Kawiarnia Zoffee
ul. Wołyńska 6 | Sołacz
Na pierwszej randce byli kilka dni przed swoimi startami w półmaratonie i maratonie. Ona nie je mięsa, on redukował przed biegiem węglowodany. Kelner nerwowo szukał dla nich czegoś odpowiedniego w menu. On miał dość służbowych przyjazdów do Poznania i nie lubił tego miasta. Ona tu mieszkała, aktywnie działała i nie planowała wyprowadzki. Po wspólnie spędzonym weekendzie przy okazji biegu Wings for Life było jasne, że łączy ich nie tylko sport. A i miasto wydało się wtedy Marcinowi przyjazne. Dziś są najbardziej rozpoznawalną biegową parą Poznania. Nie tylko sami trenują i startują, ale propagują i rozwijają kulturę biegową. Prowadzą grupy i spotkania biegowe, nagrywają podcast, działają w mediach społecznościowych, promują wydarzenia, trenują innych. Miejscem skupiającym sportową społeczność stała się Zoffee, istniejąca od 2018 roku kawiarnia Zofii i Marcina na Sołaczu.
Londyn, kwiecień 2024 roku. Zofia po trzynastu latach starań zostaje wylosowana i otrzymuje pakiet startowy na TCS London Marathon. To jeden z największych maratonów na świecie, wchodzący w skład World Marathon Majors.
Co roku bije rekordy zgłoszeń – w 2025 roku był ich ponad milion! Wylosowani szczęśliwcy stanowią 2 procent chętnych, metę przekracza ponad 50 tysięcy osób. W zeszłym roku Zofia spełnia marzenie i staje na starcie londyńskiego maratonu, Marcin relacjonuje bieg na Instagramie. Najpierw pokazuje falę setek tysięcy ludzi idących ze stacji pociągu przez wrzosowiska dzielnicy Blackheath, ogromną niebieską (jedną z trzech) strefę startową na Shooter’s Hill Road, a potem sam biegnie w okolicę dziesiątego kilometra, by na brzegu Tamizy, tuż przy historycznym żaglowcu Cutty Sark, czekać na Zofię. Towarzyszy jej przez chwilę, biegnąc obok. Później musi przebić się przez zamknięte ulice, by dotrzeć przed żoną do jednego z najbardziej charakterystycznych punktów Londynu – Tower Bridge. Otacza go tłum kibiców, nie ma szans, by Zofia go usłyszała, ale zauważa. I biegnie dalej. Marcin też rusza biegiem już na metę. Za czterdziestym pierwszym kilometrem uśmiecha się szeroko do zabezpieczającego trasę stewarda, który pozwala mu wejść w lukę przy barierkach ochronnych na ulicznej wysepce. Kręci film z ostatnich kilkuset metrów rekordowego biegu maratońskiego żony. Życiówka – 3:03:07.

foto Marcin Sokalski
Tydzień wcześniej sytuacja była odwrotna. Marcin startował w maratonie w Hanowerze, a Zofia przebiegła po mieście kilkanaście kilometrów, kibicując mężowi w różnych punktach. Obserwatorzy na Instagramie mogli usłyszeć rzucone przez Marcina na trzydziestym kilometrze: „Jest dobrze!”. Tu też była życiówka – 2:33:14.
Takich zapisanych relacji z biegów na całym świecie można zobaczyć na profilach Zofii i Marcina wiele. Nowy Jork, Chicago, Kopenhaga, Werona, Berlin, Warszawa, Białystok, Poznań – to tylko niektóre lokalizacje. Są też i mniejsze biegi, choćby w Kościanie, Swarzędzu, Szamotułach czy Włocławku. – Bieganie to nasz sposób życia, więc naturalnie przeplata się z innymi aktywnościami – mówi Zofia Wawrzyniak-Wacko. – Na przykład z podróżami, które uwielbiamy. Odwiedzamy różne miasta, by startować w biegach, ale również zwiedzamy je w biegu podczas urlopu. Na to drugie często nie mamy planu, po prostu się dzieje.
Liczne grono z kilkunastu tysięcy fanów Kobiety Biegają (KB) oraz osobnych kont Zofii i Marcina w mediach społecznościowych, obserwuje je właśnie po to, by z jednej strony śledzić ich sportowe zmagania, a z drugiej, poszukać miejsc, w których samemu można pobiec.
