7 sierpnia 2025
społeczeństwo

Walka na strofy

Na Ogólnopolskich Mistrzostwach Slamu Poetyckiego mierzą się najlepsi rodzimi slamerzy i slamerki. To czas, kiedy Poznań, staje się stolicą poezji mówionej.
REMIGIUSZ RÓŻAŃSKI
7. Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego | foto Marta Wieczorek

9. Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego w Poznaniu
8-9 sierpnia 2025 r.

Każdy tekst o polskim slamie zaczyna się mniej więcej tak samo: podczas uczty grudniowej 1840 roku Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki stoczyli pojedynek na słowa, który przyjęło nazywać się prefiguracją rodzimego slamu poetyckiego. Naciągane, ale przykuwające uwagę. Prawdziwy slam jednak nie narodził się na paryskich salonach, lecz w chicagowskich spelunach. Jego ojcem był Marc Kelly Smith, budowlaniec z zamiłowaniem do liryki – trochę Paterson z filmu Jarmuscha, ale stukrotnie buńczuczniejszy. Liryk-amator sprzeciwiał się poezji trzymanej na łańcuchu akademików, zawłaszczonej przez snobów i niedostępnej dla ogółu. Podobnie jak przed nim beatnicy i hip-hopowcy wyznawał ideę sztuki egalitarnej. Twierdził też, że słowo mówione i poezja są nierozerwalnie ze sobą powiązane. Dlatego w barach, klubach i kawiarniach organizował odczyty wierszy, zastępując gwar pogaduszek bystrymi frazami wschodzących poetów.

Pierwszy tak nazwany slam poetycki odbył się 20 lipca 1986 roku. Wtedy ustalone zostały charakterystyczne zasady zawodów – w tym ta najważniejsza, dotycząca wyłaniania zwycięzcy przez publiczność.

W latach 90. XX wieku slam poetry zaimportowano do Anglii, a stamtąd student anglistyki Bohdan Piasecki sprowadził go do Warszawy, gdzie w 2003 roku w Starej ProchOFFni miał miejsce pierwszy rodzimy slam poetycki, który zwyciężył Jaś Kapela. W Poznaniu szlak przetarto trzy lata później w klubokawiarni W Starym Kinie, ale zawiązanie tutejszej sceny slamerskiej nastąpiło dopiero w 2014 roku. Wówczas powstała Fundacja na rzecz Kultury Akademickiej, mająca na celu kształtowanie przestrzeni kulturalnej w Poznaniu (Smith pragnął oderwać poezję od akademii, tymczasem w Polsce przekornie slam pielęgnowali studenci). Jednym z najważniejszych projektów fundacji był odbywający się w klubie Dragon cykl literuFKA, łączący spotkania autorskie uznanych literatów (Janusza Rudnickiego, Kiry Pietrek czy Tomasza Bąka) z turniejami slamerskimi. W 2017 roku Fundację na rzecz Kultury Akademickiej przekształcono w Fundację KulturAkcję (FKA). Choć organizacja angażowała się w rozliczne inicjatywy – od warsztatów języka migowego, po Festiwal Kina Międzywojennego – od lat głównym obszarem jej działalności jest animacja literatury i rozwój kultury slamu poetyckiego.

7. Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego | foto Marta Wieczorek

Nietrudno zresztą utożsamić FKA ze slamem, skoro jej chrztem bojowym była organizacja pierwszych Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego, towarzyszących wtedy festiwalowi Poznań Poezji. Pretendentów do miana mistrza było niewielu, bowiem w turnieju wzięło udział zaledwie osiem osób z różnych miast (w tamtym czasie slamy odbywały się regularnie tylko w Poznaniu, Bydgoszczy, Krakowie, Wrocławiu i Warszawie). O ile pierwsze mistrzostwa nie odbiegały skalą od zwyczajnych zawodów slamerskich, o tyle wyróżniały się wysoką stawką. Uczestnicy walczyli zarówno o nagrodę pieniężną, jak i możliwość reprezentowania kraju na Mistrzostwach Świata Slamu Poetyckiego w Paryżu. W 2018 roku reprezentantką Polski została Awałsia Askrobmysz, czyli Dagmara Świerkowska-Kobus, dzisiejsza prezeska Fundacji KulturAkcji.

W stolicy Francji slamerka zrozumiała, że mistrzostwa powinny być świętem poezji mówionej, a nie zaledwie punktem programu innego festiwalu.

