Markus Öhrn, Karol Radziszewski
Fobia, reż. Markus Öhrn
Nowy Teatr w Warszawie
Centrum Kultury Zamek
8 października o 19.00
Kup bilet!
Trudno doprawdy o połączenie w twórczy duet artystów tak bardzo od siebie różnych, jak Markus Öhrn i Karol Radziszewski. Pierwszy jest punkowym reżyserem teatralnym, kochającym hiperbolę i groteskę, drugi jest zagłębionym w pracy dokumentalnej artystą wizualnym. Öhrn to, jak by powiedziała moja babcia, pistolet – szybki, impulsywny, nieprzewidywalny. Radziszewski zaś to typ koncypujący, lubiący ogląd wszystkiego z każdej strony. A jednak pomysł, by obaj zrobili coś wspólnie (co wymyśliła, zdaje się, Karolina Ochab, dyrektorka Nowego Teatru w Warszawie) okazał się strzałem z dziesiątkę. Z tej współpracy narodził się spektakl Fobia, najlepsza queerowa produkcja zeszłego sezonu teatralnego w Polsce, którą na zaproszenie Pawilonu będzie mogła niebawem zobaczyć wiara Poznania.
W centrum tego artystycznego przedsięwzięcia są Fag Fightersi, gejowska – czy też raczej należałoby powiedzieć pedalska guerilla miejska, którą poznałem po raz pierwszy w 2007 roku, gdy Karol Radziszewski przedstawił ją światu w Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski w Warszawie. Ta praca zrobiła wtedy na mnie, dwudziestoparoletniej osobie, piorunujące wrażenie, bo po raz pierwszy zobaczyłem geja-nie-ofiarę. Do dzisiaj pamiętam pokazaną na wideo babcię artysty, siedzącą w swym mieszkaniu, śpiewającą Chwalcie łąki umajone i dziergającą na drutach różową kominiarkę. Dodajmy, że nie jedną.
Różowe kominiarki są bowiem elementem rozpoznawczym Fag Fightersów, którzy bezlitośnie terroryzują społeczeństwo: zastraszają, niszczą mienie, biją i nie stronią od przemocy seksualnej. Nie znają, mówiąc krótko, litości.
Jest to oczywiście subwersywna fantazja Karola Radziszewskiego, a właściwie artystyczne urzeczywistnienie homofobicznych wyobrażeń społecznych o osobach LGBT+, szczególnie gejach, przedstawianych w publicznym dyskursie polityczno-medialno-kościelnym jako największe zagrożenie dla narodu polskiego. Skoro geje są tak widziani, dlaczego tego widzenia nie urzeczywistnić? Tak właśnie powstała pedalska bojówka w różowych kominiarkach – słowo stało się ciałem. A było to słowo, a raczej słowa jadowite, wygłaszane w pierwszej dekadzie XXI wieku. Nie śniło nam się jeszcze wtedy to, co miało nadejść w roku 2015, wraz z drugimi pisowskimi rządami, kiedy puściły wszelkie zawory i wybiło z pełną mocą homofobiczne i transfobiczne szambo, w którym musieliśmy się taplać przez prawie dekadę.
Marzył mi się wtedy powrót Fag Fightersów, którzy zrobiliby porządek z paroma osobami. Bez żadnej, ma się rozumieć, litości.
I oto wrócili, ale w kontekście jeszcze ciekawszym niż wymyślne tortury homofobów. To byłoby zbyt oczywiste i w gruncie rzeczy nudne, gdyż homofobii mają to do siebie, że są wyszczekani w tłumie swoich, a kiedy zostają sami, strachliwie potulnieją. Fag Fightersi dzisiaj (premiera Fobii odbyła się jesienią 2023 roku) biorą na różowy celownik tych wszystkich, którzy o znalezienie się na nim nigdy by się nie podejrzewali. Na tym właśnie polega teatralna perwersja Markusa Öhrna. Przyszliście do teatru popatrzeć, jak pastwimy się nad homofobami, jak brutalnie załatwiamy naszych tradycyjnych wrogów? A może nagle odwrócimy głowy w różowych kominiarkach w waszą stronę, w stronę widowni? I to was może zaboleć.
