy Rawicza, Adam Mühl opuścił Śląsk, wjechał w granice Wielkiego Księstwa Poznańskiego i w kolejnych dniach planował przedostać się na wschód do ogarniętego powstaniem Królestwa Polskiego. Plan nie wypalił, a Mühl, czyli Adam Mickiewicz, w „lasach poznańskich” przez kolejnych siedem miesięcy wiódł „życie zwierzęce albo raczej roślinne”, jak sam pisał w liście do przyjaciółki, rosyjskiej księżnej Zinaidy Wołkońskiej.

Niewiele jest w Wielkopolsce miejsc, które dają tak szeroką panoramę. Z prawej strony, na pierwszym planie, klasycystyczny kościół w Brzostkowie z 1839 roku z monumentalną kolumnadą i napisem na fasadzie „Nieśmiertelnemu śmiertelny”.

Hen daleko, ledwo dostrzegalne miasteczka, Pyzdry i Miłosław, a w środku doliny, poniżej linii horyzontu, jeden z najpiękniejszych pałaców w Wielkopolsce – pałac w Śmiełowie. W 1975 roku w tej dawnej ziemiańskiej siedzibie, która po wojnie mieściła szkołę, otwarto Muzeum Adama Mickiewicza. Nie bez powodu.

Szwajcaria Żerkowska z kościołem św. Jana Chrzciciela w Brzostkowie | foto Piotr Libicki

By dotrzeć do wzgórz w okolicy Śmiełowa i potem samej wsi oraz pałacu, trzeba samochodem z Poznania jechać na południe około sześćdziesięciu kilometrów, aż do Nowego Miasta. Zaraz za nim w Klęce należy skręcić w lewo i po dziesięciu kilometrach dotrzeć do Żerkowa. Potem znów w lewo i po kilku kolejnych kilometrach stanąć na wysokości oznaczonego miejsca – punktu widokowego i kulminacyjnego Szwajcarii Żerkowskiej. Przyjemniej jednak po okolicy poruszać się rowerem, bo malownicze i spokojne trasy rowerowe przecinają Szwajcarię wzdłuż i wszerz: od Jarocina po Miłosław, od Nowego Miasta do Pyzdr. Dlatego z towarzyszką wyprawy docieramy do Dębna samochodem, by tam przesiąść się na rowery.

Położone nad Wartą Dębno jest wsią dziś nieco zapomnianą, a wartą uwagi, bo pochodził stamtąd wpływowy wielkopolski ród Doliwów.

Jego najznamienitszym przedstawicielem był arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski Wincenty Kot (1395-1448), dobrze wykształcony kurialista, a przy tym opiekun i wychowawca królewskich dzieci. W historycznym gnieździe Doliwów, gdzie sam jeszcze zdążył się urodzić, postanowił wznieść rodzaj pamiątkowej, rodowej świątyni. Wzór był nie byle jaki, bo paryska, dworska kaplica króla Ludwika Świętego z połowy XIII wieku, znana powszechnie jako Sainte-Chapelle.

Kościół Najświętszej Marii Panny w Dębnie nad Wartą | foto Piotr Libicki

Wiele jest więc elegancji w tej stosunkowo niewielkiej budowli, bardzo regularnej, o smukłych ostrołukowych oknach rozdzielonych rytmicznie skarpami, z okrągłą, narożną wieżyczką w fasadzie zachodniej. Jednoprzestrzenne, nakryte neogotyckim stropem i skromnie wyposażone wnętrze jest niestety na co dzień niedostępne. Najniezwyklejsze jednak są wpisy podróżników wydrapywane barbarzyńskim zwyczajem na zewnętrznych murach świątyni. Wśród nich ten Francuza Józefa de Buisson z 1739 roku. Co robił w Dębnie? Był pielgrzymem czy jednym z pierwszych turystów w tych stronach?

Podróżnikiem w Dębnie w drugiej połowie sierpnia 1831 roku był Adam Mickiewicz.

Odwiedzał tu właściciela miejscowości Stanisława Mycielskiego i miał okazję poznać dębickiego księdza Tomasza Cieślińskiego, poetę-amatora. Podobno na cześć wieszcza, ks. Cieśliński skreślił powitalny wiersz, który nawet poecie się spodobał. Nie zostawił jednak swojego autografu na murze świątyni. W jego wypadku ten akt byśmy wybaczyli.