Szansa na uniezależnienie się od Poznania Poezji i Festiwalu Fabuły pojawiła się w trakcie pandemii, bo w związku z obostrzeniami urządzenie mistrzostw w Centrum Kultury Zamek nie wchodziło w rachubę. Organizatorzy zdecydowali się więc przenieść pod chmurkę, wybierając otwartą przestrzeń KontenerART. Tym sposobem IV Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego stały się całodniową imprezą plenerową, podczas której oprócz słownych potyczek odbyły się między innymi warsztaty z kreatywnego pisania oraz spotkanie z pionierem Markiem Kellym Smithem. Od tamtej pory mistrzostwa przyjęły postać kilkudniowego wydarzenia, obfitującego w różnorodne (około)literackie atrakcje – w tym roku są wśród nich występ Bohdana Piaseckiego oraz performance Lili „Missfopy” Roty. Najważniejszym punktem programu pozostaje jednak dwudniowy turniej, w którym tym razem zmierzy się aż dwadzieścia sześć slamerów i slamerek z jedenastu miast. – To, w jaki sposób dzisiaj funkcjonują mistrzostwa, jest odzwierciedleniem tego, jak rozwija się poezja mówiona w Polsce i wzrasta zainteresowanie slamem – mówi Dagmara Świerkowska-Kobus. Skoro rok w rok organizatorom udaje się wypełnić salę wielką Zamku po brzegi, slam poetycki nie może być li tylko ciekawostką.

Wojciech Kobus i Dagmara Świerkowska-Kobus | foto Marta Wieczorek

A jednak przez lata slam był bagatelizowany, a nawet ośmieszany. Najzajadliwszym krytykiem poezji w myśl Smitha był Jerzy Jarniewicz. W zbiorze esejów Od pieśni do skowytu pisał tak: „Slam to wykwit kultury niecierpliwości, w którym widzę potrzebę natychmiastowego spełnienia wyraźnych jednoznacznych hierarchii. […] Slam ucieka przed próbą czasu. Bo slam, poezja natychmiastowego spełnienia, jest ucieczką przed czasem. Stawia go to niebezpiecznie blisko takich zjawisk współczesnej kultury, jak karaoke, botoks, boysbandy czy gabinety odnowy biologicznej”. Śledząc poznańskie mistrzostwa, można odnieść wrażenie, że Jarniewicza zaślepiła ortodoksja, wszak jego słowa uderzają nie tyle w slam, ile w twórczość oralną ogółem. Prezeska Fundacji KulturAkcji, autorka pierwszej w Polsce pracy doktorskiej o slam poetry, przyznaje, że wciąż pokutuje brak zrozumienia dla tej dziedziny literatury.

Sensowna refleksja nad slamem wymaga zaangażowanego uczestnictwa, znajomości środowiska i świadomości jego złożoności. Przede wszystkim jednak wymaga wyjścia poza ramy przebrzmiałej definicji poezji i zaakceptowania zatarcia granic między gatunkami literackimi.

Z badań Świerkowskiej-Kobus wynika, że lwia część uczestników slamów czuje się poetami, identyfikowanie się jako slamer jest wtórne. Myślę, że są poeci, którzy nie są slamerami, ale nie ma slamerów, którzy nie są poetami – stwierdza tegoroczna reprezentantka Poznania Wera Kątna. Czym właściwie różni się tekst liryczny przygotowany na slam od wiersza, który trafia na papier? Odpowiedzi jest tyle, ilu slamerów na scenie. W wypadku twórczości Wery owa różnica jest niewielka. – Traktuję tekst jak tekst. Nie myślę o tym, jak go wygłoszę, po prostu zaczynam pisać. Zwracam natomiast ogromną uwagę na to, jak wygląda – rozdzielam go na przykład na strofy. Z jednej strony to jest coś, czego nie wyłapie publiczność na slamie. Z drugiej, gdy mówię tekst, to rytm, który uprzednio stworzyłam, jest słyszalny – tłumaczy slamerka.

Michalina Janas | foto Marta Wieczorek

Michalina Janas, znana jako Gemina7, zwraca uwagę na bezpośredniość utworów slamerskich. – W poezji drukowanej możemy użyć złożonych efektów literackich, których nie wykorzystamy na slamie, bo widownia nie będzie w stanie wyłapać ze słuchu wszystkich niuansów formy albo narracji. Publiczność nie ma przed sobą tekstu, nad którym może siedzieć godzinami, analizując go. Znam mnóstwo świetnie piszących osób, które wygrywają ogólnopolskie konkursy poetyckie i są wydawane w najbardziej prestiżowych antologiach i magazynach literackich, tymczasem gdy przychodzą na slam, odpadają w pierwszej rundzie – mówi druga z reprezentantek Poznania.