Nas? Dlaczego nas? – mogłaby zapytać widownia uważająca się za sojuszniczą. Przecież wywieszamy tęczowe flagi na balkonach, chodzimy w paradzie, kolegujemy się z osobą niebinarną i nosimy w czerwcu – Miesiącu Dumy – tiszert z napisem „PRIDE”, wyprodukowany przez jedną z odzieżowych korporacji. Problem polega na tym, mówią nam Fobią Öhrn i Radziszewski, że to za mało, że to jest zwyczajnie powierzchowne, a jeszcze częściej interesowne, że niejednokrotnie wspieranie społeczności LGBT+ służy dobremu samopoczuciu wspierających, robieniu kariery w świecie sztuki, a w wydaniu biznesowym jest pinkwashingiem, czyli strategią polegającą na używaniu deklarowanego wsparcia dla społeczności LGBT+ do celów, które nie mają z prawdziwym wsparciem wiele wspólnego, służą jedynie korzyściom wizerunkowym, politycznym czy marketingowym.
Pinkwashing to nic innego jak eksploatacja społeczności LGBT+ dla własnej korzyści. Może nawet sam spektakl Fobia jest pinkwashingiem? – pyta Markus Öhrn. Fag Fightersi odpowiadają na to z wielką brutalnością.
Brutalnego potraktowania ze strony pedalskiej bojówki można jednak uniknąć, wystarczy udowodnić, że jest się prawdziwą osobą sojuszniczą. Jak to zrobić? Rzecz jest banalnie prosta, służy do tego mały quiz. Z pomocą przychodzi tu inny, tworzony od kilku lat projekt artystyczny Karola Radziszewskiego – Poczet, seria neokubistycznych obrazów wybitnych queerowych postaci z historii Polski: Władysława Warneńczyka, Marii Komornickiej, Karola Szymanowskiego czy Marii Janion. Fag Fightersi nie są Tarantinowsko okrutni wobec tych, którzy potrafią zidentyfikować te i kilka innych postaci, co przecież prawdziwym osobom sojuszniczym społeczności LGBT+ nie powinno nastręczać żadnego problemu. Nieprzyjemnie robi się dopiero wtedy, kiedy quiz wypada słabo. Trzeba wówczas za swoją ignorancję zapłacić najwyższą cenę.
Trudno doprawdy o połączenie w twórczy duet artystów tak bardzo od siebie różnych, jak Markus Öhrn i Karol Radziszewski – od tego zacząłem tekst, ale prawda jest taka, że obaj są do siebie jednocześnie w wielu rzeczach podobni. Wyobrażam sobie, że Markus Öhrn, który znany jest z tego, że pozbawia aktorów ich dwóch podstawowych atrybutów – głosu i twarzy (aktorzy w jego spektaklach grają w maskach i mają elektronicznie modulowane głosy), bardzo się podniecił, kiedy zobaczył Fag Fightersów Radziszewskiego, którzy mają przecież na głowach kominiarki. Właściwie cała koncepcja grupy gejów terroryzujących zamożną, wielkomiejską elitę jest jak żywcem wyjęta z głowy Öhrna. Obaj artyści, choć mają inną praktykę twórczą, o wielu sprawach myślą wręcz tak samo, na co dowodem jest ich znakomity spektakl, silnie osadzony w polskich realiach i jednocześnie uniwersalny. Można go z powodzeniem grać wszędzie, również w Szwecji, ojczyźnie Öhrna.
Fobia to nie tylko mądry spektakl o sprawach ważnych, ale również dzieło niezwykle atrakcyjne formalnie i dramaturgicznie.
Ma w tym, ma się rozumieć, swój wielki udział świetna obsada: Ewelina Pankowska, Jan Sobolewski, Magdalena Popławska, Piotr Polak i Wojciech Kalarus. Do tego muzykę na żywo wykonują Michał Pepol i Bartek Wąsik. Jest to więc prawdziwy teatralny cymes, choć w związku z postępującym gwałtownie literalizmem, dla niejednej osoby niestrawny. Sam na premierze Fobii słyszałem w przerwie rozmowę eleganckiej pary, że „po co ta wulgarność, ta przemoc, która nigdy nie prowadzi do niczego dobrego”. Cóż, nie ma rady na dosłowność, metafora zdycha w konwulsjach. W takiej sytuacji rzeczywiście zostajemy po spektaklu jeno w drogich pantofelkach obryzganych krwią. Jeśli jednak oglądając Fobię uruchomimy głowę, szybko dojrzymy w tym slapstikowym dziele przemyślaną, spójną, mocną i jakże prawdziwą krytykę nas samych. Czy nie od tego jest dobry teatr?