Jeden z barbarzyńskich wpisów na murze kościoła w Dębnie nad Wartą | foto Piotr Libicki

Spokojną asfaltową drogą ruszamy w kierunku Lgowa, to około siedmiu kilometrów. W Lgowie na moment odbijamy w lewo, by spojrzeć na drewniany kościół, być może XVI-wieczny w zrębie, przy którym rodzina Gorzeńskich, właścicieli Śmiełowa, wzniosła rodzinne mauzoleum.

Znów wracamy do drogi i po kwadransie wspinamy się na wzniesienie, z którego roztacza się rozległy widok na polodowcową dolinę. I pałac w Śmiełowie.

Po przekroczeniu granicy Wielkiego Księstwa Poznańskiego w połowie sierpnia 1831 roku, Adam Mickiewicz zatrzymał się zapewne na moment w dworze Ksawerego Bojanowskiego w Konarzewie pod Rawiczem i przez Ksawerego bądź jego brata Kaliksta odwieziony został do Śmiełowa. Tam bowiem gospodarowała siostra braci Bojanowskich, Antonina, zamężna z Hieronimem Gorzeńskim. Podróżował pod fałszywym nazwiskiem jako Adam Mühl, by budzić mniejsze podejrzenia niż otoczony już wówczas wielką sławą narodowy poeta, do tego jeszcze w jakieś mierze poeta trwającego powstania.

Widok pałacu w Śmiełowie z Wału Żerkowskiego | foto Piotr Libicki

Zjechał niewątpliwie od strony Żerkowa i oglądał tę samą szeroką panoramę, która być może przypomniała rodzinne, litewskie strony. Opuścił Wilno w 1824 roku, po wyroku w procesie filomatów i filaretów z nakazem wyjazdu „do oddalonych od Polski guberni”. Był więc pierwszy raz na polskich ziemiach od prawie siedmiu lat i jak się potem okazało – po raz ostatni.

Podjeżdżamy główną drogą, zostawiamy rowery i wchodzimy przez oficynę do środka. Kupujemy bilety i wchodzimy do pierwszej sali.

Na ścianie naprzeciw wejścia moją uwagę zwraca obraz dziewiętnastowiecznego malarza Friedricha Elsassera przedstawiający sielski krajobraz z Albano w okolicy Rzymu. Zupełnie jak tu. Mieszkalnych rozmiarów, ale z pewnymi cechami okazałości pałac w Śmiełowie, otoczony polami, łąkami i lasem, spoglądający na wzgórza to jedna z najwdzięczniejszych ziemiańskich rezydencji w Wielkopolsce. Łączy „królewski” plan podkowy z kameralnością jednopiętrowej, osadzonej w krajobrazie włoskiej willi. Powstała z końcem XVIII wieku dla Andrzeja Gorzeńskiego, ojca Hieronima, według projektów emerytowanego architekta wojskowego Stanisława Zawadzkiego, autora jeszcze dwóch innych, bardzo udanych wielkopolskich siedzib: palladiańskiej willi w Lubostroniu i ekscentrycznego, masońskiego – jak chcą niektórzy – pałacu w Dobrzycy.

Pałac w Śmiełowie | foto Piotr Libicki

Gościnny i sielski dom Gorzeńskich w Śmiełowie miał być tylko krótkim przystankiem w podróży Mickiewicza do powstania, a stał się na prawie miesiąc jego domem.

O powstaniu Mickiewicz dowiedział się w Rzymie, w połowie grudnia 1830 roku, a więc dwa tygodnie po jego wybuchu. Był wówczas w złym, graniczącym z depresją nastroju po zawiedzionych nadziejach na ślub z Henriettą Ankwiczówną – dwudziestoletnią, inteligentną panną z zamożnej rodziny i przewodniczką poety po zabytkach Wiecznego Miasta. Nie był więc w stanie podjąć decyzji o jak najszybszym przyłączeniu się do powstania. Zresztą nie wierzył zupełnie w jego powodzenie. Był jednak w powstanie mimowolnie zamieszany, jako minstrel i wajdelota rewolucji, jak to określił Kajetan Koźmian. Podchorążowie w pamiętną noc szli z imieniem Wallenroda na ustach, a na murach i w pierwszym numerze powstańczej gazety wybrzmiewał mickiewiczowski wiersz: Witaj, jutrzenko swobody, za tobą słońce zbawienia.

