Precz z przeszłością!

„Wiera Gran” w Teatrze Polskim to kameralny spektakl o dużej mocy i kolejna świetna rola Alony Szostak.
tekst MIKE URBANIAK
"Wiera Gran" | foto Maciej Zakrzewski | Teatr Polski w Poznaniu

Wiera Gran, reż. Damian Josef Neć
Teatr Polski w Poznaniu

najbliższe spektakle:
8 i 10 grudnia 2024 r.
3-5 i 23-26 stycznia 2025 r.
KUP BILET

Ciągle się coś u niej nie zgadzało. Fakty nie lubiły się jej trzymać. A może ona faktów? Pewnie dlatego była dla wielu dziennikarzy reporterskim magnesem. Pukali do niej przez większość jej życia, próbując ustalić ostatecznie „jaka jest prawda”, co w czasach post-prawdy, w których żyjemy, wydaje się misją straceńczą. Dzisiaj każdy ma swoją prawdę i swoje źródła, Baumanowska płynna nowoczesność to w drugiej dekadzie XXI wieku mętna kałuża, w której, chcemy tego czy nie, brodzimy. Ona żyła jeszcze w czasach, w których były powszechnie szanowane autorytety, komisje i werdykty. Niewiele to jednak pomogło, mimo pozytywnych dla niej rozstrzygnięć. Zniszczona stugębną plotką (dzisiaj do niszczenia ludzi służą wpisy w mediach społecznościowych), nigdy się już nie podniosła. Nigdy też nie przestała interesować opowiadaczy ludzkich losów, na co kolejnym dowodem jest najnowsza premiera w Teatrze Polskim.

„Wiera Gran” | foto Maciej Zakrzewski | Teatr Polski w Poznaniu

Jego tekstową kanwą jest Wiera. Dramat w sześciu obrazach Agaty Tuszyńskiej i Jerzego Żurka. Ta sztuka, napisana ponad dekadę temu, dostała w tym roku nawet nie jedno, a dwa życia. W styczniu jej czytanie performatywne przygotowała w warszawskim Instytucie Teatralnym Magdalena Łazarkiewicz, a w grudniu wyreżyserował ją Damian Josef Neć, uzupełniając tekst zeznaniami Gran dla Shoah Foundation. Neć to twórca zanurzony w kulturze żydowskiej po samą kipę (gdyby ją nosił), współtwórca Żydowskiego Instytutu Sztuki.

W Poznaniu pracował dotychczas dwukrotnie jako dramaturg Mai Kleczewskiej przy udanym Ulissesie w Teatrze Polskim i nieudanym Locie nad kukułczym gniazdem w Teatrze Nowym.

Tym razem Neć wrócił już nie jako dramaturg, tylko reżyser i jest to powrót, trzeba powiedzieć, udany. Nawet bardzo, bo Wiera Gran to porządnie wyreżyserowany spektakl, choć powstawał w szaleńczym tempie, a co za tym idzie, w nerwowej atmosferze, w dodatku w przestrzeni, która sama w sobie jest wyzwaniem. Wiera Gran wystawiona jest bowiem na najmniejszej ze scen Polskiego, którą nazywam z właściwą sobie złośliwością schowkiem na szczotki. Tym bardziej należy się wielkie uznanie Patrycji Superczyńskiej i Maciejowi Czuchrycie – autorom scenografii, światła i wideo – za wyciśnięcie z tej teatralnej mikrokawalerki wszystkiego, co się dało. Brawo.

„Wiera Gran” | foto Maciej Zakrzewski | Teatr Polski w Poznaniu

A na scenie mamy trzy osoby – akompaniatora (Krzysztofa Dysa, który jest także autorem znakomitych aranżacji piosenek Gran), Monikę Roszko (w roli odpytującej dziennikarki) i Alonę Szostak (w roli odpytywanej Wiery), ale nasza uwaga skupiona jest oczywiście niemal całkowicie na Wierze, bo tak jest skonstruowany dramat Tuszyńskiej i Żurka, co oddaje zresztą trafnie prawdziwe życie, w którym Wiera zajmowała się Wierą, niczym innym. Kiedy miała dwadzieścia lat z okładem została gwiazdą międzywojennej estrady, kiedy wybuchła druga wojna światowa – została gwiazdą słynnej kawiarni Sztuka w warszawskim getcie, kiedy wojna się skończyła – została „gwiazdą” serialu niekończących się oskarżeń o kolaborację, a kiedy niechciana i w Polsce, i w Izraelu uciekła do Francji, stała się gwiazdą dramatu dziennikarskich i pisarskich dociekań „do prawdy”.

Warto się przy tych kolaboracyjnych insynuacjach na chwilę zatrzymać ze względu na język i gender. Otóż mężczyzn oskarżanych o współpracę z Niemcami nazywano „zdrajcami”, a kobiety cześciej niż „zdrajczyniami”, nazywano – pardon le mot – „kurwami”. Ta mizoginia, która ewidentnie była ważnym elementem oskarżeń Gran, wybrzmiewa również, bardzo słusznie, w spektaklu i kilku innych opowieściach o niej. Najważniejszą polską opowieścią o Wierze Gran jest książka Agaty Tuszyńskiej Oskarżona. Wiera Gran, która, co ciekawe, sprowadziła dość szybko kłopoty i na pisarkę, i na Wydawnictwo Literackie. Poszło – a jakże! – o oskarżenie, a właściwie oskarżenie oskarżenia.