– Są bardzo rozpoznawalną i doświadczoną biegową parą, potrafią zainspirować wiele osób – uważa Justyna Grzywaczewska z ekipy organizacyjnej fundacji Krok do Natury, promotorka cyklu biegów City Trail. – Pokazują biegi od kuchni, z perspektywy biegaczy, dzięki czemu dają mnóstwo praktycznych wskazówek. Sama jako biegaczka inspiruję się ich startowymi wyborami. Instagram Zofii i Marcina to także bieganie bez lukru. Bo nie samymi życiówkami karmi się biegacz. Pokazują więc nieudane starty czy leczenie kontuzji. Nie piszą elaboratów wyjaśniających, dlaczego nie osiągnęli kolejnego rekordu albo zrezygnowali ze startu. Przyznają, że najtrudniej funkcjonuje się w mediach społecznościowych, zmagając się z kontuzją. Wtedy posty innych biegaczy zdają się mnożyć, każdy bije rekordy i startuje w malowniczych miejscach.
– W dobie wyrywkowych, często przekłamanych obrazów z Instagrama mamy zapędy do bezmyślnego porównywania się z innymi – mówi Zofia. – Ja też się na tym łapię, choć biegam już kilkanaście lat. Tymczasem każdy z nas ma zupełnie inne warunki życiowe, rodzinne, zawodowe i predyspozycje fizyczne. Dlatego powtarzam zarówno sobie, jak i dziewczynom przychodzącym na spotkania KB, żeby patrzeć przede wszystkim na siebie, sprawdzać, co bieganie mi daje i szukać takiego podejścia, które przynosi radość. Zofia podaje przykłady dziewczyn, które rok temu przebiegały z KB pierwsze kilometry, a teraz mają na koncie starty w biegach ulicznych. Czasem potrzebne jest im przypomnienie, w którym miejscu były kilka miesięcy wcześniej, bo choć bieganie w grupie ma wiele zalet, wiąże się z ryzykiem porównań.

foto Marcin Sokalski
Kobiety Biegają to przede wszystkim wspierająca się społeczność, od niej wszystko się zaczęło. Najpierw był blog o tej nazwie, który w 2011 roku, w ramach projektu na studiach, założyła Magdalena Ratajczak. Wówczas było to jedno z nielicznych źródeł inspiracji i wiedzy na temat kobiecego biegania. Być może nawet pierwszy w Polsce adres internetowy skierowany do kobiet uprawiających tę dyscyplinę. Zofia odkryła go rok później, gdy już od dwóch lat próbowała sił w startach ulicznych. Bardzo trafiały do niej treści Magdy, dziewczyny wymieniały się wiadomościami. Stąd Magda wiedziała, że Zofia zapisała się na maraton (drugi w życiu) w Barcelonie w marcu 2012 roku (po latach okazało się, że startował tam też Marcin) i zaproponowała napisanie z niego relacji. Tak powstał pierwszy wpis Zofii na blogu.
Miesiąc później dziewczyny ogłosiły, że będą tworzyć go razem, a w grudniu zorganizowały pierwsze spotkanie biegowe, na które przyszło dziewięć kobiet i jeden mężczyzna – Tomasz Makowski, który tworzył wtedy własną grupę biegową i chciał wesprzeć w tym dziewczyny.
– Nigdy nie rozpatrywałem działania grup jako konkurencji, raczej widziałem w nich możliwość podzielania się pasją i wsparciem – mówi Tomasz Makowski z Night Runners, społeczności, która zaczynając w Poznaniu, rozrosła się na całą Polskę. – Miejsca w środowisku biegowym jest mnóstwo i każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. W ciągu kilkunastu ostatnich lat wiele grup biegowych powstawało, ale i znikało. Kobiety Biegają cały czas trwają za sprawą zaangażowania i pomysłów najpierw Zosi i Magdy, teraz Zosi i Marcina.