Ostatecznie, 19 kwietnia 1831 roku, prawie pięć miesięcy po wybuchu powstania, niechętny do wypełnienia napisanej sobie i przez innych roli, Mickiewicz ruszył w drogę. Przez kolejne cztery miesiące zdążył jeszcze zwiedzić wąwozy w pobliżu Civita Castellana, kaskadę w Terni, galerię obrazów w Foligno, Jezioro Trazymeńskie, trzy dni spędzić we Florencji, potem tydzień w Genewie, by w czerwcu dotrzeć do Paryża, w lipcu ruszyć w dalszą drogę przez Lipsk i Drezno, a w połowie miesiąca, w okolicy Rawicza, przekroczyć granicę Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Osiem i pół miesiąca po wybuchu powstania!

Krótko po przybyciu do Śmiełowa, Mickiewicz podjął próbę przedostania się do Królestwa Kongresowego. Było to zapewne we wsi Chwałów, sześć kilometrów od Śmiełowa.

Miał mu w tym pomóc miejscowy chłop, Kazimierz Stawski, który według żywej wciąż miejscowej tradycji przewiózł wieszcza czółnem na drugą stronę Prosny, wyznaczającej granicę między Księstwem Poznańskim a Królestwem Polskim. Tam Mickiewicz miał spotkać powstańców i przez nich zostać nakłoniony do powrotu. 12 września 1831 roku w Śmiełowie dowiedział się o upadku Warszawy. Był zrozpaczony klęską powstania, a nade wszystko odwlekaną i ostatecznie utraconą szansą swojego udziału w zrywie. Wiedział, że to będzie ciążyć na nim przez lata, może nawet do końca życia. W poczuciu bólu, smutku, melancholii i narastającego poczucia winy, bez planu, co robić dalej, przez kolejnych sześć miesięcy wiódł życie „roślinne” w wielkopolskich dworach.

Miejscowe ziemiaństwo było tym faktem zachwycone. Oto poeta, światowiec, narodowy wieszcz jest ich gościem – kompanem wieczornych spotkań, przyjęć, gier, polowań i wycieczek po okolicy.

Nawet melancholijny nastrój poety i poddawanie się biegowi wydarzeń, nie sprawiały większego problemu. Liczyła się obecność. „Wróciłem w tej chwili z Poznania. (…) Widziałem się tam z Adamem Mickiewiczem, po którego jutro posyłam (…). Jeżeli więc Papa i Adynka ciekawi są zobaczyć wielkiego człowieka, więc prosimy o spieszne przybycie” – pisał Wincenty Turno z Objezierza.

Mickiewicz w czasie swojego wielomiesięcznego pobytu w Wielkopolsce zdążył odwiedzić kilkadziesiąt dworów. W Choryni u Taczanowskich wraz z bratem Franciszkiem Mickiewiczem, weteranem powstania, spędził aż sześć tygodni. Zresztą Franciszek pozostał w Wielkopolsce jako rezydent aż do śmierci i pochowany został w Rożnowie koło Obornik (grób istnieje do dziś). Razem bracia spędzili wigilię 1831 roku i razem modlili się na pasterce w podobornickim Łukowie. Kroniki są pełne wydarzeń z udziałem poety.

12-konstancja-lubienska-miniatura-wspolczesna-w-palacu-w-smielowie
Konstancja Łubieńska – miniatura współczesna w pałacu w Śmiełowie | foto Piotr Libicki
11-adam-mickiewicz-litografia-z-epoki-wikipedia
Adam Mickiewicz – litografia z epoki | Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0

Melancholijny nastrój i poddawanie się biegowi wydarzeń, przyczyniły się niewątpliwie do głośnego romansu Mickiewicza z Konstancją Łubieńską. Konstancja z domu Bojanowska, była siostrą Ksawerego i Kaliksta Bojanowskich, którzy pomogli Mickiewiczowi dostać się do Wielkopolski i potem Śmiełowa. Była też siostrą Antoniny z Bojanowskich Gorzeńskiej, gospodarującej wraz z mężem w Śmiełowie. Uważano ją za ładną, dobrze wykształconą, inteligentną i oryginalną kobietą, wówczas już mężatkę i matkę czwórki dzieci. Konstancja lubiła popisywać się erudycją i pisywała wiersze.

Z pewnością błyszczała na tle przeciętnego intelektualnie i literacko środowiska, więc spotkanie poety-celebryty zadziałało błyskawicznie.