Wiera Gran | foto Archiwum Agaty Tuszyńskiej

Skarżącym był tym razem Andrzej Szpilman, syn legendarnego pianisty, Władysława Szpilmana, którego Gran oskarżyła przed laty w swojej autobiografii pod znamiennym tytułem Sztafeta oszczerców o to, żeby był w getcie członkiem żydowskiej służby porządkowej, uczestniczącym w łapankach na Żydów, którzy, jak wiadomo, mieli trafić do Treblinki. Gran napisała to bez nazwiska, wystarczyło zdanie: „Tę haniebną robotę wykonywały ręce… pianisty!”. Wszyscy od razu wiedzieli, o kogo chodzi. Tuszyńska to jednak napisała wprost, używając nazwiska Szpilmana, więc została pozwana przez jego syna. Koniec końców przegrała sądową epopeję i sąd kazał Szpilmanowe nomen z kolejnych wydań książki wygumkować. Oskarżenie Szpilmana natychmiast zniknęło, oskarżenie Gran zostało na zawsze.

Znamienne jest to, że Wiera Gran uczestniczyła w tym procesie, leżąc już od lat na paryskim cmentarzu. Nie miała spokoju za życia, nie ma go też po śmierci.

„Wiera Gran” | foto Maciej Zakrzewski | Teatr Polski w Poznaniu

Trudno sobie wyobrazić, by tę zapętloną we własne życie pieśniarkę mogła w Teatrze Polskim zagrać inna aktorka niż Alona Szostak. I to z trzech co najmniej powodów. Po pierwsze, to świetna aktorka. Po drugie, wybitna pieśniarka. A po trzecie, nosi w sobie – jak Wiera – jakiś pierwiastek obcości, inności, niedopasowania, co zdradza jej lekki wschodni akcent. Szostak, której dwaj dziadkowie byli Polakami, jest bowiem Rosjanką, urodzoną i wychowaną w Petersburgu, a potem kształconą w Moskwie. Po niedługim przystanku w Wilnie, trafiła na początku lat 90. do Polski, z którą związała się, jak widać, na dobre i na złe. Przez lata była solistką Teatru Rozrywki w Chorzowie, aż w 2011 roku przyjechał tam duet Monika Strzępka/Paweł Demirski, który otworzył jej drogę do teatru dramatycznego.

Szybko się okazało, że ta fenomenalnie śpiewająca aktorka, równie fenomenalnie gra.

Od pięciu lat w zespole Teatru Polskiego, w którym serca publiczności zdobyła na dobre rolą Róży Żabczyńskiej w pierwszorzędnej Cudzoziemce Marii Kuncewiczowej w reżyserii Katarzyny Minkowskiej. Ten spektakl przeniesiono nawet w tym roku do Teatru Telewizji, by cała Polska, nie tylko Poznań, mogła ją zobaczyć, a sama Minkowska, również za Cudzoziemkę, została właśnie nominowana do Paszportów Polityki, jednej z najbardziej prestiżowych nagród kulturalnych.

Wiera Gran | foto Maciej Zakrzewski | Teatr Polski w Poznaniu

Każdy, kto czytał napisaną niemal wiek temu pyszną powieść Kuncewiczowej (ostatnio wydało ją pięknie Wydawnictwo Marginesy), wie, że Żabczyńska to wyzwanie – silna, apodyktyczna i chcąca mieć ostatnie zdanie kobieta. Nie może więc dziwić, że spotkanie z Wierą Gran Alony Szostak przestraszyć nijak nie mogło. Poradziła sobie z nią nadzwyczaj sprawnie. Jej Wiera jest przejmująca, wzruszająca, odstręczająca, irytująca i fascynująca. Choć jest kobietą okrutnie zdegradowaną, do końca próbuje zachować fason przedwojennej balladystki. Przyjmuje w swoim paryskim mieszkaniu w prostej, czarnej sukience z odważnym dekoltem i wielką broszą (kostiumy Konrad Parol), ale jej siwiejące włosy nie poddają się już reżimowy gwiazdorskiej koafiury. Il n’y a pas de retour à l’ancien monde.

Ciekawie się również rozwija jej relacja z dziennikarką, której, mimo służebnej roli, nie udaje się jej pożreć. Monika Roszko nigdy by na to nie pozwoliła, w końcu jej emploi to kobiety z pazurem, pyskate, zadziorne. Wiera, choć dominująca, wie, że trafiła kosa na kamień, co bardzo służy dramaturgicznie całości.

Dodajmy, że naprawdę dobrze skonstruowanej całości, sprawnie splecionej z archiwalnymi nagraniami Gran.

„Precz z przeszłością!” – wykrzykuje, wznosząc toast, Wiera, która przecież niczym innym niż przeszłością nie żyła. Przeszłość ją oplątywała, oblepiała, wciągała. Gran nie była w stanie od niej uciec, choć próbowała naprawdę wszystkiego. Trochę za późno na taki toast. Jej historia nabiera za to dodatkowego znaczenia w epoce cyfrowej, w której wszystko zostawia ślad. Pytanie, czy to by Wierze Gran pomogło, czy zaszkodziło, pozostanie bez odpowiedzi. Pewne jest natomiast to, że w Teatrze Polskim jest do obejrzenia bardzo udany, dobrze zagrany i mądry spektakl, dający Wierze Gran kolejne życie, na które naprawdę zasługuje.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!