Blog KB rozwijał się i osiągnął tak dużą popularność, że zdobył ogólnopolski tytuł Bloga Roku 2012 w kategorii pasja i zainteresowania. To otworzyło wiele drzwi, przyciągnęło inne biegaczki, a także sponsorów, zrodziła się między innymi regularna współpraca z marką Nike. W jej ramach 8 marca 2013 roku Nike Running Poland i Kobiety Biegają zorganizowały w Warszawie pod hasłem „Babski wieczór” pierwszy kobiecy bieg na 5 kilometrów. Z Poznania do stolicy pojechało ponad czterdzieści kobiet. – Śledziłam regularnie bloga i profil KB na Facebooku, podziwiałam Zosię i Magdę, czułam podobną energię, więc z ogromną chęcią pojechałam na wspólny bieg ulicami Warszawy. Nie mogłam uwierzyć, że spędzę dzień z tymi znanymi blogerkami! – wspomina Hanna Jaraszkiewicz, jedna z najszybszych poznańskich biegaczek amatorek, członkini KB.
Mimo zainteresowania działaniami i treściami KB, Hania na spotkanie biegowe przyszła dopiero w 2022 roku. Lubiła biegać sama, obawiała się presji grupy i sztywnych ram treningowych, ale w końcu się przełamała. Zatrzymała ją luźna atmosfera i kameralny charakter. – Często bieganie jest tylko tłem dla mniej lub bardziej poważnych rozmów i zresetowania głowy. Jesteśmy dla siebie wsparciem i motywacją. Na spotkanie idę z radością, a nie napięciem przed mocną jednostką treningową – mówi Hania.

foto Marcin Sokalski
Przez lata inicjatywa KB ewoluowała. Z blogosfery przeniosła się bardziej do mediów społecznościowych, choć blog nadal istnieje i Zofia nadal zamieszcza na nim relacje z najciekawszych biegów. Jego prowadzeniem zajęła się wyłącznie Zofia, bo w życiu Magdy istotniejszą rolę zaczęła odgrywać joga. Grupa KB angażuje się w wiele biegowych inicjatyw. Od lat organizuje z Night Runnersami noworoczny bieg na Cytadeli, promuje i wystawia swoją reprezentację w cyklu biegów City Trail nad Rusałką, startuje jako amatorska sztafeta w Memoriale Czesława Cybulskiego na poznańskim Golęcinie czy Biegu Lwa w Tarnowie Podgórnym.
Ale Kobiety Biegają to już nie tylko Poznań, bo siostrzane grupy pod szyldem KB powstały w Łodzi, Lublinie, Warszawie i Wrocławiu. W stolicy Wielkopolski spotkania odbywają się nie jeden, a dwa razy w tygodniu.
Do środowych marszobiegów dla początkujących lub wracających do aktywności oraz czwartkowych sześciu kilometrów biegu w tempie konwersacyjnym niedawno dołączyła nowa inicjatywa Zofii i Marcina – trening na stadionie lekkoatletycznym z Zoffee Run Clubem, czyli społecznością, która skupia się wokół ich kawiarni. – To otwarte spotkania dla wszystkich, którzy chcą wykonać szybszy trening na stadionie – wyjaśnia Marcin Wacko. – Realizujemy trening osobno, ale będąc w grupie jest łatwiej, nawzajem sobie pomagamy. A jeśli ktoś nie ma pomysłu albo wiedzy na temat takiego treningu, służymy radą.
Tak właśnie funkcjonuje biegowa społeczność. Poczucie wspólnoty i wsparcia podbudowuje pewność siebie, motywuje do regularności, mobilizuje w trudniejszym dniu. Można dzielić się doświadczeniami nie tylko dotyczącymi biegu, ale i diety czy regeneracji, podpowiedzieć coś obserwując z boku albo być jak pacemaker na zawodach – pomóc drugiej osobie utrzymać szybkie tempo treningu. Często członkowie lokalnych społeczności przygotowują się do startu w tych samych biegach, wtedy trening wspiera jeszcze bardziej.
– Takie wspólne cele dodatkowo wzmacniają zaangażowanie i świadomość postępów – uważa Magdalena Ratajczak, założycielka bloga Kobiety Biegają, która śledzi i podziwia działania Zofii i Marcina. – Bieganie w grupie to także sposób na oderwanie się od codzienności. Dla wielu osób jest to najważniejszy aspekt. Takie grupy często angażują się też w inicjatywy społeczne, organizując biegi charytatywne czy wydarzenia promujące zdrowy styl życia, dzięki czemu ich działalność wykracza poza sport, staje się ważną częścią lokalnej społeczności, a do tego rodzi silne poczucie przynależności.
Można o nim mówić w przypadku biegaczek i biegaczy odwiedzających kawiarnię na Sołaczu. To zdecydowanie grono wykraczające poza członkinie KB czy teraz Zoffee Run Club.