Kochankowie, nie bez aury skandalu, spędzali z sobą wiele czasu, razem podróżując po regionie i pojawiając się w wielkopolskich dworach. Kiedy ostatecznie w marcu 1832 roku Mickiewicz opuścił Księstwo Poznańskie i przeniósł się do Drezna, krótko potem pojawiała się tam Łubieńska, gotowa rozwodzić się z mężem i wiązać z poetą. On jednak był już w innym nastroju i odrzucał jej względy. Dopiero po dziesięciu latach ich wcześniejsza relacja zamieniła się w bliską przyjaźń. Pisali do siebie listy, widywali w Paryżu. Ona wspierała poetę finansowo, przyjmowała u siebie dwunastoletnią córkę Mickiewicza, Marię, a on gościł często w domu uczącą się w Paryżu córkę Konstancji Marię Teklę, swoją chrześniaczkę. Gdy zmarł, Konstancja pojawiła się na jego pogrzebie.

Śmiełów w 1887 roku przeszedł w ręce rodziny Chełkowskich i w ich posiadaniu pozostawał do drugiej wojny światowej. Nowi właściciele dbali bardzo, by pamięć o pobycie poety przetrwała i była żywa.

Przyjmowali liczne „pielgrzymki” znanych postaci: Henryka Sienkiewicza, córki Mickiewicza Marii Goreckiej, Józefa Hallera, Ignacego Paderewskiego czy Wojciecha Kossaka. Po wojnie majątek z pałacem przejęły władze komunistyczne i ulokowały w nim szkołę. Dopiero w latach 70. XX wieku szkołę zlikwidowano, a zniszczony budynek oddano pod zarząd Muzeum Narodowego w Poznaniu i przekształcono w muzeum-miejsce pamięci pobytu Adama Mickiewicza w Wielkopolsce.

15-brama-zamkowa-w-zerkowie
Brama zamkowa w Żerkowie | foto Piotr Libicki
14-zerkow
Żerków | foto Piotr Libicki

Pałac w Śmiełowie jest pełen związanych z Mickiewiczem pamiątek. Wśród nich jest biurko z jego kowieńskiego mieszkania, portmonetka poety, jego łyżka, łyżeczka i zapalniczka. Są liczne dokumenty, publikacje, wydania i ogromna liczba wizerunków w „Sali Kultu Mickiewicza”. Relikwiarzowy charakter ma zamknięty w naściennym obrazku collage ze zdjęciem z powtórnego pogrzebu poety na Wawelu w 1890 roku, uzupełniony fragmentami z zasuszonych wieńców pogrzebowych i cząstkami pierwotnej, cynowej trumny, w której wieszcz pochowany został w rodzinnym grobie na podparyskim cmentarzu w Montmorency.

Najbardziej wymowna pozostaje jednak tablica pamiątkowa w pokoju na piętrze z napisem: Adam Mickiewicz mieszkał tu w r. 1831.

Chodząc po pokojach mamy wrażenie, że niewiele zmieniło się przez te pięćdziesiąt lat od powołania muzeum w 1975 roku. Z jednej strony są sale ekspozycyjne z obiektami w gablotach, z drugiej pustawe, pałacowe wnętrza urządzone nieco na mieszkalne. Może należałoby w pełni odtworzyć klimat ziemiańskiej rezydencji z czasów pobytu Mickiewicza? Z tą refleksją, po krótkim spacerze po parku, wsiadamy na rowery. Z możliwych dróg do Żerkowa wybieramy tę polną przez Brzóstków i Łysą Górę.

Żerków to jedyne chyba w Wielkopolsce miasteczko wyżynne. Ma wysoko położony, zadrzewiony rynek, jeszcze wyżej, na wzgórzu, barokowy kościół św. Stanisława przypominający położeniem świątynie włoskich miasteczek, a za nim, na kolejnym wyniesieniu, cmentarz z kaplicą i wieżą telekomunikacyjną w tle. Przy ulicy Parkowej, poniżej kościoła św. Stanisława, uwagę zwraca barokowa brama prowadząca na teren nowoczesnego amfiteatru, który stanął na miejscu barokowego, rozebranego przez Niemców w czasie wojny pałacu Mycielskich. Pałac, nazywany też zamkiem ze względu na starszą metrykę i zwartą formę, miałby być inspiracją dla zamku Horeszków z Pana Tadeusza.

W czasie domniemanego pobytu Mickiewicza w Żerkowie był po pożarze, a w tle był spór Mycielskich z Gorzeńskimi o własność budowli, podobnie jak między Soplicami i Horeszkami. Czy rzeczywiście zainspirował wieszcza?