W utworach slamerskich kluczowe są rytm i brzmienie, jednakże o ich jakości przesądza sposób prezentacji. – W slamie ważna jest multidycyplinarność twórcy, który równocześnie pełni funkcję poety, aktora, a nawet reżysera – zaznacza Świerkowska-Kobus. Slamer nieraz reżyseruje samego siebie: wytycza ścieżki ruchu po scenie, planuje gesty i grymasy – wszystko celem zaakcentowania emocjonalnego wydźwięku treści. Mimo tego, slam to przecież nie monodram. Niektórzy twórcy nad ekspresję fizyczną przedkładają tę słowną. – To zabawne, ponieważ mocno siedzę w teatrze fizycznym i studiuję taniec, więc widzę performatywny potencjał tekstu, ale chciałabym, żeby mówił sam za siebie. Trzymam się prostej formuły: wstaję i mówię w sposób nieprzerysowany i nieszczególnie aktorski. Staram się być bardziej nośnikiem tekstu niż performerką, choć kto wie, może kiedyś to wszystko połączę – wyjaśnia Wera.

Zasady mistrzostw się nie zmieniają. Uczestnicy dobierani są w pary. Każda osoba ma trzy minuty na zaprezentowanie autorskiego wiersza bez rekwizytów i podkładu muzycznego. Zwycięzcę pojedynku wyłania publiczność, żadne tam arbitralnie wyznaczone jury.

Jerzy Jarniewicz do formuły zawodów poetyckich podchodził jak pies do jeża. „Slam jest zabawą opartą na idei rywalizacji – tu ujawnia się jego rodowód jako rozrywki epoki korporacji” – pisał na łamach antologii Najlepszy poeta nigdy nie wygrywa. Historia slamu w Polsce 2003-2012. Jak wynika ze słów Wojciecha Kobusa, znanego jako Smutny Tuńczyk, tego typu stwierdzenia niewiele mówią o istocie slamu. – Jeśli chodzi o turniejowość slamu, należałoby zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwszą są założenia Marca Kelly’ego Smitha, który tworząc reguły slamu, tak naprawdę chciał ośmieszyć ideę rywalizacji, mówiąc, że sztuka nie jest sportem i nie możemy tak do niej podchodzić. W poddawaniu poezji ocenie chodzi po prostu o to, żeby wprowadzić element rozrywkowy, oddalić się od patosu i wszystkiego, co wyciągamy ze szkoły na temat literatury i kreacji artysty. Stąd turniejowość slamu ma wymiar nieco absurdalny i prześmiewczy, przypominający o tym, że w każdej dziedzinie życia rywalizacja istnieje i nie należy do niej podchodzić zbyt poważnie – tłumaczy mistrz Polski z 2020 roku.

Poznański Slam | foto Marta Wieczorek

Kobus nie neguje, że uczestnicy myślą o stawce. Wtóruje mu Gemina7, stwierdzając, że niektórzy slamerzy są na tyle zafiksowani na punkcie wygranej, iż gotowi są uciekać się do tanich chwytów, pisania pod publiczkę. Sama się na tym złapała: – Pisaniem pod publiczkę jest na przykład nawiązywanie do popularnych żartów i memów oraz aktualnych wydarzeń, które są w pewien sposób abstrakcyjne, jak na przykład wzięcie snusa podczas debaty prezydenckiej. Napisałam tekst pod tytułem Wjeżdżam w eliminacje do mistrzostw, jak snus pod wargę Nawrockiego, tworząc metaforę slamów, które uzależniają. Gdy na niego spojrzałam, zaczęłam się zastanawiać, jakie były moje motywacje. Ostatecznie go nie przeczytałam, bo uznałam, że nie chcę łapać ludzi na lotny temat. Na zeszłorocznych mistrzostwach strasznie się stresowałam, ponieważ było to jedno z moich największych osiągnięć życiowych. Podczas dogrywki zmierzyłam się z kobietą-torpedą Pauliną Wu. Czułam, że nie mam szans dostać się do kolejnej rundy, lecz wtedy Dagmara Świerkowska-Kobus powiedziała, żebym wyszła na scenę i po prostu była sobą. Choć brzmi to banalnie, w kontekście występowania na slamach podążanie za tą radą nie zawsze jest proste, ponieważ pokusa przypodobania się publiczności jest ogromna. Udało się, awansowałam do półfinału – mówi Gemina7.