To osoby, które regularnie w trakcie biegania robią sobie przerwę na kawę i ciasto w pięknych okolicznościach przyrody przy Parku Sołackim. To również uczestnicy odbywającego się nad Rusałką cyklu biegów City Trail, którzy po starcie spędzają wspólnie czas. To w końcu osoby z różnych stron Poznania, które nie bywają w Zoffee często, ale kojarzą to miejsce z bieganiem.
Właściciele organizują również w Zoffee tak zwane shakeout runy przed poznańskim półmaratonem i maratonem. To luźne, spokojnie biegi, które mają pobudzić układ krwionośny i rozluźnić układ mięśniowy przed startem. Później jest kawa i ciasto (pieczone przez Marcina), ale też dodatkowe atrakcje (na przykład testowanie butów ze Sklepu Biegacza). Shakeouty odbywają się przed większymi biegami na całym świecie i cieszą się ogromną popularnością. W Berlinie, Chicago czy Kopenhadze biorą w nich udział setki osób. – Chętnie w nich uczestniczymy startując za granicą i mamy z tego mnóstwo frajdy – mówi Marcin. – Dlatego postanowiliśmy przenieść pomysł na poznański grunt. Chcielibyśmy, żeby wokół biegania działo się dużo dodatkowych, wartościowych rzeczy.

foto Marcin Sokalski
Z takiego podejścia w grudniu 2023 roku zrodził się podcast KB – rozmowy Zofii i Marcina na temat biegania. Można w nim posłuchać biegowych informacji z całego świata, inspiracji i porad, relacji z biegów, w których małżeństwo brało udział albo opowieści o przygotowaniach do startów. Dotychczas największą popularnością cieszył się odcinek relacjonujący start Zofii w londyńskim maratonie. Był też i taki o garderobie biegaczy, po którym co trzecia osoba biegająca nad Rusałką miała na sobie „klocuszki”, czyli polecaną przez podcasterów koszulkę z długim rękawem znanej marki oraz taki, który sprawił, że klienci Zoffee przed startem w długim biegu pytali o pleśniaka (inaczej skubańca lub fugę), czyli kruche, warstwowe ciasto z owocami i bezą, będące ponoć źródłem wielkiej mocy. – Rozmawiamy bardzo dużo o bieganiu, więc uznaliśmy, że możemy po prostu siadać i część tych rozmów nagrywać – wspomina Zofia. – Może coś komuś podpowiemy, zaciekawimy lub zmotywujemy. Nasze kolejne inicjatywy wychodzą z potrzeby serca i przekonania, że bieganie jest ważne dla wielu.
Hania Jaraszkiewicz zastosowała w swoim treningu podcastową poradę Marcina, żeby na stadionie nie sugerować się tempem z GPS, bo ono reaguje z opóźnieniem, ale policzyć, ile sekund w zadanym tempie powinien trwać odcinek i to kontrolować na zegarku.
Zresztą pytań o przeliczenie tempa na konkretne odcinki było później wiele. Hania słucha podcastu regularnie, czeka na nagrania jak na nowe odcinki ulubionego serialu. Najbardziej lubi relacje z biegów i szczegółowe opowieści: od samego wyjazdu, przez odbiór pakietów startowych, odwiedzone knajpki i przedstartowe emocje, po samopoczucie podczas biegu i przekroczenie linii mety. Podcast zyskał fanów w całej Polsce. Niektórych na tyle wiernych, że przyjeżdżają do Zoffee z innych części kraju po to, by poznać Zofię i Marcina, spróbować słynnego pleśniaka lub kupić różowo-białe skarpetki KB, które dodają przyspieszenia.
– Gdy otwieraliśmy kawiarnię, w żaden sposób nie łączyliśmy tego z bieganiem – mówi Marcin. – A jednak kolejny raz okazało się, że ono przenika wszystkie sfery naszego życia, więc Zoffee stała się centrum biegowych inicjatyw i spotkań. To raczej kameralne wydarzenia, na których szeroką promocję nie mamy czasu, a nie stoi za nami żaden rynkowy gigant. Sęk w tym, że właśnie tę kameralną atmosferę uczestnicy wydarzeń chwalą najbardziej. Jest przyjaźnie i bez nadęcia, a jednocześnie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Wiadomo, po poznańsku.