To pytanie należy sobie zadać za każdym razem, kiedy słyszymy, że opis Litwy z inwokacji to widok z Wału Żerkowskiego na pradolinę Warty i Śmiełów albo kiedy czytamy w XII księdze o uczcie soplicowskiej, dla której pierwowzorem miała być uczta wydana przez Józefa Chłapowskiego w Turwi w 1812 roku dla lekkokonnych gwardii Napoleona. W końcu trafiamy na opis kawiarki soplicowskiej podobno inspirowanej kawiarką pani Ciastowskiej ze Śmiełowa. Trzeba to chyba widzieć bardziej ogólnie. To raczej intensywne, wielomiesięczne doświadczenie lokalnego, ziemiańskiego życia ożywiało wspomnienia z dzieciństwa, wieku młodzieńczego, wyostrzało uwagę w czasie późniejszych spotkań z tymi, którzy Rzeczpospolitą szlachecką pamiętali z jej sarmackimi urokami, małostkowymi konfliktami i wielkimi miłościami, którzy u boku Napoleona walczyli o wolność i o Polsce nigdy nie zapomnieli, a potem wspominali i cierpieli na wygnaniu w mieszkaniach Drezna, pałacach i przytułkach Paryża. Powstańcy, wygnańcy, arystokraci, drobna szlachta – wszyscy znaleźli się na kartach narodowej opowieści.

„Ojciec twój wydumał Pana Tadeusza na wsi w Poznańskiem, tam obmyślił pierwszy plan poematu i zaczął go od opisu dworu szlacheckiego w Polsce” – informował Władysława Mickiewicza, syna poety, Bogdan Zalewski.

Mimo to pobyt w Wielkopolsce to chyba najbardziej traumatyczny okres w życiu poety. „Cały rok od wyjazdu z Włoch był tak okropny, że boję się myśleć o nim, jak o chorobie albo złym uczynku” – pisał Mickiewicz z Drezna, chwilę po opuszczeniu Wielkopolski w marcu 1832 roku, w liście do Julii Rzewuskiej. Przygnębienie wzmagała sytuacja w stolicy Saksonii, która stała się schronieniem i przystankiem na emigracyjnym szlaku dla tysięcy weteranów powstania i tych, którzy wspierając powstanie musieli uciekać z kraju. Ale też porażka samego poety, który nie wziął udziału w powstaniu i spędził „martwe” miesiące w Wielkopolsce. „Miałeś piękną sposobność śmierci, straciłeś ją. Smutno” – pisał rosyjski przyjaciel Siemion Chlustin.

Autor w drodze powrotnej do Dębna | foto Piotr Libicki

Był też zapewne drugi wymiar. Wielkopolskie ziemiaństwo nie było w stanie zaspokoić intelektualnych potrzeb poety. Jeżeli Wielkopolanie jeździli do Berlina, to nie na wykłady Hegla, ale wystawy trzody chlewnej i bydła. Byli więc dobrymi gospodarzami, a nie lirycznymi celebransami narodowych tragedii i traum. Byli prekursorami patriotyzmu rozumianego jako gospodarcza rywalizacja z zaborcą, a nie poetycka wiwisekcja doznanej porażki i indywidualnego niepowodzenia. A tego potrzebował poeta i to ostatecznie znalazł w Dreźnie w towarzystwie przyjaciół Domeyki, Garczyńskiego i Odyńca, połączony z nimi „myślami i duszami”.

Dziady drezdeńskie powstały w nieprawdopodobnie krótkim czasie, zaraz po przyjeździe poety do Drezna. Zaledwie przez tydzień, Mickiewicz napisał wszystkie najważniejsze dramatyczne sceny, a główną scenę, Wielką Improwizację, przez jedną noc!

„I to nie tylko napisał, ale nawet przepisał na czysto, bojąc się i przypuszczając, że może umrzeć nazajutrz” – relacjonował Odyniec. To była dla poety forma odkupienia i zmartwychwstania. Po napisaniu III części Dziadów zaczął „z powrotem czuć, myśleć, żyć” – jak donosił bratu.

Z Żerkowa prostą drogą na Nowe Miasto jedziemy przez kilka kilometrów aż do drogowskazu na Dębno. Tam, zjeżdżamy w dół do miejscowości i kończymy naszą rowerową podróż z Mickiewiczem. Pakujemy rowery do samochodu i wracamy do Poznania. Wieczorem jeszcze zaglądam do sklepu na ulicy Mickiewicza i widzę półkę z mocnymi alkoholami: Ogiński, Chopin, Ostoya, Belweder i Mickiewicz. Okazuje się, że taki jest ostatecznie los narodowych wieszczów. Trafiają pod strzechy i do sklepów.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!