Rzeczywiście, zdaje się, że kluczem do sukcesu w turnieju poezji mówionej jest autentyczność, choć warto pamiętać, że podmiot liryczny i osoba odczytująca tekst nie muszą się pokrywać.

Prezeska Fundacji KulturAkcji podkreśla, że dla wielu uczestników i uczestniczek slamy pełnią funkcję terapeutyczną oraz, co ważne, są nieograniczone tematycznie. W końcu podczas zawodów wypowiadane są wszelkiej maści frazy, dotyczące spraw zarówno błahych i komicznych, jak i palących problemów społecznych oraz osobistych traum. Na stronie założonego przez Świerkowską-Kobus w 2023 roku Wirtualnego Archiwum Slamu Poetyckiego możliwe jest wyszukanie zapisów występów slamerskich po tagach – są wśród nich bezdomność, alkoholizm, depresja, ale też Miś Colargol. Różnorodności rodzimego slamu udowadnia Gemina7, poruszająca tematy tabu menstruacyjnego, bezpieczeństwa kobiet w miejscach publicznych oraz patriarchalnego wychowania, stanowiącego kontrapunkt dla jej feministycznego światopoglądu.

poznańskie eliminacje do 9. Ogólnopolskich Mistrzostw w Slamie Poetyckim | foto Marta Wieczorek

Nie inaczej jest w wypadku Wery opowiadającej w przewrotny sposób o codziennych oczarowaniach i rozczarowaniach, miłostkach i miłości, relacjach z bliskimi i dalszymi, przynależności do miejsca i przemijaniu. Reprezentantka Poznania zwraca uwagę na dwoistość slam poetry rozpostartej między melancholią i wesołością. – Mam wrażenie, że teksty na slamie to często śmiech przez łzy. Sama lubię okraszać trudne tematy żartem, ponieważ nie chcę epatować pretensjonalnym smutkiem – przyznaje Wera. Obrazowym przykładem wiersza żeniącego komizm z tragizmem jest smutne miasto. Jego fragment brzmi następująco: moja mama szoruje ścierką nagrobek mojego ojca / tak jakby zaraz miał jeść na nim obiad / dziadek snuje wizję co gdy w końcu wygra w totolotka / wykupi kawałek państwowego lasu / a mnie przypadnie mieszkanie na Łazarzu / tak naprawdę myślę że w pierwszej kolejności / pójdzie na łososia na rynek ostrowski / pojedzie na wypoczynek bezterminowy / w Dźwirzynie kupi nową czapkę z daszkiem.

Smutny Tuńczyk i Awałsia Askrobmysz, podobnie jak Wera Kątna i Gemina7, reprezentowali niegdyś Poznań, zachwycając publiczność błyskotliwymi wersami. Dziś na slamach występują sporadycznie.

Nie oznacza to bynajmniej, że stracili serce do poezji mówionej albo, co gorsza, wypalili się. Wręcz przeciwnie, wciąż wyróżniają się pasją i żarliwością, lecz inaczej je kanalizuje. – To było jedno z założeń Marca Kelly’ego Smitha: twórca powinien być także społecznikiem – mówi Wojciech Kobus. – Na tym polega idea crossover poet, czyli osoby będącej w stanie funkcjonować jako żagiew – ktoś, kto jest w stanie zmotywować innych do działania. Jest ona po części twórcą, animatorem i, powiedzmy, nauczycielem. Nie tylko zna się na rzeczy, ale też potrafi tę wiedzę przekazać, prowadząc warsztaty czy działalność animacyjną – dodaje Dagmara Świerkowska-Kobus.

Prominenci poznańskiej sceny dbają o to, aby słowo mówione rosło w siłę, organizując turnieje, wymieniając się doświadczeniami z innymi ośrodkami czy wytyczając kierunki refleksji akademickiej. W końcu prawdziwym celem slamu nigdy nie była rywalizacja, tylko tworzenie społeczności osób wrażliwych na poezję.

Polecamy również

Chcesz wiedzieć o wszystkim, co najważniejsze w poznańskiej kulturze?
O wydarzeniach, miejscach, ludziach, zjawiskach, trendach?
Zapisz się do naszego piątkowego dynkslettera!